Artykuły

Szarpanina z fenomenem Kaczyńskiego

"K." Pawła Demirskiego w reż. Moniki Strzępki w Teatrze Polskim w Poznaniu. Pisze Piotr Zaremba w Sieciach Prawdy.

Paweł Demirski i Monika Strzępka spróbowali się zmierzyć w teatrze z postacią prezesa PiS. Skończyło się ciekawą porażką, bo zbyt zawierzyli cynicznym magikom robiącym z polskiej polityki seans taniej psychoanalizy

Wystawienie przez tę parę sztuki "K" jawiło się wielu środowiskom jako gratka, może nadzieja na skandal. Przecież lewicowcy: dramaturg Paweł Demirski i reżyser Monika Strzępka wojują z obecną władzą niemal od pierwszej chwili. Szczególnie mocno atakują jej politykę kulturalną. I oto uczynili bohaterem sztuki Jarosława Kaczyńskiego. Wystawiają ją od soboty 4 listopada w Teatrze Polskim w Poznaniu, którego dyrektorem jest Maciej Nowak. Dzieje się to pod skrzydłami prezydenta Poznania Jacka Jaśkowiaka, mocno kontestującego obecną władzę. Główne role grają aktorzy importowani: z Krakowa Marcin Czarnik, który opuszcza Stary Teatr, bo nie ma w nim Jana Klaty, a z Warszawy Jacek Poniedziałek, ideologiczny oponent obecnego rządu.

TO NIE "UCHO PREZESA"

Czy ziściły się nadzieje na antypisowski skandal? Byłem na przedstawieniu dwa

dni po premierze. Na początku na scenę wdarł się aktor Jakub Papuga i udatnie naśladował głos Kaczyńskiego. Wydawało się, że tak już zostanie, prymitywna karykatura, stereotypowe zarzuty i bardzo tym podniecona publiczność, na sali był nawet prezydent Poznania.

Potem jednak wszystko zaczęło się gmatwać - ku rosnącej dezorientacji publiki, w każdym razie większości. Okazało się, że Papuga gra tylko komika parodiującego politycznego lidera, by stać się jednym z jego rywali w wyborach 2019 r. Temperatura więc spadła.

Prawdziwego Jarosława Kaczyńskiego gra Czarnik. Nie jest podobny, nie próbuje go przedrzeźniać. I nie jest postacią z kabaretu. Na dokładkę jest jednym z bohaterów sztuki, ale drugi to Donald Tusk, też niepodobny fizycznie. Prezentuje nam się zaś nie tyle kolejny odcinek "Ucha Prezesa", ile próbę odpowiedzi na postawione wprost pytanie, co się stało, że te dwie (dwie, a nie jedna!) postaci zawładnęły wyobraźnią Polaków. I będą nad nią panować także w 2019 r.

BOJOWNICY 0 POSTĘP

Kim jest para bawiąca się takim "futurystycznym" scenariuszem? Paweł Demirski pisze teksty. Monika Strzępka je wystawia na scenie. Jak bardzo poszczególne sceny tych teatralnych montaży byłyby groteskowe lub surrealne, całość jest zwykle społeczno-polityczną publicystyką. Ponieważ Demirskiemu nie brak talentu, potrafi przebrać swoje tezy w aurę nieoczywistej sztuki. Choć czasem padają toporne deklaracje.

Przesłania są zwykle te same, lewicowe, proobywatelskie, kiedy przychodzi do rozpraw z historią - czasem lewackie (absurdalnie dekonstrukcyjny obraz w "Bitwie Warszawskiej 1920"), choć często wojujące z wieloma stronami równocześnie. Za jedno trudno ich nie cenić: wolą kreować własną wizję świata, niż przerabiać cudze dramaty. Nie przeszkadza im to bronić z pasją mniej zdolnych kolegów, którzy z kaleczenia cudzych tekstów uczynili swój znak rozpoznawczy. W imię zasady "artysta ma prawo".

W obronie postępu wojują 24 godziny na dobę. Nawet sprawnie napisany i wyreżyserowany telewizyjny serial " Artyści" zaczynał się jako inteligentna satyra na środowisko aktorsko-reżyserskie, kończył jako manifest na rzecz teatru zarządzanego przez postępową inteligencję sprzymierzoną z klasą robotniczą. Socjalny radykalizm wikła ich także w wojnę z liberalnym establishmentem, który jest jak oni antykościelny i apatriotyczny, ale który upiera się eksploatować zwykłych ludzi, a nawet nimi gardzić.

CZY TO GODZIWE?

Co próbowali powiedzieć Polakom o Kaczyńskim? Zrezygnowali z kabaretu, co warto odnotować. Ale przecież są w tym widowisku kawałki, które odrzucam z powodów zasadniczych, moralnych.

Czy naprawdę opowiadanie o matce prezesa PiS, osobie znanej z imienia i nazwiska, jako wciąż żyjącej w roku 2019 nie jest niesmacznym, makabrycznym żartem? Jadwiga Kaczyńska zmarła prawie pięć lat temu. Nie to, że nie rozumiem metafory na temat jej "wiecznej obecności". Chodzi mi o ból, jaki można komuś takimi trikami sprawić.

A czy godziwe jest babranie się w psychoanalitycznych zależnościach między matką a synem? Albo pokazywanie w konwencji groteski momentu, kiedy polityczny lider dowiedział się o śmierci brata? Naprawdę nie można się zatrzymać, gdy bohaterem jest osoba żyjąca? No, chyba że traktuje się ją jako potwora, wobec którego reguły nie obowiązują. W tej sprawie jednak duet DiS nie jest konsekwentny.

Najciekawsze, że Demirski wkłada w usta jednej z postaci skargę, że cała Polska musi się tymi ich rodzinno-psychologicznymi zależnościami zajmować. Ale nawet jeśli na początku sam polityk okazał się nieostrożny w rozmaitych demonstracjach uczuć czy zwierzeniach, dziś zajmujemy się tym, w konwencji Palikotowo-obrzydliwej, z woli nienawidzących go środowisk. Także z woli duetu DiS. Z kogo się więc państwo śmieją?

PSYCHOLOGIA PLUS CYNIZM

Ale w sensie intelektualnym może większym obciążeniem jest uzależnienie Demirskiego od jednego źródła wiedzy: publicystyki Roberta Krasowskiego, dawnego naczelnego "Dziennika". Jest on wymieniany w oficjalnych zapowiedziach sztuki, bo cytowane są całe fragmenty jego tekstów - przede wszystkim z książki "Czas Kaczyńskiego".

Jeśli ktoś próbuje być publicystą, nawet w teatrze, powinien sięgać po więcej niż jedną książkę. Wizja Krasowskiego, obecna także w jego wielotomowej historii III RP, jest tyleż błyskotliwa, ile jednostronna, aż do karykatury. W objaśnianiu wszelkich zdarzeń - głównie psychologią, też zresztą wybiórczą, oraz ostentacyjnym cynizmem w interpretacji motywów historycznych postaci. W skrócie: Krasowski opisuje wszystkich na własną modłę.

Kaczyński to w tej interpretacji utalentowany intrygant odreagowujący własne kompleksy i życiowe słabości donosami na innych - najpierw do silniejszych polityków (Wałęsa), a potem do społeczeństwa. W zasadzie nie stoi za nim żadna myśl, żadna trwalsza wartość - to zaś nie jest prawda. Tony papieru poświęcono walce z koncepcjami Kaczyńskiego. Tu nie ma ich śladu.

W kilku momentach Demirski jakby się z tej jednostronności uwalnia. Wspomina coś o zdemoralizowanych elitach, ale tematu nie ciągnie. Istotny jest Kaczyński uprawiający przemoc wobec otoczenia. I wprawiający w ruch większą jeszcze przemoc, nad którą sam traci kontrolę.

Jest w sztuce "K" scenka, którą polecałbym jej autorom. Dziewczyna uosabiająca pokrzywdzoną część elektoratu przychodzi porwać Prezesa. Chce mu pokazać prawdziwe życie, którego on, zamknięty w żoliborskim mieszkaniu, pod skrzydłami matki, podobno nie zna. I wtedy Czarnik - Kaczyński pyta: "No dobrze, ale skoro ja nie znam życia, jak to się stało, że panuję nad umysłami?" (cytuję niedosłownie).

CO MÓWICIE O POLSCE?

Duet DiS w zasadzie to swoje spostrzeżenie przeoczył. Nie próbuje odpowiedzieć, wyjąwszy końcowy monolog, w którym Kaczyński opowiada, że jest taki jak wszyscy, nieufny i pewny siebie, więc ludzie go akceptują. Ta znowu prymitywnie psychologiczna, jeśli nie psychoanalityczna, wizja nie jest godna ludzi nie raz i nie dwa głoszących, że grzebią w społecznych uwarunkowaniach. Nie jest zresztą godna nikogo, kto próbuje być poważnym dyskutantem, a nie felietonistą portalu Sok z Buraka.

To prawda, duet próbuje chwilami komplikować. Znęca się nad elitami uosabianymi przez groteskową panią nazwaną Duchem Unii Wolności (dobra Joanna Drozda). Nie pobłaża Tuskowi. Aczkolwiek jego wizerunek pochodzi raczej sprzed roku 2005, jest więc lightowy, tylko w niewielkim stopniu uwzględniający przemianę lidera PO z unikającego odpowiedzialności lekkoducha w drapieżcę. Notabene i za nim stoją tak naprawdę poglądy oraz racje - przeze mnie nieakceptowane, lecz realne. A zarazem jego głównym problemem nie jest lenistwo. No ale jeśli widzi się historię jako ponure jasełka...

Wolno Demirskiemu i Strzępce przeżywać to, co się dzieje w Polsce, jako apokalipsę biorącą początek z nie takich, jak trzeba, charakterów. Pośród przesady i histerii przytrafiają im się zresztą trafne obserwacje (np. pytanie, czy wszyscy się nie pozabijamy). Smutek największy budzi jałowość ich konkluzji. Nosicielem nadziei ma być młoda programistka komputerowa, nie tylko odrzucająca pokolenie "starych polityków", lecz reagująca na szaleństwa polityki slangiem speców od wirtualnej rzeczywistości. A przecież młodzi, nawet jeśli mocno inni, przejmują wiele naszych złudzeń i grzechów.

Co ciekawe, wypełniona po brzegi sala w Teatrze Polskim przyjęła "symetryzm" duetu DiS grzecznościowymi brawami, bez entuzjazmu. Publika nastawiona na krwawą antypisowską satyrę w antypisowskim do białości Poznaniu zdawała się nie pojmować, po co używać sobie na Tusku czy Unii Wolności. Z innych powodów niż mnie duet ich nie przekonał.

Ale to nie znaczy, że - przy godnych zauważenia wysiłkach - Demirski ze Strzępką pomagają nam zrozumieć polską politykę i Polskę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji