Artykuły

Grecja w Gręboszowie

RZECZYWISTOŚĆ, z którą się stykał, przerabiał Wyspiański od razu w wizję teatralną. Tak też z autentycznego opowiadania o księdzu z Gręboszowa, który miał z gospodynią dwoje dzieci za co spadła na wieś kara boża w postaci posuchy i za co chłopi chcieli spalić gospodynię - wysnuł dramat - "Klątwę". I to nie dramat współczesny, obyczajowy, który by pokazywał ponure konsekwencje zabobonu, ale tragedią utrzymaną w duchu antycznym, z działaniem losu przynoszącego nieuchronną zagładę. Bezpośrednie obcowanie z antykiem, które znajdziemy w większości utworów Wyspiańskiego, przejawiło się tu nie w poszczególnych motywach czy tematach, ale w samym sposobie konstrukcji, ujęciu literackim, istotnym duchu tragedii.

Jak w wielu innych elementach swej twórczości tak i w tym zastosowaniu antycznej tragiczności do współczesnego tematu Wyspiański może być uważany za nowatora, za twórcę "nowoczesnego". Takie połączenie ducha antycznego z współczesnością możemy znaleźć w niejednym głośnym w ostatnich latach utworze teatralnym. Do tej rodziny przecież należy i Faulknera - Camusa "Requiem dla zakonnicy" i "Spojrzenie z mostu" A. Millera. W tym ostatnim mamy nawet namiastkę chóru greckiego, tak samo jak w "Klątwie". Zresztą obydwa te utwory nie należą do najwyższych osiągnięć współczesnego teatru.

Nie należy też do najwyższych osiągnięć w twórczości Wyspiańskiego - "Klątwa". Jest w tym utworze jakiś rys wielkości, jakiś zadatek tragedii monumentalnej, coś z atmosfery o tragicznym napięciu. Ale równocześnie "Klątwy" słucha się dziś z jakimś dystansem obcości i obojętności. Stara tragedia grecka wydaje się nam bliższa, niż ta tragedia współczesna. Wpływa na to trochę nienajlepszy wiersz i dość nie znośna pseudoludowa maniera językowa. Ale niedostatki wiersza i języka można spotkać w prawie wszystkich utworach Wyspiańskiego.

A WIĘC MOŻE słabość "Klątwy" tkwi w samym pojęciu losu. Nie może on w nas wzbudzić wiary i tym samym wzruszyć dziejami ulegających mu osób, a zarazem trudno uznać go jedynie za literacką konwencję, bo sama akcja jest nam w czasie i przestrzeni bliska. Zresztą szwankuje tu motywacja realistyczna. Jeśli by umieścić akcję "Klątwy" w dawnych czasach (co próbowali robić niektórzy inscenizatorzy), to dziwne się wyda oburzenie chłopów na "rozpustę" księdza, bo przecież celibat księży wprowadzono dopiero w późnym średniowieczu. Jeśli akcję tę umieścić w współczesności, to znów tak wyraźne trwanie wierzeń pogańskich okaże się nieprawdziwe, nie mówiąc już o tym, że i "księża żona" jest zjawiskiem popularnym, z którym wieś jest oswojona i pogodzona.

Oczywiście, główną sprawą w "Klątwie" jest walka wewnętrzna, moralna, wina tragiczna. Ale przesłanki jej muszą jakoś trzymać się rzeczywistości. Inaczej wszystko zabrzmi fałszywie.

Zresztą być może "Klątwa" zrobiłaby na scenie wrażenie w jakimś niezwykłym wykonaniu aktorskim, które by w pełni zdołało wydobyć z tragedii jej sile i wymowę. Przedstawienie w Teatrze Powszechnym reżyserowane przez IRENĘ BABEL nie dawało tego wysokiego kunsztu aktorskiego, choć było staranne, kulturalne i więcej niż poprawne. Reżyserka ujęła tragedię bezczasowo - była to jakaś wieś w ogóle bez określonego miejsca i epoki. Pomagało to w wydobyciu samego tragicznego węzła "Klątwy", bez obyczajowych, historycznych dodatków. Scenografia ZOFII WIERCHOWICZ kłóciła się Z wskazówkami Wyspiańskiego, ale miała podkreślać tę abstrakcyjność: schody zamiast ogrodu i coś pośredniego między kaplicą cmentarną a krematorium zamiast plebanii.

Gra aktorów utrzymana była w powściągliwości i dyscyplinie, słowa i gestu pozbawionego patosu i jaskrawości. Było to widoczne u IZABELI WILCZYŃSKIEJ, która zagrała Młodą z dużym skupieniem i wyrazem. Piękną postać Matki stworzyła ZOFIA TYMOWSKA. STEFAN RYDEL w roli księdza był drewniany i sztuczny. ZOFIA ANKWICZ (Dziewka), JULIUSZ ŁUSZCZEWSKI (Pustelnik), JAN KOCHANOWICZ (Dzwonnik), TADEUSZ BARTOSIK (Sołtys) - wszyscy składali się na harmonijną całość przedstawienia. Młody EDMUND KARWANSKI (Parobek) okazał się aktorem niewątpliwie utalentowanym. IZABELA HREBNICKA, JANINA NOWICKA i MARIA PAWŁOWSKA tworzyły chór wiejskich dziewcząt.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji