Artykuły

Publiczna dyskusja o "Moskiewskim charakterze"

Gdy przedstawienie "Moskiewskiego charakteru" skończyło się o 11-ej w nocy i sala zaczęła gwałtownie pustoszeć, myślałem, że zapowiedzianej dyskusji w ogóle nie będzie. Że niedociągnięcia organizatorów zemściły się na nich samych w sposób bardzo przykry. O drugiej po północy, wracając do domu, byłem już zupełnie innego zdania.

Do tych dyskusji nad wystawianymi sztukami, teatr wrocławski, na pewno najbardziej nowatorski w dziedzinie organizacji widowni, tęsknił od dawna, od dwu chyba lat. Tęsknił do nich, świadom niemocy realizacji swoich tęsknot. Trudno było może dyskutować z robotniczą widownią nad kopediami Fredry czy nad Szekspirem. Żadna jednak sztuka nie nadawała się tak bardzo do dyskusji, jak właśnie "Moskiewski charakter".

Sofronow, sam pochodzący z klasy robotniczej, rozumie przecież psychikę robotnika na wylot, na jego scenie żyją ludzie realni i zawiązują się konflikty socjalistyczne. Słuszne było porównanie dyr. Szletyńskiego konfliktu jednostki z otoczeniem w "Niemcach" Kruczkowskiego - z cząstkowym konfliktem dyrektora Potapowa. Stokroć słuszniejsze wydaje mi się jednak stwierdzenie, że w sztuce toczy się bój nie przeciw Potapowowi, ale o Potapowa. O człowieka, chwilowo tylko oderwanego od świata postępu i socjalizmu, o człowieka pełnowartościowego, któremu tłuszcz drobnomieszczaństwa na krótki moment zaćmił jasność widzenia i zdolność socjalistycznego myślenia.

"Moskiewski charakter" - jak mówił - dyr. Szletyński - jest szkołą życia, szkołą świadomości społecznej. Szkołą - to już dodamy od siebie - artystycznie i kompozycyjnie przekonywającą. Ale szkołą - jak stwierdzili to dyskutanci - jeszcze nie zupełnie doskonałą. I tym głosom dyskusji należy poświęcić baczniejsza uwagę.

Więc ob. Kuzynków z Namy słowa, czy inni dyskutanci, podkreślający wartości sztuki, mają zupełną rację. Ale warto posłuchać i innych głosów krytyki robotniczej, by stewierdzić naocznie, jakimi problemami żyje dzisiaj polska, klasa robotnicza, jak duże jest jej wyrobienie społeczne, jak odmienny jest styl życia i spojrzenie na świat od tego, co jeszcze było kilka lat temu.

Pierwszy zarzut, który wysunęli dyskutanci pod adresem sztuki - to brak przedstawienia na scenie robotników. Ani razu ich nie widać, a przecież właśnie oni decydowali o wykonaniu planu; o prawidłowej koordynacji przemysłu.

Po drugie - nie mamy zaufania do tak pokazanego i naczelnika wydziału planowania (Zajcew), czy nawet technologa (Kriwoszein). Ci ludzie nie dorastają do wielkości zadań budownictwa socjalistycznego.

Po trzecie - brak łączności kierownictwa fabryki z masami, z robotnikami. Przejawia się to szczególnie w niewłaściwym stosunku dyrekcji do racjonalizatorstwa pracy. - U nas takich ludzi już nie ma - mówili z dumą w głosie dyskutanci.

Po czwarte: moralność socjalistyczna, panująca w rodzinie radzieckiej, została pokazana przez autora na scenie w niekorzystnym świetle.

Po piąte: rola podstawowej organizacji partyjnej na terenie zakładu pracy, nie została dostatecznie uwypuklona. Czy to możliwe, aby o sporze, dyrektora fabryki z drugą fabryką, z własnymi pracownikami - sekretarz tej organizacji dowiadywał się ostatni?

Po szóste: niewłaściwie, w złym świetle przedstawiono kapitana armii radzieckiej - Swiridowa.

Podkreślam, że są to wypowiedzi robotników, z którymi można się zgadzać lub nie. Równie ważkie zarzuty wysunięto pod adresem zespołu aktorskiego i dyrekcji teatru: że poziom zagajenia jest zbyt górnolotny i niezrozumiały, że zespół teatru wrocławskiego nie przystosował się do nowej, socjalistycznej tematyki, nie rozumie robotników, nie umie do nich przemówić. Trudno - podkreślano w dyskusji - przestawić się od razu z Moliera i Fredry na realistyczne sztuki Sofronowa o współczesnym nam świecie.

I - rzecz najcenniejsza - wysunięcie wniosków: aby teatr objął patronat nad zakładami pracy, aby nauczył ludzi rozumieć sztuki teatralne, a zarazem sam nauczył się rozumieć psychikę robotnika - budowniczego Polski Ludowej. Aby dyskusje były przygotowywane lepiej - przez drukowanie zagajeń w prasie, aby były urządzane częściej i w dogodniejszej porze.

W dyskusji brali udział noża wymienionymi: ob. ob. Nowacki, Eichenbaum z Doln. Fabryki Zegarów w Pieszycach, Poneta z F-ki Wodomierzy, Mydlak, Makowski z kopalni "Wiktoria", Orłowski ze Świdnicy, Zawada, Lasota, Wojtkowska i inni.

Niewątpliwie pierwsza dyskusja, zorganizowana przez teatr wrocławski, dała bogaty materiał do rozważań i duża sumę doświadczeń. Na scenie znajdował się cały zespół teatralny, z uwagą przysłuchując się opiniom sali i niejednokrotnie korzystając z boga tych rad ludzi, którzy wczoraj jeszcze traktowali teatr jako rzecz zbędną i nieznaną.

Krytykowi teatralnemu dyskusja dała również bogaty plon: wytyczyła ona nowe, odkrywcze drogi krytyki, opartej na nowych, najbardziej podstawowych zasadach i kanonach. Nauczyła go oceniać dzieło sceniczne nie tylko podstawie założeń ideologicznych i artystycznych, ale że na podstawie trafnej świadomości klasowej, psychiki robotniczej, istoty konfliktów socjalistycznych i socjalistycznej moralności.

Myślę, że wyniki dyski wrocławskiej powinny doczekać się publikacji w specjalnych wydawnictwach teatralnych, stając się warsztat doświadczalnym dla ludzi teatru.

Organizowanie podobny, lepiej przygotowanych dyskusji, po każdej sztuce teatralnej - pozwoli na takie kształtowanie linii repertuarowej i reżyserskiej, aby stała ona zgodzie z przekonaniami i uczuciami ludzi pracy. Teatr, który je pierwszy w pełni odzwierciedli, stanie się naprawdę powszechnym i ludowym.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji