Artykuły

Nie mogłam pozostać milcząca

Przed wakacjami ogłosiliśmy - wraz z Teatrem "Groteska" - konkurs na recenzje z maskowej inscenizacji w tymże teatrze "Skąpca" Moliera, w reżyserii Romany Próchnickiej. Laureatami konkursu - jak swego czasu podawaliśmy, odkładając uroczystość wręczenia nagród do początku sezonu - zostali: I narody: TADEUSZ NYCZEK, MARTA FIDZIŃSKA, ZBIGNIEW WNĘK; II nagrody: mgr OLIMPIA NAPOLSKA, DANUTA BRZESKA, GRAŻYNA KRÓLIKIEWICZ; wyróżnienia; KRZYSZTOF MIKLASZEWSKI, IWONA BALIŃSKA (KÓŁKO POLONISTYCZNE IV LICEUM OGÓLNOKSZTAŁCĄCEGO Nowy sezon rozpoczął się, czas zakończyć konkursową imprezę. W dniu dzisiejszym, o godz. 18 w sali "Groteski" przy ul. Skarbowej 2, odbędzie się - przed przedstawieniem "Skąpca" - spotkanie na scenie a laureatami konkursu, połączone z wręczeniem nagród (lornetki, wydawnictwa teatrologiczne, roczne abonamenty na premiery "Groteski"). Główną nagrodę - druk najlepszych prac realizujemy poniższą publikacją oraz przedrukiem dwu pozostałych recenzji - czołowych laureatów w specjalnej wkładce do programu "Groteskowego" Skąpca.

SZANOWNA PANI REŻYSER!

List mój jest z pewnością dla Pani zaskoczeniem, dlaczego właśnie ja i właśnie do Pani. Przyznaję, że jest to korespondencja może niecodzienna, ale nie mogę skwitować milczeniem tego, co widziałam w "teatrze Pani". Równocześnie pragnęłabym uprzedzić, że nie chcę, by list mój przerodził się w recenzję, gdyż dziwnie słowa tego nie lubię, choć zdaję sobie sprawę, że jest ono chyba jednak nie do uniknięcia.

Nie przypuszczałam, że podtytuł "Groteski", sygnalizujący, iż jest to Teatr Lalki i Maski, może zawierać w sobie tak dużo treści. Przeciętny widz teatralny kojarzy sobie teatr maski z tym, czego kiedyś nauczono go w szkole o teatrze greckim i rzymskim. Wie zatem, że grali tam sami mężczyźni na koturnach i w maskach, a po dłuższej chwili może z trudnością wymieni kilku starożytnych dramaturgów. Ale o tym, by przeniósł niejako w myślach maskę do współczesnego teatru, nie może być mowy, a jeżeli już to zrobi, to z wielkim trudem.

Dlaczego tak się dzieje? Chyba dlatego, że bardzo rzadko ma możność oglądania przedstawień w tej konwencji scenicznej. Maska pojawia się na scenach sporadycznie i dlatego uważam za wielką zasługę Pani, iż możemy oglądać takie przedstawienie w Krakowie.

Zaproponowała Pani Molierowskiego "Skąpca", który stanowi żelazną pozycję repertuaru teatralnego. Nie jest to pełen uczucia "Mizantrop", ani też wesołości "Lekarz mimo woli". Tu Molier posługuje się sceniczną konwencją, tradycyjnymi typami, sytuacjami, brak jest w tej sztuce interesujących charakterów (z wyjątkiem Harpagona). Jest to jednak rzadka, wykraczająca daleko poza ramy klasycznej komedii sztuka Moliera, która w ładunku humoru przynosi - pozornie okryte komiczną formą, a w gruncie rzeczy obnażone, smutne - prawdy życia. Fakt ów stanowi o tym, że przymykamy oczy na formę i język samego utworu, zdając sobie sprawę, iż autor nie mógł go udoskonalić, gdyż tworzył swe sztuki w olbrzymim tempie, będąc zarazem autorem, dyrektorem teatru i nadwornym dostawcą królewskich rozrywek.

Toteż w "Skąpcu", gdzie owo tempo i gorączka twórcza uwydatnia się najsilniej, Molier, chcąc pokazać pewien konkretny, smutny epizod z życia, nie potrafi ustrzec swej sztuki od tego, by nie stała się składanką zestarzałych pomysłów - zarówno komediowych, jak i scenicznych. Brak jej owej misternej i nieskazitelnej budowy, jaką miał "Mizantrop", gdzie całe działanie wynikało z jednego motywu ("mizantropii" Alcesta), przeciwnie - znajdujemy tu aż cztery motywy akcji, z których żaden nie jest samowystarczalny, lecz lekko zazębia się z drugim, dając złudzenie konsekwentnego rozwoju, by wreszcie rozpłynąć się w czysto formalnym i sztucznym zakończeniu. Stąd musimy spoglądać na "Skąpca" analityczno-krytycznie.

Pani, wierna teatralnemu szyldowi, przedstawia "Skąpca" w maskach. Wydaje mi się, że przedsięwzięcie to jest nieco ryzykowne, a tym samym odważne. I to z dwóch względów: starsze pokolenie kojarzy sobie Harpagona z Ludwikiem Solskim, a nieco młodsze - z Gustawem Holoubkiem, co jednak wcale nie znaczy, że ich wyobraźnia nie dysponuje innymi portretami tego "sympatycznego staruszka". Tymczasem przychodząc do "Groteski" oglądają monstrualnie brzydka maskę, która nie przypomina ani Solskiego, ani Holoubka, mało co odpowiada ich wyobrażeniom, ale w całości jest bardzo "harpagonowska".

W tym przedstawieniu maska spełnia wielką rolę, bo choć ogranicza ekspresję aktorskiej kwestii i redukuje do zera mimikę, to równocześnie utrwala pewien specyficzny wyraz twarzy, który byłby nie do uzyskania przez zwykłą charakteryzację. Tak dzieje się w wypadku Harpagona, którego maska jest bardzo brzydka, nienaturalnie wydłużona i utrzymana w jednym, popielato-mysim kolorze. I tak jak Harpagon jest główną postacią utworu, tak jego maska jest najlepszą maską przedstawienia. Wyraz tej "twarzy" symbolizuje całą jego sylwetkę i charakter. Jej plastyka, bardzo wyraźnie podkreślająca chorobę, na jaką cierpi Harpagon, sprawia, że momentami wydaje nam się , nawet, iż maska przemawia. To jest już zasługa Pani współpracowniczki, p. Joanny Braun, będącej autorem maskowych fizjonomii.

Dlatego wydaje mi się, że na pytanie, które często padało w dyskusji po przedstawieniu, czy słuszne jest zestawienie Molier + maska, znajduje jednoznaczną odpowiedz. Jestem bowiem zdania, że tego rodzaju uwspółcześnienie utworu, który znamy prawie na pamięć, jest konieczne, gdyż zarówno przedstawia sztukę w nowych barwach, jak i pobudza naszą wyobraźnię, będącą w wielu spektaklach bierną uczestniczką.

Szczególnie dobrze wypadł w maskach właśnie "Skąpiec", którego fabuła i kompozycja, jak zostało już wspomniane, nie reprezentują najwyższego poziomu artystycznego. W chwilach ,gdy pewne sytuacje zmierzają do groteski, maska staje się niezastąpioną formą wypowiedzi-dla całego przedstawienia. Choć jest ona wciąż ta "sama, to zasługą aktorów przemawia do nas w różnorodny sposób. Przykładowo: choć twarz Harpagona jest jedna, to w chwili, gdy ma wyprawić kolację i cierpi męki przy każdym wydanym groszu, wydaje nam się komiczny - natomiast w scenie spotkania się Harpagona-lichwiarza z Kleantem-rozrzutnikiem postać Harpagona staje się dramatyczna.

Kostiumy, peruki i maski przed-- stawienia są bardzo odestetyzowaną gmatwaniną i stertą kolorowych szmatek, wstążek i włosów. Cała jednak owa "optyka" z powodzeniem zastępuje te sprawy, które nie są do uzyskania w zwykłym teatrze. Same maski są zróżnicowane na: rozszerzone u góry a dołem zwężone (Kleant i Eliza) i zwężone u góry a dołem rozszerzone (Jakub i Walery). Dlatego na całym tym kolorowym, ale niestarannym tle Harpagon - którego maska jest wydłużona, poruszającym się w popielatym kostiumie, opatrzonym mnóstwem kieszeni i kluczy - przypomina pełzającego po świecie robaka.

Scenografia "Skąpca" wywołała wśród widzów kontrowersyjne opinie. Jedni twierdzili, że jest przeładowana, choć w samym założeniu prawidłowa. Drudzy, do których należałam ja, wyznawali pogląd, że jest w swej symbolice idealna, reprezentująca wysoki poziom artystyczny. Opozycjonistów naszych przekonywaliśmy stwierdzeniami, w rodzaju: przecież jesteśmy w domu skąpca". Należy żałować, że w dyskusji po spektaklu twórczyni dekoracji p. J. Braun nie zabrała głosu. Być może jej zdanie wyjaśniłoby pewne niejasności.

Z radością mogłam zauważyć, że w bardzo dobry sposób panuje Pani Reżyser nad szczegółami, których w sztuce jest mnóstwo. Przejawiają się w różnych sytuacjach i maja różną wymowę. Tworzą one to drugie, rzadko zauważalne i doceniane tło, wypełniające luki tła właściwego. Już sam fakt interpretowania tekstu na tle muzyki i dalej - owe symboliczne kanapki, tak żarłocznie zajadane przez Walerego i Elizę, umowna sól do kanapek, podglądanie przez szpary, worki z sianem, karty do wróżenia kostium Jakuba itd. - sprawiły, że sztukę oglądało się o wiele przyjemniej. Przykładowo: w chwilach, gdy Strzałka i Frozyna kradną Harpagonowi świeczki, na twarzach, widzów pojawiał się uśmiech, rozładowujący ciężkie sytuacje dialogowe. Dlatego rola tych epizodycznych szczegółów spektaklu jest podobna do małych cegiełek, budujących dużą budowlę.

Za wielką zasługę Pani uważam doskonałe ustawienie aktorów. Mimo wielkich trudności, jakie nastręcza gra w masce, przedstawiali poszczególne postacie w sposób tak sugestywny, że czasem ulegaliśmy optycznemu złudzeniu, gdyż wydawało nam się, że ta ukształtowana bryła papieru przemawia naprawdę. Tak działo się w przypadku Harpagona, do roli którego wybrała Pani Juliusza Wolskiego. Wystudiował on idealnie ruchy właściwe skąpemu starcowi, dlatego też gra jego ciała ożywiła maskę. Za popisową rolę w masce uważam kreację Stanisława Urbaniaka, który po scenie kręcił się jak fryga, przedstawiając swego Strzałkę z taką werwą, że aż dziw bierze, w jaki sposób aktor ten pokonywał trudności, na jakie napotykał w czasie współpracy z maską.

W pospektaklowej dyskusji kierownik literacki Henryk Vogler zdradził, iż teatr pragnie kontynuować rozpoczęte zadanie i dalej przedstawiać klasyków w maskach. Wydaje się to przedsięwzięciem dobrym, choć w rzeczy samej trudnym.

*

Moje obawy spełniły się. Wszystko to, co miało być listem, przerodziło się w recenzję, której uwagi i spostrzeżenia mogą być dla Pani mało istotne, ale nie wątpię, że zostaną przez Panią przyjęte życzliwie, gdyż nie mogłam pozostać milcząca wobec tego, co zobaczyłam.

"Skąpca" uważam za pewnego rodzaju wydarzenie w teatralnym życiu Krakowa, choć zdaję sobie sprawę, że w stosunku do niego trzeba znaleźć nowe kryteria oceny, bo szablon recenzji, doskonale nadający się do zwykłego przedstawienia, nie pasuje do tego rodzaju konwencji scenicznej.

Sądząc, że wiele razy będziemy mieli jeszcze okazję podziwiać pracę Pani na scenie "Groteski", życzę dalszych sukcesów.

MARTA FIDZIŃSKA

uczennica I Liceum im. Nowodworskiego

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji