Artykuły

Najsłynniejsze polskie poprawiny

Dokładnie 117 lat [20 listopada] temu krakowski poeta Lucjan Rydel poślubił Jadwigę Mikołajczykówną, córkę gospodarza z Bronowic - pisze Julia Kalęba w Polsce Gazecie Krakowskiej.

20 listopada 1900 roku Kraków budził się ze snu jak zwykle. Poranne gazety witały mieszkańców informacją o budowie ozdobnego muru, otaczającego gmach duchownego seminarium diecezjalnego od strony Wawelu i Plant, chwalono się odznaczeniem z Wiednia, które cesarz nadał dyrektorowi Akademii Sztuk Pięknych, Julianowi Fałatowi. W kronice policyjnej podawano, że złodziej skradł złoty zegarek niejakiemu Izydorowi Birnbachowi przy ulicy Krakowskiej. Ktoś ogłaszał, że ma do wynajęcia od zaraz: pokój kawalerski z przedpokojem o dwóch oknach na piętrze przy ulicy św. Marka 8 oraz stajnie na dwa konie, suchą i ciepłą -"dokładne informacje do wiadomości na miejscu u stróża". W Teatrze Miejskim zapowiadano spektakle "Dom otwarty" Michała Bałuckiego i "Spirytystów" Gustawa Mosera.

I nikt nie mógł wtedy przypuszczać, że ślub, który właśnie odbył się w kościele Mariackim -poety Lucjana Rydla z chłopką Jadwigą Mikołajczykówną, odnotowany w prasie w kilku zdaniach, stanie się kanwą słynnego dramatu, który przejedzie do kanonu literatury polskiej i czytać go będą następne pokolenia Polaków.

Tłumy pod kościołem

Dokładna data ślubu była prawie do samego końca trzymana w tajemnicy. Mimo to na Rynku gromadziło się wielu gapiów, żądnych sensacji towarzyskiej - podobnej do tej sprzed lat, kiedy pisarz i artysta malarz Włodzimierz Tetmajer żenił się z Anną Mikołajczykówną.

- Uroczystość odbywała się w kaplicy bocznej kościoła Mariackiego, ponieważ była ona parafialną kaplicą Bronowie Małych, skąd pochodziła panna młoda - mówi Katarzyna Siwiec, autorka książek o Krakowie.

Lucjan Rydel, poeta z szanowanej, krakowskiej rodziny brał za żonę wiejską dziewczynę - Jadwigę Mikołajczykówną, najmłodszą córkę Jacka Mikołajczyka. Wszystko zaczęło się wcześnie rano w podkrakowskich wówczas Bronowicach. O godz. 7 w domu Mikołajczyków podano śniadanie, a godzinę później pojawiła się Helena Rydlowa (ojciec pana młodego zmarł w 1895 r.), która razem z Mikołajczykami udzieliła młodej parze błogosławieństwa.

- "O 9 rano w cudny, słoneczny, ciepły dzień jesieni pędziliśmy do Krakowa. Na Rynku tłumy ludzi. Wzdłuż linii A-B, aż do samego kościoła, stało kilka tysięcy osób, wśród nich mnóstwo, którzy witali nas z powiewaniem kapeluszów" - relacjonował w liście do przyjaciela Lucjan Rydel.

Zaraz za młodą parą, ulicą Karmelicką i przez cały Rynek, zmierzały pod kościół wozy chłopskie, a w nich - w sukmanach i barwnych gorsetach, z wieńcami, przybywali bronowiccy gospodarze z rodzinami. Świątynię wypełniono po brzegi. Państwo młodzi zajechali na plac św. Barbary i ledwo przedostali się do kaplicy.

- "Ścisk był taki, że Matkę moją i rodzeństwo i krewnych, i przyjaciół zaproszonych - nieproszeni spektatorowie wyparli na kościół" - kontynuował w tym samym liście Lucjan Rydel (całą rodzinę udało się odnaleźć po pół godzinie).

Obrażony Wyspiański

Wśród gości weselnych byli m.in. znani krakowianie - Kazimierz Tetmajer, Rudolf Starzewski, Tadeusz Boy-Żeleński, wreszcie - w roli świadka - Stanisław Wyspiański wraz z żoną, Teofilą. Obecność tych ostatnich wcale nie była taka oczywista - przez niedopatrzenie żona artysty nie została zaproszona na wesele i Wyspiański śmiertelnie się o to obraził.

- "Odmawiam Ci świadkowania w kościele przy twoim ślubie; wczorajsze zachowanie się twoje pomijające zupełnie wszelkie najskromniejsze nawet wymagania hiszpańskiego ceremoniału zaprosin, jaki w całej Polsce panuje, uwalnia mnie w zupełności od zadośćuczynienia prośbie twojej" - napisał Wyspiański dni przed ślubem w liście do Lucjana Rydla.

Sprawę udało się naprawić w ostatniej chwili i wszystko przebiegło zgodnie z pierwotnym planem.

Po ślubie nowożeńcy nie od razu udali się na wesele do Bronowie. Z relacji pana młodego (lubił na piśmie dokumentować wszystko, co przeżył) wynika, że najpierw wybrali się do Heleny Rydlowej. Tam miało być śniadanie dla gości z miasta - weselnicy z Bronowie w tym czasie zjedli posiłek w kawalerskim mieszkaniu Rydla. Dopiero w południe orszak ruszył za Kraków. Wtedy w Bronowicach, w karczmie Hirsza Singera, mogła rozpocząć się zabawa.

Sukmany i fraki

- Wesele, które opisał Wyspiański, naprawdę odbyło się następnego dnia, w poprawiny - wyjaśnia Katarzyna Siwiec. - W jednym domu nie zmieściliby się wszyscy goście, więc tańce i rozmowy, które znamy z jego dramatu, odbywały się w domu Włodzimierza Tetmajera, a na posiłek udawano się do Mikołajczyków.

Czepiny, zgodnie z tradycją, rozpoczęły się późnym wieczorem. W drugi z czterech dni słynnego wesela.

- "Był widok jedyny w swoim rodzaju i zupełnie niezwykły, kiedy u Tetmajerów zasiedli przy stole panowie we frakach, a między nimi wiejskie kobiety w wyszywanych gorsetach i w koralach na szyi i panie w sukniach wizytowych i chłopi w sukmanach. A najmilsze z wszystkiego było to, że całe tak nadzwyczajnie dobrane towarzystwo było bardzo swobodne i wesołe i najwidoczniej wybornie się bawiło" - wspominał potem pan młody.

Skandal wokół spektaklu

Tylko Wyspiański stał oparty o futrynę drzwi. W czarnym surducie wpatrywał się we wszystkie tańce, obrzędy. Przysłuchiwał się rozmowom gości. Dwa miesiące później, w lutym 1901 r., na biurku dyrektora Teatru Miejskiego w Krakowie położył pierwszy akt nowego dramatu pt. "Wesele".

Skandal zawisł w powietrzu, kiedy w mieście pojawiły się zapowiedzi spektaklu.

- Poszło o afisze, które przedstawiały autentyczne fotografie Haneczki, Maryny i Zosi, podpisane prawdziwymi imionami - wyjaśnia Katarzyna Siwiec. - Pani Pareńska, matka Zosi i Maryny oraz pani Rydlowa, mama Haneczki, były bardzo zakłopotane tym, że wizerunki ich córek pojawiły się na plakacie teatralnym. Obawiały się, że przez to panny mogą mieć kłopot ze znalezieniem stosownej partii.

Rydlowa na własny koszt zorganizowała druk nowych plakatów ze zmienionymi imionami dziewcząt. Haneczka została zastąpiona Krzysia, Marynę zamieniono na Klarę, a Zosia została Anielą. Zmiany (z których Wyspiański nie był zadowolony) obowiązywały aż do czasu, gdy autor zabronił dyrektorowi teatru, Józefowi Kotarbińskiemu, wystawiania swoich sztuk.

Krakowska publika bez trudu odgadła pierwowzory postaci. Wśród weselnych gości reakcje były różne. Hrabia Stanisław Tarnowski tak oburzył się sceną z Hetmanem (magnatem, symbolem narodowej zdrady), że demonstracyjnie wyszedł w czasie przedstawienia z teatru. Na sztukę z entuzjazmem zareagowali za to Włodzimierz Tetmajer, Kazimierz Tetmajer (Poeta) czy Rudolf Starzewski (Dziennikarz).

Również sam Rydel był zadowolony ze spektaklu, choć miał żal do Wyspiańskiego, że nieprawdziwie ukazał jego żonę jako prostą chłopkę - w rzeczywistości Jadwiga była skromną, piękną i delikatną kobietą.

Ponadczasowe arcydzieło

Dramat, któremu nie wróżono powodzenia, okazał się wielkim sukcesem. Po premierze zebrał pozytywne recenzje krytyków, a spektakl nie znikał z afiszy i zapowiedzi teatralnych. Geniusz autora sprawił, że sztuka uznawana jest za arcydzieło dramaturgii.

- Koloryt ludowy jest tylko warstwą zewnętrzną. I właśnie na tym polega fenomen tej sztuki, że w oparciu o realia konkretnego wesela pańsko-wiejskiego z listopada 1900 roku, Wyspiański tworzy wielki dramat narodowy. Stawia zasadnicze pytania o to, kim są współcześni mu Polacy, czy są zdolni do wielkiego czynu, o którym mówią. To surowy osąd ówczesnego społeczeństwa, który uruchamia całą naszą narodową historię - komentuje prof. Franciszek Ziejka, historyk literatury polskiej i były rektor UJ.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji