Artykuły

Alpejskie nudy

Peter Turrini, współczesny pisarz austriacki, jest autorem, za któ­rym już od debiutu - "Polowanie na szczury" w 1971 r. - ciągnie się sła­wa skandalisty. Jego następne dramaty zyskiwały z jednej strony entuzjastycz­ne recenzje i wielkie owacje na widow­ni, z drugiej - ostre krytyki i głosy potępienia rozmaitych środowisk. Premiera jego "Alpejskich zórz", którą przygoto­wał Teatr Dramatyczny m.st. Warszawy, w niczym nie potwierdza rozpowszech­nianych opinii. Dramat Turriniego wy­stawiony przez Rafała Sabarę jawi się jako mętne i śmiertelnie nudne widowi­sko, którego nie są w stanie uratować wysiłki aktorów, zdanych wyłącznie na własną inwencję, bo - moim zdaniem - kompletnie nie prowadzonych przez reżysera.

Alpejskie zorze" są wielowarstwową, metaforyczną przypowieścią o niedoskona­łości naszego spojrzenia na rzeczywistość. Głównym bohaterem jest mieszkający w al­pejskim pensjonacie Niewidomy (Marek Walczewski). Zarabia na utrzymanie imito­waniem głosów górskiej zwierzyny, co sta­nowi atrakcję dla niczego nie podejrzewa­jących turystów, przyprowadzanych przez przewodników. W życiu Niewidomego pojawia się nagle tajemnicza Jasmine (Małgo­rzata Niemirska). Para ta zaczyna toczyć między sobą rodzaj psychodramy, w której z wolna - acz nie do końca - odsłaniają ta­jemnice swych dusz. Początkowo Jasmine daje się rozpoznać jako kobieta lekkich obyczajów, by następnie zdradzić swoje właściwe zajęcie - sekretarki związku ociemniałych, która zapragnęła szczęścia u boku poszukującego towarzyszki życia Niewidomego. W końcu okaże się nie speł­nioną aktorką której trafia się okazja zagra­nia wymarzonej roli swego życia. Nie do końca rozszyfrowaną postacią jest także sam Niewidomy, odsłaniający przed nami coraz to nowe oblicze. Stracił wzrok, jak utrzymuje, z dziennikarskiej cie­kawości - obserwując gołym okiem po­kaz eksplozji nuklearnej. Chętniej mówił­by o swej faszystowskiej przeszłości, niż o krótkiej karierze dyrektora teatru. Każdy szczegół z życia Niewidomego i Jasmine nabiera w ich ustach jakiegoś dwuznacz­nego, nierealnego posmaku. Gra zaciera­jąca kontury wszelkiego konkretu dopro­wadzi do buntu Bogu ducha winnego Chłopaka (Artur Krajewski), usługującego Niewidomemu. Naładowana znaczeniami sztuka Tur­riniego wydaje się wspaniałą gratką dla reżysera, który o współczesnym świecie ma coś istotnego do powiedzenia. Wi­dzowie przecież tylko na to czekają, by w lot wychwycić myśl inscenizatora i dać się jej uwieść. Niestety, nie w tym przy­padku. Rafał Sabara, jak mi się wydaje, nadto zawierzył osobowościom autora i protagonistów, jak najgłębiej ukrywając własną.

Marek Walczewski i Małgorzata Niemir­ska pozostawieni sami sobie, grają wy­śmienicie, choć ich wysiłek zda się nie mieć celu. Dialogi Szekspirowskiego Romea i Julii, odgrywane przez dwoje nie­młodych, gorzko, doświadczonych przez życie ludzi, mogłyby być przejmujące. Ze sceny brzmią chłodno i obojętnie, bo spektaklowi zabrakło - bagatela - kierun­ku i właściwej temperatury.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji