Artykuły

Taniec i obraz, magia i rzeczywistość

"Balety polskie" w choreogr. Roberta Bondary, Jacka Tyskiego i Jacka Przybyłowicza w Teatrze Wielkim-Operze Narodowym w Warszawie. Pisze Anna Czajkowska w Teatrze dla Was.

Dzieła wybitnych polskich kompozytorów okresu międzywojnia: Eugeniusza Morawskiego, Aleksandra Tansmana i Karola Szymanowskiego, przygotowane i zrealizowane przez trzech naszych choreografów, Roberta Bondarę, Jacka Tyskiego, Jacka Przybyłowicza, wspaniale prezentowały się podczas premierowego wieczoru w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej. Trzy krótkie etiudy baletowe, taneczno-muzyczne opowieści o odmiennych charakterach i różnorodnych ładunkach emocjonalnych, przygotowane zostały z myślą o tegorocznym, narodowym Święcie Niepodległości. Dlaczego wybór padł na tych, a nie innych kompozytorów? Jak podkreślają twórcy spektaklu - Morawski, Szymanowski, Tansman "byli obywatelami świata i ambasadorami muzyki polskiej", wszyscy wyrośli w polskiej tradycji muzycznej i skutecznie, z pasją promowali polską kulturę. "Balety polskie" to prawdziwy pokaz perfekcji, precyzji oraz techniki opanowanej w stopniu najwyższym; połączenie wielu środków wyrazu, klasyki i współczesności; swoboda działania w przestrzeni i w interpretacji muzycznych utworów. A przede wszystkim taniec pełen ekspresji i bogata plastyka ciała.

Jako pierwszy zaprezentował swoje dzieło Robert Bondara. Jego balet "Świtezianka", na podstawie utworu Eugeniusza Morawskiego, czerpie motywy i inspirację ze znanej Mickiewiczowskiej ballady. Uwspółcześniona historia różni się od tej skomponowanej przez Morawskiego, jednak muzyka, atmosfera pozostały. Warto dodać, że to jeden z najlepszych zachowanych utworów tego kompozytora, bowiem większość jego dzieł spłonęła w pożarach Powstania Warszawskiego. Wszystko dzieje się nad brzegiem jeziora Świteź. W opowieści brak dominującej baśniowości, nierealności rodem z romantyzmu, jednak spora doza tajemniczości, mitycznej symboliki pozostała, również dzięki muzycznej frazie. U Bondary, grupa młodych chłopców i dziewcząt, beztroskich, roześmianych i rozbawionych, spędza wakacje nad jeziorem. Choreograf zmienia znaną nam balladę, wprowadza inny kontekst, nadając jej świeżość i czyniąc bliższą młodemu widzowi. Nie rezygnuje przy tym z atmosfery mroczności. Wynika ona głównie z rozbudowanych portretów osobowości i psychiki głównych bohaterów. Pojawiają się postacie znane z ballady - soliści w rolach Świtezianki, Dziewczyny i Strzelca, a obok nich osiem par tancerzy. W atmosferze beztroskiej, letniej zabawy, spędzają dzień kąpiąc się w falach jeziora i dokazując. Jednak motywem dominującym jest w balecie miłość, zdrada, manipulacja i wierność. Ujmuje czytelna, wciągająca, żywa akcja dramaturgiczna utworu. Zachwyca dopracowana synchronizacja ruchów tancerzy i ich umiejętność przekazywania złożonych emocji. Ruch, mimo swej dynamiki, nie pozbawiony jest lekkości i finezji. Szybkie, ostre zwroty, łagodzone są giętkością. Zachwycająca Yuka Ebihara, jako Świtezianka, to słodycz i łagodność, połączona z dziewczęcym wdziękiem i świeżością. Miotana uczuciem rozpaczy i zazdrości potrafi stać się niebezpiecznie drapieżną. Artystka, nie po raz pierwszy zresztą, urzeka charyzmą sceniczną, wdziękiem oraz perfekcyjną techniką, co pokazuje również w tej charakterystycznej partii. Drobna, dziewczęca figura i wysmakowany taniec w mig potrafią oczarować widza. Jakże odmienny charakter ma Dziewczyna. Znakomita Anna Lorenc, w tej roli, swym impulsywna tańcem świetnie oddaje osobowość bohaterki, emanującej niepokojącym erotyzmem i podstępnością, ostrym sex appealem oraz ciemną stroną kobiecej natury. Jak mówi reżyser - "nawet ja nie potrafię odpowiedzieć sobie na pytanie, czy jest to jedna i ta sama osoba charakteryzująca się osobowością mnogą, czy to są dwie różne osoby?". Odmienność charakterów podkreślają dodatkowo kostiumy obu solistek - biały Świtezianki, czarny - Dziewczyny. Z kolei Kristof Szabo, jako Strzelec, łączy w swym tańcu zarówno siłę, jak i delikatność, perfekcję i miękkość ruchu. Ten młodziutki artysta wyróżnia się piękną sylwetką i siłą wyrazu w tańcu baletowym. Bardzo emocjonalne, perfekcyjnie wykonane i cyzelowane wręcz mistrzowsko pas de deux w wykonaniu solistów, zasługuje na wielkie brawa. Barwna, efektowna orkiestracja i niezwykła siła wyrazu sugestywnej muzyki Morawskiego znakomicie współgra z narracją. Pierwsza część jest lżejsza, z elementami humorystycznymi, łagodniejszymi harmoniami, druga, zdecydowanie bardziej dramatyczna, gęstsza, tańczona tylko przez solistów. To właśnie teraz dochodzi do zdrady - Strzelec, uwodzony przez Dziewczynę, zapomina o Świteziance. Napięcie narasta, muzyka staje się bardziej demoniczna i cięższa. Niezwykła scenografia, minimalistyczna, wysmakowana, podkreśla zmysłowość scen i zmienność ruchu scenicznego. Plaża w pełnym słońcu, zapadający zmierzch - to wszystko jest niezwykle plastyczne i piękne, choć opiera się na prostych elementach i grze świateł. Obraz emanuje nieuchwytną, tajemniczą aurą, dzięki czemu nadaje spektaklowi rys baśniowy, rodem z ballady Mickiewicza.

W drugiej części wieczoru miałam okazję zobaczyć króciutki, ale pełen uroku balet "Na pięciolinii", który opracował i zrealizował Jacek Tyski. Choreograf wykorzystuje tu utwór baletowy "Sextour. Ballet-bouffe" Aleksandra Tansmana, który opowiada o nietypowych, miłosnych przygodach instrumentów: skrzypiec, wiolonczeli, fletu, trąbki i perkusji. Tyski zmienił tytuł napisanego w 1923 roku utworu i dodatkowo wprowadził postać kompozytora Tansmana. W spektaklu pokazał proces twórczy, który odbywa się na oczach widzów - najpierw w wyobraźni artysty, wciąż spoglądającego na swój utwór poprzez instrumenty, potem już realnie, na pięciolinii. Kompozytor (w tej roli Carlos Martín Pérez) obecny jest na scenie i zmaga się z nutowym zapisem. Tansman, w eleganckim stroju ze swojej epoki, wygląda bardzo realnie, a pozostali bohaterowie, wcielający się w skrzypce, wiolonczelę, flet, trąbki i perkusję, już nie. To postacie baśniowe, co podkreślają fantazyjne i pięknie prezentujące się na tancerzach kostiumy. Mikrotematy muzyczne przemijają u Tansmana jak mgnienie, ale Jackowi Tyskiemu udało się uchwycić je i wyeksponować - jego bohater komponuje partie konkretnych instrumentów i na gorąco, na oczach publiczności, zapisuje je na pięciolinii. Na niej zawisną ostatecznie (dosłownie!) tancerze - instrumenty. W króciutkim balecie tancerze doskonale oddają pomysł choreografa, sens i wielopłaszczyznowość tego, co ułożył. Na scenie dostrzec można gry miłosne instrumentów, radosne zabawy, ale i smutek po odrzuceniu, przekomarzanki oraz rozmowy. Tyski szeroko czerpie z baletu klasycznego, występujący artyści tańczą w puentach, ale pojawiają się też liczne elementy z współczesnych technik tańca. Yuka Ebihara w roli Fletu, Carlos Martín Pérez jako Tansman, Mai Kageyama - Bęben, Bianca Teixeira w partii Trąbki, Patryk Walczak - Skrzypce, Rinaldo Venuti - Wiolonczela, Jordan Bautista - Puzon, tańczą z ogromna werwą i baśniowym wdziękiem, oddając charakter swoich bohaterów-instrumentów. Momentami taniec jest niezwykle dynamiczny, jednak dzięki synchronizacji ruchów poszczególnych tancerzy, choreograf osiąga na scenie efekt ładu i harmonii. Z corps de ballet tworzy nie tylko tło dla tańca solistów, ale i ważny element widowiska. Dzięki płynnym zmianom, staje się on wspaniałym akompaniamentem partii solowych. Interesująca, ruchoma dekoracja oraz projekcje wideo uwypuklają dramaturgię spektaklu i jego filmowość, a także rytm oraz różnorodność akcji. Piękne kostiumy, srebrzące i lśniące, z elementami bieli i czerni pasują do charakteru bohaterów rodem z orkiestry, a oprócz tego znakomicie podkreślają fantazyjność baletu.

Finałowy balet, II Koncert skrzypcowy do muzyki Karola Szymanowskiego, w choreografii Jacka Przybyłowicza, stanowi znakomicie zwieńczenie magicznego, baletowego wieczoru. Swe dzieło skomponował Karol Szymanowski w 1933 roku, na prośbę skrzypka Pawła Kochańskiego, który od dawna chciał mieć w swym repertuarze nowy utwór bliskiego przyjaciela. Pełen namiętności, olśniewający arcytrudną wirtuozerią koncert stał się podstawą afabularnego, króciutkiego spektaklu. Duży, pięćdziesięcioosobowy zespół tancerzy znakomicie oddaje jego pogodny, pełen radości czy wręcz euforii, momentami triumfalny charakter, perfekcyjnie wyrażając złożoną ilustracyjność muzyki. Tematy są proste i klarowne, ale to tylko pozornie ułatwia pracę choreografa, bowiem wyprowadzona z nich forma przebiegu muzycznego wcale prosta nie jest, choć pozostaje przejrzystą i logiczną. Stąd pomysł na zmienne sekcje choreograficzne, które przenikają się, zachodzą na siebie i falują. Ruchy tancerzy oddają liryzm i aurę kipiąca od emocji, okiełznanych umiejętnie przez genialną muzykę Szymanowskiego. Solidna konstrukcja, dokładnie określone, czyste w rysunku pozy, subtelne, a jednak emocjonalne, często nasycone namiętnością, pięknie wykończone gesty, czarują i uwodzą publiczność. Przed oczami zachwyconych widzów pojawia się w pewnym momencie skrzypek Jakub Jakowicz, który początkowo gra w kanale. Na kadencję wychodzi na scenę, wiodąc za sobą zespół baletowy. Gra żywiołowo, eksponując ostry rytmicznie, wesoły, taneczny temat. Po kolejnej wirtuozerskiej sekwencji skrzypek wraca do kanału. Intrygująca, choć dość surowa scenografia Borisa Kudlički w tle, wraz z projekcjami wideo, wyświetlanymi na ruchomej płycie, niezwykle trafnie podkreśla abstrakcyjny charakter baletu i jego "oceaniczny" klimat, wzbogacając baletową etiudę o dodatkowe doznania wizualne.

Całością dyrygował Łukasz Borowicz, który prowadził orkiestrę Teatru Wielkiego - Opery Narodowej podczas niezwykłego wieczoru. Należą mu się wielkie brawa, tak samo jak całemu zespołowi Polskiego Baletu Narodowego. Zachwycający spektakl, z ciekawym przekazem, uwypuklonym nie tylko środkami choreograficznymi, ale i elementami dodatkowymi - projekcjami, wysmakowaną scenografią, oświetleniem, kostiumem - na długo pozostanie w pamięci.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji