Artykuły

Piotr Cieplak wyreżyserował współczesną wersję commedii dell'arte. Ptaszek z podciętymi skrzydełkami

Ptaszek Zielonopióry jest jedną z mniej znanych baśni Carla Gozziego. Miłość do trzech po­marańczy, Króla Jelenia i Turandot wielu wymieni jednym tchem, po czym zamilknie. I nic w tym dziwne­go, bowiem chociażby Ptaszek... do­czekał się pierwszej polskiej realizacji dopiero w Teatrze Dramatycznym do­kładnie... dwieście trzydzieści dwa lata po weneckiej prapremierze. Trzeba jednak przyznać, że ta właśnie bajka filozoficzna, chociaż śmieszna i z mora­łem, nie jest dziełem szczególnie wy­bitnym. O jej powodzeniu w przewa­żającej mierze decyduje więc ciekawa inscenizacja i dobrze grający aktorzy.

Dla Cieplaka utwór Gozziego stał się materiałem do stworzenia maksy­malnie bliskiego współczesnemu wi­dzowi i odrzucającego ścisłe reguły commedii dell'arte spektaklu. Nie ma więc charakterystycznych kostiumów i masek, jest za to zgodnie z regułami dzisiejszego teatru zagospodarowana przestrzeń i towarzysząca całemu spektaklowi muzyka zespołu Kormo­rany. W założeniu miało powstać ba­śniowe, zaskakujące puentami i brzmiące współcześnie przedstawie­nie o pogoni za trudną do pełnego osiągnięcia szczęśliwością. Wiadomo przecież, że tak w czasach Gozziego, jak i w dniu dzisiejszym człowiekiem rządzą podobne pragnienia, czasami okazujące się tylko złudnymi miraża­mi. Czy Cieplakowi udało się zrealizować zamierzenia? I tak, i nie.

Przeważająca część spektaklu rozgrywa się na proscenium odgrodzonym od reszty sceny żelazną kurtyną. Takie rozwiązanie co prawda zwielokrotnia wrażenie, jakie po jej podniesieniu wywołuje pięknie przez Ewę Beatę Wodecką zaaranżowana przestrzeń, ale zarazem niesie wiele ograniczeń. Nawet bardzo ciekawe wykorzystanie zapadni nie jest w stanie ożywić ograniczonego pola działania, jakie dano do dyspozy­cji aktorom. Jeśli do tego dodamy przydługie monologi i niewiele nowe­go wnoszące dialogi, w konsekwencji otrzymujemy serię nudnawych scen. Co prawda rekompensatą jest baśnio­wy świat pojawiający się po wspo­mnianym podniesieniu kurtyny, ale nie zmienia to faktu, że dłużące się se­kwencje mogą nawet utrudniać zrozu­mienie bądź co bądź bajki. Tym sa­mym historia wchodzącego w dorosły świat rodzeństwa nie mogła stać się pretekstem do rozważań o złudnych pragnieniach i mirażach. A szkoda.

Wśród aktorów zdecydowanie wy­różnia się Sławomir Orzechowski jako kiełbaśnik Truffaldino. To bardzo do­bra, konsekwentnie prowadzona i wy­wołująca śmiech widzów rola. Trzeba tu dodać, że Orzechowski ma dobrą partnerkę w Małgorzacie Niemirskiej (Smeraldina, żona Truffaldina). Wła­śnie tych dwoje stworzyło najbliższe commedii dell'arte wyraziste postaci. W pamięci pozostaje też rola Jarosła­wa Gajewskiego (król Tartaglia) i Agnieszki Wosińskiej (Ninetta, żona Tartaglii). Ta ostatnia głównie dzięki świetnie wymyślonemu kostiumowi, który wręcz zbudował całą postać. Piotrowi Cieplakowi tym razem nie udało się stworzyć w pełni interesują­cego i współcześnie brzmiącego spek­taklu. Ma on naprawdę piękne wizual­nie sceny, parę bardzo interesujących pomysłów inscenizacyjnych i tyleż sa­mo dobrze i zabawnie rozegranych dialogów. W sumie jednak Ptaszek Zielonopióry jest spektaklem z pod­ciętymi skrzydłami... W dużej mierze - niestety - przez samego reżysera.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji