Artykuły

Trudni ludzie Josefa Bar-Josefa

W lutym br. Josef Bar-Josef przyjechał do Polski na premierę swojej sztuki Trudni ludzie w warszawskim Teatrze Dramatycz­nym. Dramat ten drukowaliśmy w Dialogu nr 7/1995. Wypowiedź izraelskiego dramatopisarza, prozaika i dziennikarza nagrała w Warszawie Agata Urbańska.

Dramaturgia - to stosunkowo młode rze­miosło literackie w Izraelu. Mieliśmy wiel­ką poezję i prozę, natomiast teatr i dramat hebrajski był ubogi, istniała jedynie polska i rosyjska bogata tradycja teatru jidysz. Historia dramatu hebrajskiego zaczęła się na dobre w latach pięćdziesiątych, kiedy pojawił się w Izraelu dramat naturalistyczny inspirowany przez literaturę amerykańską. Obecnie dramat jest popularnym gatunkiem i, jak na całym świecie, zdecydowanie zaan­gażowanym politycznie. W USA pisze się o relacjach białych i czarnych, w Izraelu o re­lacjach żydowsko-arabskich czy między or­todoksyjnymi a niereligijnymi Żydami, ale jest też kilku pisarzy, którzy zajmują się, tak jak ja, problematyką egzystencjalną. Bardzo popularnym dramatopisarzem jest Hanoch Lewin, a spośród dramatopisarzy zaangażo­wanych politycznie najbardziej znany jest autor Ghetta Joshua Sobol.

Zaczynałem od pisania prozy, ale proza wymaga cierpliwości, trzeba pisać powoli, zwracając uwagę na każdy szczegół. Uważałem, że nie jestem dość dobry w takim pi­saniu, bo skupiam się od razu na konflikcie, jest mi potrzebny konflikt dramatyczny. Tak zacząłem pisać dramaty. Pierwszą sztukę, która odniosła spory su­kces w Izraelu, napisałem prawie trzydzieś­ci lat temu. Był to dramat poetycki, pisany pod wpływem Federico Garcii Lorki. Na­stępną napisałem w podobnym stylu, ale nie byłem nią usatysfakcjonowany. Bar­dziej zadowolony byłem z kolejnej, pod ty­tułem Trudni ludzie, ponieważ bardziej zbliża się do codziennego życia. Jest za to mocniej "zagęszczona" - dzieje się w ciągu jednego wieczoru, a jej język to skondenso­wany język potoczny, chwilami poetycki, ale nie poetyzujący.

Moi mistrzowie to Shakespeare, greccy tragicy, ale przede wszystkim klasycy dra­matu rosyjskiego: Mikołaj Gogol i Antoni Czechow. To być może jest powodem po­pularności w Rosji moich dwóch sztuk: Trudnych ludzi i Sadu, wystawianych z du­żym powodzeniem w różnych miastach ro­syjskich. Moi mistrzowie i nauczyciele przyjmują mnie niejako z powrotem. Może jest w tym coś więcej: syjonizm w pewnym sensie narodził się w Rosji, ukształtował się pod wpływem literatury rosyjskiej, czuję się więc, jak gdybym wracał do domu. Związki są zresztą obustronne. Żydowscy emigranci z Rosji po przyjeździe do Izraela założyli własny teatr, bardzo dobry, jeden z najcie­kawszych w moim kraju. Aktorzy mówili na początku tylko po rosyjsku, teraz - mó­wią po hebrajsku, chociaż z silnym akcentem. Nie jest wykluczone, że w tym teatrze będzie wystawiana moja nowa sztuka. Napisałem dziesięć czy jedenaście sztuk, które są dosyć popularne w Izraelu, nato­miast niewiele zrobiłem, żeby je sprzedać za granicę, nie zabiegałem o tłumaczenia, zwłaszcza że trudno o dobrych tłumaczy z hebrajskiego, to bardzo trudny język. Pier­wszy był rosyjski przekład Trudnych ludzi cztery czy pięć lat temu, i wydaje się, że maje dramaty odbywają wędrówkę ze wschodu na zachód: Rosja, Polska, za trzy, cztery miesiące odbędzie się premiera Trud­nych ludzi w dawnej Czechosłowacji, ist­nieje przekład angielski. Uważam się za tradycjonalistę, chociaż nie sądzę, żeby należało dziś uprawiać rea­lizm sprzed stu lat. Należy iść z czasem, nie zrywając jednak z tradycją. Moim zdaniem, nic nie starzeje się tak szybko jak "nowo­czesność", awangardowy dramat zwykle mnie nudzi. Jestem realistą, ale swój styl określiłbym jako realizm poetycki, z ele­mentami groteski. Uważam, że w dramacie powinni występować żywi ludzie, najważ­niejsza jest dla mnie historia, którą mam opowiedzieć. Fabuły swoich sztuk czerpię z życia. Hi­storia, na której oparłem Trudnych ludzi, wydarzyła się w mojej rodzinie. Wśród moich dalekich krewnych był ktoś taki jak Lejzer, trochę "miszuge", trochę szalony, i naprawdę przyjechał ktoś z Anglii, kto go zabrał do Londynu, aby go tam ożenić, za­płacił mu nawet za bilet, ale mój krewny po tygodniu wrócił do domu. Ta historia zapa­dła mi w pamięć, zacząłem o tym myśleć i tak powstała sztuka. Nigdy nie piszę o poli­tyce, piszę o miłości, zdradzie, ludzkich problemach.

Trudni ludzie są rodzajem "smutnej ko­medii". Miejsce akcji - Londyn to symboli­czne miejsce wygnania, ponieważ jest to sztuka o wyobcowaniu, poczuciu obcości, o ludziach szukających na nie lekarstwa. Dla mnie dramat to rodzaj publicznego procesu, jego tematem jest zbrodnią grzech, fałsz, czechowowskie "niedobre życie", rolę sę­dziego pełni zaś publiczność. Co jest winą bohaterów tej sztuki? W Trudnych ludziach są dwa rodzaje greckiej hybris. Simon -brat, który przywozi siostrze narzeczonego z Izraela kocha ją za mocno i za bardzo chce jej pomóc, za bardzo ingeruje w jej ży­cie. Jest okrutny, bo siostra go rozczarowuje i nie układa się jej w życiu tak dobrze, jak by sobie tego życzył. Winą mężczyzny z Je­rozolimy, Lejzerą jest ibsenowskie żądanie prawdy za wszelką cenę, przesada w dąże­niu do czystości. Kochać za mocno, chcieć za dużo, przesadzać - to grzech. To jest przesłanie mojej sztuki, ważne, bo wydaje mi się, że sztuka powinna nieść przestanie, ideę moralną chociaż ja nie piszę o ideach, lecz staram się pisać o ludziach.

Moja sztuka Sad opowiada o ogromnym sadzie, plantacji owoców cytrusowych, na­zywanej po hebrajsku "pardes". Jej bohate­rem jest starszy mężczyzną właściciel sadu, wdowiec o bardzo trudnym charakterze. (Ja wciąż piszę o "trudnych ludziach".) Do miasteczka w którym mieszka przyjeżdża piękna dojrzała kobietą nauczycielka tańca w poszukiwaniu miejsca gdzie mogłaby prowadzić swoje zajęcia baletowe. Rozpoczyna je w jego dużym, pustym domu. Trafia tam, bo zachwyciła się gajem cytrusowym, o którym marzyła od dzieciń­stwa. Nawiązuje się romans. Ona jest bar­dzo romantyczna, zakochana w mężczyźnie i w sadzie. Kocha człowieka, który przecha­dza się pośród własnych drzew. Dla niego miłość jest trudnym doświadczeniem, nie potrafi się do niej przyznać. Rodzina męż­czyzny krzywo patrzy na ich związek, kre­wni uważają, że kobiecie zależy na jego pieniądzach, że chce mu zabrać sad - dla­czego bowiem wciąż mówi o sadzie? On także staje się podejrzliwy. Chce, żeby go kochała bez jego sadu, dla niego samego. W końcu oddaje sad swojemu młodszemu bratu, który wycina drzewa. Wtedy kobieta odchodzi - nie z powodu sadu, lecz dlate­go, że ukochany jej nie ufał. On nie potrafił jej kochać, ale i ona go nie rozumiała. Przy­wiozłem tę sztukę do Polski, mam nadzieję, że polska publiczność będzie kiedyś miała okazję ją zobaczyć.

Teraz kończę właśnie pisać dramat o sy­nu, który nie zaprosił swojego ojca na we­sele, ponieważ nie chciał mieć z nim nic do czynienia. Wybucha skandal, ponieważ matka zaprasza ojca na ślub syna. Tutaj ona jest zbyt dobrą za dużo chce. Planuję już następną sztukę, także o rodzinie. Jako Żyd mam bardzo ambiwalentny stosunek do Polski, ze względu na historię tego miejsca. Polską która była kiedyś cen­trum kultury Żydów europejskich, jest wiel­kim żydowskim cmentarzem. Natomiast nie mam nic przeciwko Polakom i cenię polską kulturę, chociaż nie wiem o niej zbyt dużo. Na przykład bardzo cenię polski film, zwła­szcza Andrzeja Wajdę i Krzysztofa Kieś­lowskiego. Myślę, że w swoich sztukach próbuję mówić to, co mówi Kieślowski w Dekalogu, który- niesie humanistyczny prze­kaz w tradycyjny i nietradycyjny równo­cześnie sposób.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji