Artykuły

Kabaret w oborze

Utwór nosi tytuł "Obora", bo też i w oborze rzecz się cała dzieje. Żeby nie było wątpliwości w centrum sceny ustawiona jest atrapa krowy. W zależności od sytuacji, to wszechobecne w przedstawieniu pomieszczenie może również pełnić funkcje izby w domu inżyniera Jana K. lub wiejskiej sali zebrań, czy szkolnej klasy, co na jedno wychodzi.

Najważniejsza jednak jest PGR-owska obora, w niej lub bezpośrednio obok niej wszystko się rozgrywa - wszystko tzn. całe życie mieszkańców wsi Morzyk. Przy odrobinie dobrej woli tytułową oborę można potraktować z dużym uogólnieniem, symbolicznie. Akcja rozgrywa się w 1953 r.

Tyle tytułem wprowadzenia do najnowszej sztuki Helmuta Kajzara, autora manifestu teatru metacodzienności (przypomnianego w programie do spektaklu), który odwołuje i unieważnia wszystkie trzy reguły dramatu klasycznego (nawiasem mówiąc - odwoływane już wielokrotnie).

Zdaniem twórcy taki właśnie teatr, ukazujący poezję życia poprzez jego codzienny kształt i szarzyznę, odzyskuje swój "rytualny sens" i "uwalnia wyobraźnię od ich (tzn. reguł) przemocy". Nie miejsce tu na spór o słuszność i siłę przekonywania Kajzarowego manifestu, zacytowanego, przyznajmy, z konieczności jedynie fragmentarycznie. Sądzić natomiast należy, iż autor swoją teorię potwierdza praktyką i że "Obora" jest właśnie egzemplifikacją jego programu. Niestety egzemplifikacją mało udaną, zwłaszcza jeśli ocenić ją jako utwór dramatyczny. Natomiast jeśli potraktować "Oborę" jako scenariusz kabaretowy - taką propozycję interpretacji dał również reżyser - wszystko gra.

Kabaret, "Obora" wziął sobie za temat, do obśmiania - przekłamania, sposoby myślenia i formy postępowania w tzw. okresie błędów i wypaczeń Wszystko w porządku - czasy te, zwłaszcza gdy się spojrzy na nie jednostronnie, okiem satyryka - mogą być kopalnią tematów; na co już zresztą wpadli autorzy kabaretowi i przed Kajzarem.

Do uproszczeń, jednoznaczności, piętowania skutków bez dostrzegania ich przyczyn kabaret ma zawsze prawo. A teatr? Oczywiście - czasami również. Ale wówczas musi się przynajmniej bronić formą, konstrukcją dramaturgiczną, wyborem problematyki i jej artystycznym wyrazem. A "Obora" - to zbiór skeczy zaledwie. Przyznajmy - niektóre same w sobie są pyszne. Np. wykład o inseminacji, lekcją z młodzieżowymi działaczami, dialog o gadających krowach czy, zebrania agitujące chłopów do sadzenia ryżu, jako że, wiara w rozum i możliwości człowieka była wówczas zdolna zmieniać nawet warunki klimatyczne.

Dla sprawiedliwości dodać należy, że Kajzar do "Obory" wprowadził również pierwiastki liryczne (właściwe każdemu dobremu kabaretowi) w postaciach: bezkompromisowego bohatera pozytywnego, nie ulegającego ogólnemu ogłupieniu - Jana K i jego żony Pauliny K. - uosobienia współczesnej "matki Polki".

Przy zaniżonych wymaganiach publiczności, autorskie przedstawienie Helmuta Kajzara może się nawet podobać. Tyle, że gorące brawa po spektaklu były skierowane również do aktorów: Jolanty Lothe, Bożeny Dykiel, Małgorzaty Zajączkowskiej, Tadeusza Janczara, Wojciecha Siemiona i nestora sceny - Jana Ciecierskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji