Artykuły

Tysiące ukłuć komara

"Do komina Murzyna! Murzyna!" wg scenar. i w reż. Zbigniewa Brzozy na Scenie Kameralnej Teatru Wybrzeże w Sopocie. Pisze Katarzyna Fryc w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

"Do komina Murzyna! Murzyna!", najnowsza premiera Wybrzeża, to opowieść, jak pomału wsiąka w nas zło. Zaraz za nim kroczy faszyzm.

Hans (Patryk Makowski jako dziecko, Piotr Chys jako dorosły Hans - postać inspirowana prawdziwą historią Hansa-Jurgena Massaquoi) jest Niemcem z Hamburga, synem pielęgniarki, najlepszym uczniem w klasie, zafascynowanym Adolfem Hitlerem. Bardzo chciałby wstąpić do Hitlerjugend. Ale nie jest Aryjczykiem - jego ojciec pochodzi z Afryki. Hans wchodzi w dorosłość w świecie, w którym inny odcień skóry jest jak trąd. Po latach jego dziewczyna, Żydówka Greta (Katarzyna Dałek), też się o tym przekona.

"Do komina Murzyna! Murzyna!", którego scenariusz powstał m.in. na podstawie dzienników Victora Klemperera opisujących życie codziennie w państwie faszystowskim, jest poruszającą historią o tym, jak w ludziach kiełkuje zło i o tym, jakie warunki temu sprzyjają. Wystarczy roszada w parlamencie, rzekomo niezbędne zmiany w prawie przy powtarzanej jak mantra frazie, że przecież Hitler został wybrany w demokratycznych wyborach. Potrzeba jeszcze milczącej zgody narodu - i tak tworzy się grunt pod dyktaturę. Rewolucja nie jest potrzebna - lepiej sprawdza się metoda małych kroków, robionych po cichu, bez sprzeciwu.

- Nie chodzi o prawa historii, lecz o codzienność bezprawia. Tysiące ukłuć komara są gorsze niż cios w głowę. Ja je odnotowuję - mówi wykształcony niemiecki Żyd, działacz opozycji Victor Utz (Michał Kowalski), który wciąż wierzy w demokratyczny porządek państwa prawa. Wkrótce i on, i jego córka Greta, przekonają się, że to naiwność.

Blisko dwugodzinny spektakl, choć zakomponowany w duchu minimalizmu, jest ciekawy także pod względem formalnym. Tworzy go ciąg luźno powiązanych scen, strzępki rozmów, momenty wymownej ciszy, głosy z offu, a wszystko wzbogacone materiałami wideo z udziałem aktorów, które uzupełniają akcję na scenie.

Spektakl na sopockiej Scenie Kameralnej Teatru Wybrzeże wyreżyserował na podstawie własnego scenariusza Zbigniew Brzoza. Akcja rozgrywa się w metaforycznej przestrzeni (zaprojektowanej przez scenografa Wojciecha Żogałę) sprowadzonej do ograniczonej ścianami sceny i tym, co pod nią. Kilka włazów, które służą aktorom do wchodzenia i znikania ze sceny, w symboliczny sposób uosabia aparat represji i podział na lepszych i gorszych, "nas" i "ich", prawdziwych i nieprawdziwych Niemców.

W tym świecie - w imię ideologii podszytej fanatyzmem - łamie się ludziom kręgosłupy i życiorysy. Utykający na jedną nogę kadrowiec Franz (poruszająca rola Grzegorza Gzyla), człowiek skądinąd poczciwy, chcąc piąć się po szczeblach kariery, musi donosić na współpracowników. Ale gorsza próba jeszcze przed nim.

Nauczycielce w szkole Hansa (Dorota Androsz) wydaje się, że lekcja o tym, "jak czcigodny Adolf Hitler rozpoczął swoje rozmyślania nad społeczeństwem, a dzięki mądrości i odwadze nazwano go nieustraszonym" pomoże dzieciom stać się lepszymi Niemcami. Do głowy jej nie przyjdzie, że wzmacnia aparat opresji.

Czy spektakl Brzozy to przestroga? Dla mnie - tak. A dla państwa?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji