Artykuły

Świeżo odkurzone

Trochę z chęci eksperymentowania, a bardziej z braku odpowiednich tekstów robimy dzisiaj literaturę ze wszystkiego: z manifestów politycznych, z prywatnej korespondencji, z wycinków prasowych i drobnych ogłoszeń. Nic w tym ostatecznie złego, jeśli tylko nie będziemy sądzili, że wycinanki te zastąpią nam głębsze zamyślenie nad człowiekiem, które znamionują prawdziwe dzieła sztuki.

Takie właśnie wnioski nasuwały się przy oglądaniu widowiska Lidii Zamkow "Zdobyty horyzont". Do poszarpanej w obrazki opowieści Morcinka o trudnych losach Kurta Krausa dodała ona goryczy Brechta i rewolucyjnej i żaru Majakowskiego, otrzymując w ten sposób panoramiczny film o walce ludu śląskiego, przy czym akcję tłumaczyły i posuwały intermezza, z których jedne bardziej były udane (litania za poległych, makieta pola walki), inne zaś raziły sztucznością (relacja z wysadzenia mostu). Poznaliśmy dzięki temu widowisku może nie tyle fragmenty naszej historii, przestylizowane na rewolucyjną metaforę, ile trafnie ujęte postacie twardych i zadziornych Ślązaków (Herdegen, Kamas, Połoński, Bazak, Ziętarski).

Jeszcze dalej w stylizacji poszło widowisko Brylla "Żołnierze", usiłujące wykorzystać teatr słowa do opowieści o berlińskim szlaku bojowym. Przerzucana z ust do ust relacja mówiła nam o historii widzianej żołnierskimi oczyma, a więc niejako od dołu, od nieistotnego dla późniejszych historyków szczegółu. Te naiwne, chropowate relacje z listów stawały się mało komunikatywne w formie poetyckiego chóru, na tle którego naturalistycznym akcentem był żywy siwek wprowadzony przed kamery. Nie zawiodła natomiast wykonawcza część widowiska, świadcząc o tym, że dorabiamy się doborowej stawki aktorów telewizyjnych (Damięcki, Nalberczak, Turek, Zapasiewicz).

Bezbłędnie chyba dobrano wykonawców do interesującej sztuki Halla "Błękitny patrol" (reż. Sykała). Demaskowała ona nieludzkie prawa wojny na przykładzie ćwiczebnego patrolu, który nieoczekiwanie staje wobec jej bezlitosnych wymogów. Żołnierze w angielskich mundurach (choć w reakcjach może bardziej polscy niż angielscy) byli prawdziwi - prawdziwi ze wszystkimi odruchami, z przerzucaniem się z nastroju grozy i strachu do błazenady i gburowatości. Technika telewizyjna zbliżyła ich nam jeszcze bardziej, pozwalając śledzić każde drgnienie twardy. Kwieciły tu triumfy chyba po równi: sam tekst i jego interpretacja (świetny sierżant - Fogiel, Kubicki, Sobolewski, Szewczyk, Sabara, Sobiesiak, Niemczyk, przekonujący jeniec japoński - Przybyła).

Wydaje się, że warto czasem dobierać sztuki teatralne specjalnie dla poszczególnych aktorów, dając im możność zaprezentowania telewidzom wszystkich swoich możliwości. Na razie, jakoś chyba przypadkowo, wytworzył się ten typ popularyzacji sztuki aktorskiej w teatrze niedzielnym. Następną z kolei wspaniałą kreację stworzył w nim Fijewski w sztuce według opowiadania Makuszyńskiego "Duet" (reż. Antczak). Dzięki niemu paryski włóczęga stał się właściwym bohaterem tej opowieści, z lekka w założeniu ironicznej, przesentymentalizowanej i przegadanej, usuwając w cień innych wykonawców (Gogolewski, Zarnecki). Mądry filozof życia, trochę clown, a trochę niebieski ptaszek potrafił tak zafascynować widza swoją osobowością, że patrzyło się bez zniecierpliwienia na ową opowiastkę, napisaną w nieznośnej już dla dzisiejszego widza manierze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji