Artykuły

Nowy sezon teatralny. Jakoś będzie. Większość scen warszawskich zaczyna od powtórek

W Warszawie egzystuje około trzydziestu teatrów, ale już od wielu lat ilość nie chce przechodzić w jakość. Stolica jest rozległą ni­ziną teatralną z licznymi fragmentami depre­sji. Na takim tle nawet tylko poprawne spek­takle mogą stać się wydarzeniem. Także ko­misja zapraszająca przedstawienia na War­szawskie Spotkania Teatralne stara się nie przygnębiać stołecznych rezydentów nierutynowymi osiągnięciami tzw. terenu. Pomijając wciąż niezadowalające zasady dofinansowy­wania warszawskiej kultury i fakt, że wszyscy narzekają na brak funduszy, warto przypo­mnieć banalną prawdę, że czasem za duże pieniądze można wyprodukować monstrualny kicz, a za niewielkie - wykreować arcydzie­ło.

Nie przypadkiem najjaśniejszym wydarze­niem warszawskim ubiegłego sezonu był wy­stęp Marcela Marceau, a najbardziej wątpli­wymi - produkcje Teatru Syrena, Teatru Muzycznego "Roma" i kilku innych, akurat nie najbiedniejszych. Miniony sezon, pomijając niektóre występy polskich i zagranicznych gości, był raczej marny. Niespodzianki mogą się wydarzyć jedynie tam, gdzie zespół artystyczny nie jest skamieliną, gdzie pojawiają się dość często nowe lub mało znane w stolicy osobowości. Dlatego z własnej woli zaglądam z nadzieją jedynie do kilku warszawskich teatrów: "Stu­dio", "Dramatyczny", "Szwedzka 2/4", "Ma­ły", "Lalka", może "Buffo"... Poza nimi za­istnienie czegoś świeżego graniczy z cudem. Ponieważ w zaczynającym się sezonie żadne znaczące zmiany nie nastąpiły, obawiam się, że dla teatrów warszawskich w sumie nie bę­dzie on lepszy od poprzedniego...

Pierwszą prowokacyjną premierą, która okazała się falstartem był "Błękitny zamek" w teatrze Muzycznym "Roma". Pisaliśmy o tym przed dwoma tygodniami. Jako pierwszy w rozsądnym terminie, czyli na początku września, wystartował Teatr Powszechny, na Małej Scenie sztuką "Fernando Krapp napi­sał do mnie list", wybitnego współczesnego pisarza z Niemiec. Reżyserem jest Piotr Chołodziński, działający ostatnio w Norwegii. A w obsadzie: Katarzyna Skrzynecka, Janusz Gajos, Jerzy Zelnik i inni. Rzecz nie tylko o bogaczu, który kupił sobie żonę, ale także o tym, co jest prawdą w życiu i w teatrze. Na początek października ten sam teatr przygotowuje premierę "Wesela" Stanisława Wyspiańskiego. Wystąpi niemal cały renomo­wany zespół aktorski (wzbogacony o kilka młodych talentów) pod kierunkiem Krzyszto­fa Nazara. "Dramatyczny" zaczyna od powtórek: "Człowiek z La Manchy" i "Metro". Ale już wkrótce można będzie obejrzeć brawurową pod względem formalnym "Szkarłatną wys­pę" według Bułhakowa, której premiera od­była się tuż przed wakacjami. Najbliższą pre­mierą będzie spektakl oparty na twórczości Mirona Białoszewskiego, w reżyserii Piotra Cieplaka, którego "Historyja o chwalebnym zmartwychwstaniu Pańskim", wystawiona niedawno w tym samym teatrze, była cieka­wym wydarzeniem.

Teatr Studio zaczyna od powtórek, z któ­rych największym powodzeniem cieszy się amerykańska farsa "Sie kochamy". Natomiast wciąż największą wagę artystyczną (może w całym repertuarze warszawskim) ma dwuletni już prawie spektakl "Wujaszek Wa­nia", ze Zbigniewem Zamachowskim w roli tytułowej. Najbliższą premierą - w połowie paździer­nika - będzie "Mizantrop" Moliera z Wojciechem Malajkatem w roli głównej, w reżyse­rii Ewy Bułhak. W Teatrze Studio każdy spektakl godny jest obejrzenia.

O Teatrze Szwedzka 2/4 brak bliższych wiadomości, ponieważ od pół roku istnieje jakby w zawieszeniu, usiłując przenieść się z peryferiów do centrum, na miejsce po daw­nych "Rozmaitościach". Szkoda, że ten po artystowsku uparty i daleki od komercji ze­spół dość młodych ludzi nie ma przebicia u miejskich urzędników. Następną placówką zasługującą na większe wsparcie decydentów i większą uwagę krytyki jest Teatr Lalka. Starannie dobierany reper­tuar nie ogłupia dzieci, inscenizacje są nowo­czesne plastycznie, aktorzy - dobrzy. Wszystko jest w dobrym guście, bez komer­cyjnej tandety. Sezon zaczynają od wznowie­nia "Robinsona", oryginalnego widowiska, atrakcyjnego również dla rodziców. Autorami przestrzennie rozbudowanej inscenizacji, o dużych walorach plastycznych, są dwaj mło­dzi Słowacy, reżyser i scenograf. 23 września odbędzie się premiera "Orfeusza". Będzie to bez tekstowy collage plastyczno-muzyczny, au­torski spektakl mieszkającego w Niemczech Zygmunta Smańdzika. Wtajemniczeni zapo­wiadają piękne, poetyckie widowisko.

Wchodzący w drugi sezon swej działalności w nowej formule, polegającej na udzielaniu gościny ciekawym spektaklem krajowym i za­granicznym, Teatr Mały zaprezentuje nam we wrześniu: Śląski Teatr Tańca (nowoczesnego) z Bytomia, krakowski teatr plastyki, lalki i aktora Groteska, Teatr Wybrzeże z Gdańska, Teatr Śląski z Katowic. Wszystko będzie ważne i interesujące. Teatr Mały systematycz­nie konfrontujący warszawskie zespoły z tym, co się dzieje gdzie indziej, spełnia nie­zwykle pożyteczną rolę.

Na pozostałych scenach stołecznych warto obejrzeć jeszcze trzy spektakle, których pre­miery odbyły się przed wakacjami: "Ambasa­dor" Sławomira Mrożka we "Współczes­nym", "Prawdomówny kłamca" w "Ate­neum" (sztuka o baronie Münchhausenie) i "Film" - autorskie dzieło Andrzeja Strzelec­kiego. To już wszystko, bo o Teatrze Wiel­kim, sądząc z programu wydrukowanego na nowy sezon, warto napisać oddzielnie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji