Artykuły

Po festiwalu Boska Komedia. Wygrały wina i kara

Niespodzianką jest przede wszystkim główna nagroda - w konkursie brali udział laureaci poprzednich edycji Boskiej (np. Michał Borczuch, Monika Strzępka i Paweł Demirski, Krzysztof Garbaczewski, Jan Klata) i nie dostali ani pół nagrody - pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.

Bank z nagrodami rozbiły trzy spektakle: "Sekretne życie Friedmanów", "Będzie pani zadowolona, czyli rzecz o ostatnim weselu we wsi Kamyk" i "Hymn do miłości". "Sekretne życie Friedmanów" krakowskiego Teatru Ludowego (tekst: Marcin Wierzchowski, Daniel Sołtysiński, reżyseria: Marcin Wierzchowski) dostał główną nagrodę i dwie aktorskie: dla Piotra Pilitowskiego (główna rola męska) i Małgorzaty Kochan (drugoplanowa rola kobieca).

"Będzie pani zadowolona" (Teatr Nowy w Poznaniu, tekst i reżyseria: Agata Duda-Gracz) otrzymał nagrody za reżyserię i najlepszą rolę kobiecą (dla Edyty Łukaszewskiej). "Hymn do miłości" (Teatr Polski w Poznaniu, reżyseria: Marta Górnicka) doceniono za muzykę, choreografię, scenografię i kostiumy. Nagrodzono też spektakl Cezarego Tomaszewskiego "Cezary idzie na wojnę" z Komuny//Warszawa (najlepszy zespół - na zdjęciu) i Andrzeja Kłaka za liczne role w "Fuck. Sceny buntu" (Łaźnia Nowa).

Narzekanie na długość przedstawień

Niespodzianką jest przede wszystkim główna nagroda - w konkursie brali udział laureaci poprzednich edycji Boskiej (np. Michał Borczuch, Monika Strzępka i Paweł Demirski, Krzysztof Garbaczewski, Jan Klata) i nie dostali ani pół nagrody. Podczas przedwerdyktowego spotkania z publicznością jurorzy narzekali na długość przedstawień i ich hermetyczność, a także konieczność czytania napisów - może dlatego wybrali spektakl, o którym w uzasadnieniu napisali, że "to przedstawienie o winie i karze rozpisane jak w greckiej tragedii, które poruszyło ich do głębi". Można więc przypuszczać, że z ulgą obejrzeli spektakl o uniwersalnej wymowie.

Zdziwiła mnie nagroda za reżyserię dla Agaty Dudy-Gracz, bo "Będzie pani zadowolona" to spektakl, owszem, efektowny, ale odpychający. Efektowny, bo wiele się na scenie dzieje, groteskowo przerysowane wiejskie wesele hula jak szalone na scenie i poza sceną, a każdy z licznych bohaterów też jest groteskowo przerysowany, od niegustownych kostiumów począwszy, na zawartości umysłu skończywszy. Wieś w tym spektaklu jest sztucznym konstruktem złożonym z grubych stereotypów, łącznie z "elementami metafizycznymi", czyli obecnością Widzącej, zwanej Czarcią Pizdą, jej widzeniami, śpiewami i cudami (sygnalizowanymi niebieskim światłem i powiewającymi białymi firankami).

Na weselu pojawia się też umazana krwią zjawa - zamordowany brat panny młodej. Wyłażą też inne demony, we wsi Kamyk nie ma bowiem nikogo bez winy. Nie ma też nikogo normalnego, zwyczajnego, choć trochę do nas podobnego. Duda-Gracz prezentuje swoich bohaterów jak okazy etnograficzne w parku tematycznym "wieś polska, gdzie doszło do zbrodni". Miejscu wystarczająco odległym od naszych doświadczeń, żebyśmy mogli się poczuć bezpiecznie: to nie my przecież, to kolekcja malowniczych prymitywów. Nic dziwnego, że zabili, a teraz się z tym męczą.

Hymn do miłości

Z dwóch wesel w konkursie Boskiej Komedii znacznie ciekawsze od wesela we wsi Kamyk było wesele we wsi Bronowice; co prawda nikogo tam nie mordowano, ale też były zjawy, a Wyspiański jednak jest lepszym pisarzem niż Duda-Gracz. Ale "Wesele" wyreżyserowane przez Jana Klatę w Starym Teatrze nie dostało żadnej nagrody.

W "Hymnie do miłości" jurorzy docenili minimalizm plastyczny: scenografię Roberta Rumasa (podest i ściana z tyłu) i kostiumy Anny Marii Karczmarskiej (zwykłe ubrania). A także muzykę Teoniki Rożynek i choreografię Anny Godowskiej, czyli język spektaklu, który jest śpiewany, mówiony, szeptany, krzyczany, pełen kunsztownie zorganizowanego ruchu.

Trudno w "Hymnie" oddzielić od siebie poszczególne składniki, ale najważniejszy wydaje się w nim tekst - złożony z fragmentów pieśni patriotycznych, wypowiedzi z mediów, komentarzy internetowych dotyczących kwestii wspólnoty i tego, jak ta wspólnota się zamyka, izoluje, broni przed obcymi. Świetny, choć przygnębiający spektakl.

Bawi i prowokuje

"Cezary idzie na wojnę" dostał nagrodę za najlepszy zespół, i słusznie. Zespół składający się z czterech aktorów i pianistki (wszyscy przedstawili się jako Cezary Tomaszewski) potrafi wszystko - śpiewać, grać, tańczyć, wykonywać akrobatyczne ewolucje.

Czytanie regulaminów wojskowych określających kategorie zdrowotne, śpiewanie patriotycznych pieśni Moniuszki i tańczenie sławnych choreografii (np. "Popołudnie fauna" Niżyńskiego) czy przemierzanie sceny gimnastyczną gwiazdą bawi, ale prowokuje też refleksje na temat normatywności i nienormatywności ciała, potrzeb wpisania się w "tradycyjną" narrację, dopasowania do wyobrażeń o mężczyźnie godnym pójścia na wojnę, czyli prawdziwym mężczyźnie.

Jury doceniło też brawurową rolę (a raczej role) Andrzeja Kłaka w "Fuck. Sceny buntu" Marcina Libera. Trudno się z tym nie zgodzić, bo Kłak, zwłaszcza jako "Chrystus polskiego teatru" w początkowych scenach spektaklu, jest znakomity.

Spektakle konkursowe oceniali: Reem Allam (Egipt), Cesar Augusto (Brazylia), Jurriaan Cooiman (Belgia), Matthias Pees (Niemcy), Diane Rodriguez (USA) i Ji-Young Won (Korea).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji