Artykuły

Z Krysią odjechał kawał świata...

Była prawdziwą ozdobą "Kabareciku..." - w słodkich blond loczkach, pstrokatych szalach, futerkach, śmieszną i zupełnie niedzisiejszą. Jedyną w swoim rodzaju.

To już koniec naszego cyklu o postaciach "Kabareciku". Kończymy go opowieścią o Krysi, z którą odjechał nie tylko kultowy program w telewizji ...

Była prawdziwą ozdobą "Kabareciku..." - w słodkich blond loczkach, pstrokatych szalach, futerkach, śmieszną i zupełnie niedzisiejszą. Jedyną w swoim rodzaju.

- Z Krysią tworzyłyśmy wspaniały duet sióstr, które miały dość absurdalne poczucie humoru. Postacie groteskowe i niezbyt skomplikowane, nie z tego świata. Uwielbiałam grać to z Krysią. Ona wszystkich potrafiła wpędzić w znakomity humor. Taka specjalistka od śmiechoterapii - wspomina Barbara Wrzesińska (79).

Zaczęło się od choroby...

Olga Lipińska (78) wypatrzyła Krystynę Sienkiewicz (+81) w Studenckim Teatrze Satyryków. W czasie studiów na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych utalentowana Krysia wykorzystywała swój talent na potrzeby sztuki scenicznej. Ktoś z STS-u zaproponował, by zaprojektowała kostiumy i stworzyła scenografię do przedstawienia. Pewnego wieczoru, gdy Krysia pochylała się nad nowym projektem, usłyszała krzyki dyrektora teatru, że świat się wali! Okazało

się, że jedna z aktorek rozchorowała się i trzeba było natychmiast znaleźć zastępstwo. Krysia lubiła odgrywać w domu scenki, naśladować różne postacie, do tego miała świetną pamięć. No i zgodziła się zastąpić chorą na scenie. Wyjątkowo. Ale wypadła tak znakomicie, że kierownictwo wolało zatrudnić ją niż aktorkę, która tę rolę miała odegrać. No i została w zawodzie...

A talentem Krysi zachwyciła się sama Agnieszka Osiecka (+61). Najpierw polubiła jej grę, potem polubiła ją też prywatnie. Pani Krystyna grała we wszystkich musicalach autorstwa poetki ("Niech no tylko zakwitną jabłonie" nie schodził z afisza przez pięć lat!). Olga Lipińska wspomina tamten czas z czułością:

- Myśmy się wychowały w STS-ie. Razem tam śpiewałyśmy i tańczyłyśmy jako studentki. Ten teatr ukształtował nas etycznie i estetycznie - mówi ze wzruszeniem. Z Krystyną i Agnieszką Osiecką wiatach 60. stworzyły cykl programów "Listy śpiewające". Wszyscy byli zachwyceni! - Co byśmy nie powiedzieli, to były dwie kobiety, które przyczyniły się do mojej popularności: Agniesia, która dla mnie bardzo dużo rzeczy napisała i Olga, która reżyserowała "Listy śpiewające" i swoje kabarety. Takie trzy baby, które rządziły polską rozrywką - opowiadała dumnie pani Krystyna. Miała sentyment do "trzydziestu lat z Olgą". Jak to z reżyserką "Kabareciku" bywało, na planie było raz strasznie, raz śmiesznie, ale rozumiały się intuicyjnie. - Byłyśmy sobie bliskie pokoleniowo - mówi Olga Lipińska.

Zawsze wierzyła, że przyjdzie lepszy czas

Prywatnie życie pani Krystyny dalekie było od kolorytu sióstr Sisters. Jeśli było w nim dużo zabawy, to tylko dzięki pogodnemu usposobieniu Krysi i jej wiary "że nadejdzie lepszy czas". Bo życie aktorki obfitowało w dramaty. Jako dziecko została sierotą, bo jej rodzice nie przeżyli wojny. Może dlatego w dorosłym życiu bała się założyć własną rodzinę? Choć bardzo pragnęła zostać matką, stworzyć dom, dla ludzi, pełen dobra i miłości. Dwa razy wychodziła za mąż. Pierwszy raz za piosenkarza Włodzimierza Rylskiego. Ale źle się czuł w polskiej rzeczywistości i wyjechał do Niemiec. A ona, z racji wcześniejszych traumatycznych przeżyć, nie chciała żyć wśród ludzi, którzy mówią po niemiecku...

Drugi raz miłość ślubowała koledze z STS-u, Andrzejowi Przyłubskiemu. Ale życie dwóch temperamentnych artystów nie było tak sielskie, jak tego oboje pragnęli. Rozstali się, ale pozostali w przyjaźni. Wiele lat po rozwodzie, kiedy umierał na raka, to ona czuwała przy jego łóżku.

To z drugim mężem pani Krystyna adoptowała dziewczynkę, którą matka zostawiła w szpitalu jako miesięczne niemowlę. - Kiedy zabrałam Julkę ze szpitala, miała 3,5 roku. Była zaniedbana, znała tylko kilka słów: "piciu", "nie cie". Uczyła się z trudem, ale codziennie miała moje wsparcie - opowiadała aktorka. Niestety, później adoptowana córka była już tylko źródłem niekończących się trosk. Nie uczyła się, nie chciała pracować... - Nie chcę o niej mówić, to bardzo bolesny dla mnie temat - mówiła nam przed laty pani Krystyna. Ale robiła co mogła, by adoptowanemu dziecku było jak lepiej w życiu. Choć ją samą dotykały problemy: co będzie jutro?

Jak Irena Kwiatkowska (+98) w słynnym "Czterdziestolatku", pani Krystyna była kobietą, która żadnej pracy się nie bała. Kiedy w latach 80. nie miała aktorskich zajęć, założyła galerię nazywaną sklepem rzeczy niepotrzebnych. Malowała pierroty, robiła gałganowe lalki. W swoim domu na Żoliborzu otworzyła restaurację "Pod Podłogą", gdzie serwowała domowe obiadki. Wypiekała z solnego ciasta anioły i malowała. Głównie po to, by za pieniądze ze swoich prac pomagać zwierzętom, o których godne traktowanie walczyła do końca swego życia. Jej przyjaciele mówili, że psy i koty, które zamieszkały w jej domu, to paniska, żyją sobie po królewsku... - Chyba wolę zwierzęta od ludzi - wyznała kiedyś aktorka.

Odeszła otoczona troską i miłością bratanka. Na początku lutego trafiła do szpitala z infekcją dróg oddechowych. Wszystko szło ku dobremu, gdy w nocy 12 lutego nastąpiła zapaść. Do końca był przy niej ukochany bratanek, neurolog i lider zespołu Elektryczne gitary Kuba Sienkiewicz (55). Poruszona do głębi niespodziewaną stratą Olga Lipińska żegnała przyjaciółkę słowami: "Ogromny kawał świata mi dziś odjechał. Łzy mi płyną, że Krysi już nie ma. Ona była osobą bardzo ciekawą, twórczą, potrzebną kulturze. Niezastąpioną..."

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji