Artykuły

Gdańsk. Pełna sala na spotkaniu z Dorotą Kolak

W piątkowe późne popołudnie w Nadbałtyckim Centrum Kultury odbyła się premiera książki Barbary Kanold "Kto się boi Doroty K.?". Spotkanie z autorką i bohaterką publikacji - Dorotą Kolak - prowadził Jerzy Snakowski.

Książka - swoisty wywiad-rzeka, ukazała się jako kolejna w cyklu "Znani gdańszczanie", w którym autorka portretuje wybitne postaci nadmotławskiego grodu. Dotychczas opublikowane zostały wywiady m.in. z Jackiem Jassemem, arcybiskupem Tadeuszem Gocłowskim, Jerzym Młynarczykiem, Konstantym Andrzejem Kulką, Stanisławem Michalskim (notabene prywatnie teściem Doroty Kolak), Andrzejem Januszajtisem czy Andrzejem Perepeczką.

Gdańszczanka z Krakowa

Dorota Kolak, której zapewne nikomu z Trójmiasta przedstawiać nie trzeba, aktorka, reżyserka, pedagog, doktor habilitowana, a niedługo profesor, stanowi wśród tych nazwisk wyjątkową postać przynajmniej z dwóch powodów - po pierwsze jest jedną z nielicznych kobiet, jakie znalazły się w tym cyklu (wcześniej pojawiła się dyrygentka - profesor Alina Kowalska-Pińczak oraz choreografka Janina Jarzynówna-Sobczak), a po wtóre ta gdańszczanka pochodzi z... Krakowa. Aktorka jest jednak związana z Gdańskiem oraz z tutejszym Teatrem Wybrzeże już prawie 36 lat. Jej zasługi dla trójmiejskiej kultury są więc nie do przecenienia.

Czy ktoś się boi Doroty K.?

Nic więc dziwnego, że na spotkanie do Sali Mieszczańskiej w Ratuszu Staromiejskim przybyła tak liczna publiczność - tłum widzów, przyjaciół aktorki, znajomych i zainteresowanych wylewał się wręcz z sali, a część osób obsiadła boczne parapety, by móc wziąć udział w spotkaniu. Dorota Kolak nie kryła wzruszenia z tego powodu.

Całość swobodnie i z dowcipem poprowadził Jerzy Snakowski. Starał się swoimi pytaniami uchylić rąbka tajemnicy, ale jednocześnie nie zdradzić zbyt wiele z tego, co znalazło się w rzeczonej książce, zachęcając tym samym do jej zakupu. W pewnym momencie po prostu naturalnie oddał głos publiczności, a gdy skończyły się pytania, prowadzący zakończył spotkanie bez niepotrzebnego przedłużania, zapraszając przybyłych gości po autografy oraz na symboliczną lampkę wina.

W trakcie wieczoru kilka razy odnoszono się do tytułu książki - "Kto się boi Doroty K.?", próbując znaleźć na tak postawione pytanie odpowiedź. Oczywiście pół żartem pół serio zastanawiano się, czy to reżyserzy, czy może studenci lub koledzy i koleżanki-aktorzy boją się Doroty K. Tytuł zaczerpnięto bowiem z jednego ze spektakli, w którym zagrała artystka, czyli "Kto się boi Virginii Woolf?" Edwarda Albee`go.

Zarówno Barbara Kanold, jak i Dorota Kolak chętnie opowiadały o wspólnie spędzonych miesiącach pracy nad tym wydawnictwem. Wspomniały o trudnościach, jakie związane były z umawianiem się na spotkania ze względu na napięty grafik aktorki, o lojalności i zaufaniu, jakie powinien mieć autor do bohatera i odwrotnie, o rozmowach w garderobie teatralnej, o rolach, jak np. ta Marii Lebiadkin z "Biesów" czy Marii Stuart, a także latach pracy w Teatrze Wybrzeże i ostatniej premierze "Wiśniowego sadu".

Iść własną drogą, czyli niespodzianka w formie dziekana

Niespodzianką przygotowaną przez Kanold było zaproszenie dwóch wybitnych twórców, którzy zaprezentowali dla bohaterki wieczoru dwa utwory - Leszek Skrla zaśpiewał przy akompaniamencie Andrzeja Nanowskiego (obecnego dziekana Wydziału Wokalno-Aktorskiego Akademiii Muzycznej, gdzie również pracuje Kolak). Do części artystycznej można także zaliczyć czytanie fragmentu książki przez koleżankę po fachu z Teatru Wybrzeże, czyli aktorkę Małgorzatę Brajner.

W samej książce nie znajdziemy plotek ani obszernych wywodów na tematy życia prywatnego artystki, choć znalazł się w niej jeden rozdział na ten temat ("Sama o sobie"). Wydawnictwo zawiera natomiast kilka rozdziałów dotyczących jej pracy jako aktorki na deskach teatralnych, na małym i dużym ekranie, w radio, a także w roli reżysera. Osobno również omawiana jest funkcja pedagoga. Jerzy Snakowski podsumował, że książka ta właściwie mogłaby zostać poradnikiem lub podręcznikiem w szkołach teatralnych dla młodych adeptów sztuki.

Gwiazda bez fochów

Prowadzący przywołał anegdotkę opowiadaną przez Krystynę Jandę, że kiedyś tak było, że każda aktorka chciała zostać gwiazdą, a teraz jest tak, że każda gwiazda chce zostać aktorką. Powołał się też na Helenę Modrzejewską, aby zapytać Kolak, jak to jest być gwiazdą. Kanold z kolei wspominając pracę nad książką stwierdziła, że Kolak zachowywała się jak gwiazda, ale bez fochów. Kolak na to wszystko żartowała ze swojej popularności, utrzymując, że jest to "popularność osiedlowa" i śmiała się również ze swojego gwiazdorstwa.

- Ja to zawsze żartobliwie mówię, że to u nas na Wybrzeżu powinno się mówić "rozgwiazda" a nie gwiazda. Jestem właśnie taką wybrzeżową rozgwiazdą - skwitowała z uśmiechem aktorka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji