Artykuły

Szekspir na operowej scenie

"Romeo i Julia" Charlesa Gounoda w reż. Michała Znanieckiego w Operze Śląskiej w Bytomiu. Pisze Marcin Hałaś w Życiu Bytomskim.

Premiera "Romea i Julii". Dyrektor Łukasz Goik najwyraźniej ma farta. Po bardzo dobrej realizacji "Mocy przeznaczenia" - równie dobra premiera "Romea i Julii". Może to jednak nie sprawa farta, ale po prostu owoc zmiany pokoleniowej dokonanej w Operze Śląskiej?

Francuska opera - poza sztandarową "Carmen"-rzadziej gości w repertuarze Opery Śląskiej, więc wystawienie "Romea i Julii" Charlesa Gounoda samo w sobie było dobrym pomysłem repertuarowym. Spektakl pod względem muzycznym przygotował 34-letni Libańczyk Bassem Akkiki - zarazem nowy kierownik artystyczny bytomskiej Opery. Jego sylwetkę szerzej przedstawimy w kolejnym numerze "Życia Bytomskiego". Wyreżyserował natomiast "stary wyjadacz" Michał Znaniecki, który na Śląsku święcił już triumfy jako realizator dwóch musicali w chorzowskim Teatrze Rozrywki. W Bytomiu wielkim atutem i okazała się scenografia zaprojektowana przez Włocha Luigi Scoglio, który przedstawił nowy pomysł na "powiększenie" małej przestrzeni scenicznej naszego teatru. Nie chcę chwalić na wyrost, ale zapewne była to jedna z ciekawszych scenografii od czasów słynnej "Aidy" zrealizowanej przez Wiesława Langego.

Znaniecki poszedł drogą podobną do tej, którą wybrał Tomasz Konina, przygotowując w marcu premierę "Mocy przeznaczenia". Historię uwspółcześnił, ale równocześnie nie poszedł pod tym względem "na rympał", co objawia się na przykład ubraniem solistów w glany i wyposażeniem ich w smartfony. Szekspirowska historia o miłości została więc umiejscowiona nie tyle w konkretnym miejscu i czasie historycznym, co w perspektywie europejskiego uniwersum. Do tego dobra choreografia - scena snu, w którym pojawia się królowa Mab zachwyca, chociaż zadajemy sobie pytanie, czy mamy do czynienia jeszcze z tancerką, czy już z akrobatką. Jest również delikatna szczypta "pieprzu", czyli scena nocy poślubnej Romea i Julii.

Ale ta premiera wywołała owacje przede wszystkim ze względów muzycznych. Andrzej Lampert (Romeo) to według wielu opinii obecnie najlepszy tenor w Polsce. Bardzo dobrze partię Julii zaśpiewała Ewa Majcherczyk. I przede wszystkim brzmienie orkiestry. Przez lata przywykliśmy, że w Operze Śląskiej brzmiała tak jakby nad kanałem muzyków ktoś rozwiesił folię bąbelkową. A jeżeli już grała głośno - to "przykładała" dźwiękiem jak młotem. Tym razem wybrzmiewała naprawdę dobrze, bynajmniej nie zagłuszając solistów. Czyli - dobra passa w Operze Śląskiej trwa. A może po prosto zmiana pokoleniowa zaczyna przynosić owoce?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji