Artykuły

Powrót młodości

"Ptaszek" jest nie tylko renowacją komedii dell'arte, ale też arcydziełem współczesnego teatru

Poezja jest sprawczynią wszyst­kiego. Nawet jeśli poeta, w wytar­tym swetrze, z wyciągniętymi jak skrzydła nietoperza rękawami, po­etyckiemu szałowi poddaje się tyl­ko po napełnieniu brzucha specja­łami z teatralnego bufetu. Jest nie­świadomym wysłannikiem dobra, chociaż na pozór jego ciemne sło­wa pogrążają świat w chaosie. W "Ptaszku Zielonopiórym" Carlo Gozziego Arlekin-Brighella zmienił się w parodię poety. Pod jego maską kryją się wszelkie szachrajstwa, jakich kiedykolwiek do­konano na konto słowa wieszcze­go i wiązanego. Ale także wszyst­ko to, co czyni poetę poetą.

W inscenizacji "Ptaszka" przy­gotowanej przez Piotra Cieplaka nie ma Arlekina. Został poeta, któ­rego portret łatwo odnajdziemy otwierając na dowolnej stronic słownik "Parnas-bis". Ale zarazem jest on obciążony wszystkim, co kiedykolwiek na temat poetyckości pomyślano i zapisano.

Transfuzja

Cały świat "bajki filozoficznej" Gozziego uległ u Cieplaka podob­nej przemianie. Aktorskie typy ko­medii dell' arte odbiły się w groteskowym lustrze masowej wyobra­źni. Zła królowa-matka Tartagliona, grana z ogromnym tempera­mentem, na granicy kiczu i wrza­sku przez Agatę Kuleszę, jest wcie­leniem Alexis i innych czarnych typek z mydlanych oper. Truffaldino Sławomira Orzechowskiego i je­go żona Smeraldina grana przez Małgorzatę Niemirska, posługujący się fascynującą, kulinarną metafo­ryką, są wariacjami na temat drob­nych sklepikarzy, których epoka transformacji namnożyła w pro­wincjonalnych miastach. Nie jest to jednak teatr cieni za­nurzonych w mglistej teraźniejszo­ści, bez własnej pamięci. Każdy z bohaterów nosi piętno komediowej formy, na której Cieplak - a przed nim Joanna Walter, autorka prze­kładu "Ptaszka Zielonopiórego", który w cudowny sposób zaśmie­ciła okruchami współczesności - dokonał udanej transfuzji krwi. Bajka Gozziego, niczym wybry­ki literackich potomków Borgesa, zbiera literackie i teatralne motywy z najprzeróżniejszych epok i dzieł. Od uratowania małego Mojżesza w wiklinowym koszyku, po kazirodz­twa Edypa i mit Pigmaliona. Jed­nak nie po to, aby dowieść spraw­ności w językowej i erudycyjnej ekwilibrystyce, ale opowiedzieć antyfilozoficzną przypowieść o sile miłości, której dystrybucją zajmuje się irracjonalna z punktu widzenia ludzkiej ograniczoności łaska.

Kosmiczne jakby bliźnięta: śnią­ca swoje życie Barbarina Nataszy Sierockiej i Renzo Andrzeja Szere­mety - prawdziwie współczesna figura życia w kontemplacji - chociaż piękni i młodzi, w rzeczy­wistości są starcami o dziecięcych twarzach. W ich głowach rozkwi­tają myśli "współczesnych" filozo­fów. Chłonęli je z ksiąg, wykorzy­stywanych przez ich "ziemskich" rodziców, Truffaldina i Smeraldinę do pakowania wędlin. Kiedy do­wiedzą się o swoim nieprawym pochodzeniu, wyruszą w podróż, rozważając w sofistycznym wywo­dzie problemat miłości własnej. Ich wędrówka nie będzie jednak wchodzeniem na kolejne stopnie wiedzy. Wręcz przeciwnie. Do­świadczą najbardziej ludzkich uczuć, aby na powrót odnaleźć swoje dzieciństwo. I miłość, której wyrzekli się w imię mądrości.

Powtórzenie

Kiedy po podniesieniu żelaznej kurtyny (na jej tle rozgrywa się większość zdarzeń) wszyscy boha­terowie wkraczają do pięknego i zimnego - jak towarzysząca im muzyka zespołu Kormorany - te­atralnego świata, wydają się zgu­bieni. Zapadają się w pułapkę za­stawioną przez łże-poetę. Nieru­chomieją zawieszeni w powietrzu. Tylko na horyzoncie majaczy zarys zielonoskrzydlego ptaka. Ale zdarzy się niczym nie uza­sadniony cud - zasłona pęknie, a oni odzyskają wszystko to, co stra­cili. Nawet więcej. Truffaldino i Smeraldina odzyskają swoją mi­łość, która trwała tylko kilka dni. Król Tartaglia, grany przez Jarosła­wa Gajewskiego (który stał się za­mkniętym i doskonałym, chociaż jeszcze nie nazwanym typem no­wej, nadwiślańskiej mutacji dell' arte) odnajdzie żonę Ninettę, zakopa­ną niegdyś pod rurą od zlewu. Obydwoje odzyskają w bliźniętach dzieci wyrzucone niegdyś z pała­cu przez złą babkę. I tylko ona, zła do szpiku kości, zmieni się w żół­wia Starcy znów będą starzy, mło­dzi odnajdą swój czas. Świat wró­ci do swoich praw.

Finał Cieplakowego "Ptaszka", chociaż jest apoteozą laski, ma gorzki smak. "Czary nie działają" - powtarza swój refren poeta. Bo nawet cud nie może powstrzymać czasu, który przymusza niedowiar­ków do uznania, że prawdziwe po­wtórzenie, z wymazanym z pamięci bólem i bez zmarszczek na twa­rzy, nie jest możliwe.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji