Artykuły

Alina Janowska: Pozdrów naszego męża

Pacjentom swojej przyjaciółki śpiewała piosenki, recytowała, a nawet pisała wiersze z dedykacją po to, aby umilić czas przed wizytą w gabinecie stomatologicznym. Aktorka Alina Janowska była częstym gościem w domu państwa Dewerów w Ludźmierzu.

Pewnego dnia Alina Janowska wymyśliła sobie sesję zdjęciową z kapeluszami na podhalańskiej łące.

To była przekochana osoba. Potrafiła tak po prostu do kogoś podejść, porozmawiać. Tak też pojawiała się u moich pacjentów - wspomina Danuta Dewera, która mieszka w Ludźmierzu, przy drodze do Zaskala. W domu ma gabinet stomatologiczny. Wizyty znanej aktorki w poczekalni obrosły już w legendy. - Mówiłam Alinie, że idę do gabinetu, a ona może sobie jeszcze pospać. Ale z mojego gadania nic nie wynikało. Nasz miły gość pojawiał się w ulubionym dresiku i zagadywał pacjentów w poczekalni. Śpiewała specjalne utwory, a nawet recytowała wiersze, często z dedykacjami - opowiada pani Danuta.

W domu Dewerów aktorka traktowana była jak członek rodziny. Uwielbiała ciepło, dlatego gospodarze mieli dla niej dodatkowe koce do przykrycia. - Nasze dzieci, jak tylko wiedziały, że przyjeż dża ciocia Alina - bo tak ją nazywaliśmy, to zaraz były w domu - śmieje się pani Danuta. - Potrafiliśmy całymi godzinami rozmawiać o różnych sprawach. Często prowokowałem tematy o sztuce, aktorstwie. Mogę powiedzieć, że mocno ją z tego tematu przepytałem. To była niezwykła frajda dla ucha i serca móc słuchać o historiach z Dymszą, Osiecką czy Kwiatkowską - wspomina aktor Mateusz Dewera. Dobrze też pamięta, że "Ciocia Alinka" przywoziła z Warszawy wiele książek, filmów, które były niedostępne. - Pewnego dnia wchodzę do domu, a tu wszyscy pod przewodnictwem cioci oglądają koncert laureata Konkursu Chopinowskiego. Zresztą często nas zachęcała do wspólnego spędzania czasu, który wykorzystywaliśmy na obcowanie z kulturą - wspomina Mateusz.

Przekonuje, że Alina Janowska, pomimo doświadczeń wojny, potrafiła żyć pełnią życia.

- Dawała siebie całkowicie, była wzorem do naśladowania, a przy tym z tak wielkim humorem potrafiła uczestniczyć w przeróżnych wydarzeniach. Była gwiazdą na naszym weselu, ale nie przez to że była znaną aktorką. Po prostu swoją pozytywną energią zaraziła niemal wszystkich gości, były wspólne tańce, recytowanie wierszy. Potrafiła przebić balon ze stresem, który ogarniał nas - nowożeńców - wspomina aktor.

Alina Janowska chętnie odwiedzała sanktuarium w Ludźmierzu, ale bywała też w nowotarskich kościołach. I tutaj jest pozytywna energia dawała o sobie znać. - Po jednej z Mszy Św., w której uczestniczyliśmy, chyba w kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa, wkroczyła z impetem do zakrystii i zrobiła lektorom szybkie warsztaty z ładnego czytania. Oczywiście odbyły się one w niezwykle cieplej atmosferze - zapewnia pani Danuta.

Dewerowie podkreślają, że Alina Janowska miała doskonałą pamięć. - Podczas wspólnego obiadu albo w samochodzie, gdziekolwiek, potrafiła nagle poprosić o ciszę i zaczynała deklamować fragmenty zapomnianych utworów poetyckich, piosenek. Musiała to zrobić już, bo jak tłumaczyła, to by jej uciekło z pamięci - wspomina pani Danuta.

- Jeździłyśmy też do Zakopanego czy Chochołowi. Zawsze naszym kierówcą był mój kochany mąż Marek. Alina, ilekroć dzwoniła do nas, to na pożegnanie mówiła: "Pozdrów naszego męża".

W Chochołowie Alina Janowska odwiedzała swoją przyjaciółkę - Rozalię Bochnak. Panie znały się od przeszło pół wieku. Miałem przyjemność uczestniczyć w jednym z takich spotkań. Aktorka wzięła udział kilka lat temu w rocznicy wybuchu powstania chochołowskiego. Wszyscy byli zaskoczeni, co taka znana aktorka robi na uroczystości w Chochołowie. Ona jednak szybko wyjaśniła sytuację. Kiedy poprosiłem ją o wywiad, nie czekałem długo na odpowiedź. Pani Alina chwyciła mnie za rękę i powiedziała: - Chodź ze mną do mojej przyjaciółki, tam się wszystkiego dowiesz. Po chwili byliśmy już w starej chałupie Rozalii Bochnak. - Oglądał pan "Czarci żleb"? -zapytała, kiedy chciałem dowiedzieć się o początkach przyjaźni aktorki z góralką. Kiedy zaprzeczyłem, rzuciła zawiedziona: To pan nic nie wie.

- Poznałyśmy się z Rozalką podczas kręcenia tego właśnie filmu tutaj, w Chochołowie, w 1948 r. - wyjaśniła pani Alina i prosiła, by zachęcić czytelników do zobaczenia tego filmu.

- Alino, ty mos juz telo roków, skąd biere się ta twoja energia? - pytała wtedy pani Rozalia. Aktorka opowiadała o pływaniu, jeździe konnej, narciarstwie. Jej ulubioną górą był Kasprowy Wierch, przekonywała, że wszystkie okoliczne trasy ma zaliczone.

Na zdjęciu: Alina Janowska w filmie "Czarci żleb".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji