Artykuły

Zofia Perczyńska (01.01.1928-06.10.2017). Pożegnanie

Zofię Perczyńską zmarłą 6 października br. aktorkę wspomina Witold Sadowy.

Z Zosią Perczyńską łączyła mnie długoletnia przyjaźń. Była wybitna aktorką Poznaliśmy się w latach pięćdziesiątych, kiedy dyrekcję Teatru Nowej Warszawy (dziś Studio) i Teatru Rozmaitości w Warszawie obejmował dyr. Emil Chaberski. Przyjechała wraz z nim do stolicy z Łodzi. Była jego ulubioną aktorką. Piękną, uśmiechniętą i utalentowaną. Miała już na swoim koncie liczne role W czasie okupacji niemieckiej, w roku 1943 uczęszczała do konspiracyjnego Studia Teatralnego Iwo Galla. Marzyła. aby po wojnie zostać aktorką. Miała wtedy 15 lat. Spotkała na studiach u Galla takich samych szaleńców jak ona. Wyrośli po wojnie na znakomitych aktorów - Basię Krafftównę, Renatę Kossobudzką i Macieja Maciejewskiego. Po wyzwoleniu Gall prowadził Studio w Krakowie. Trafili do niego także Aniela Świderska, Bronek Pawlik i Marysia Bogurska. Kiedy w roku 1946 Iwo Gall został dyrektorem Teatru Wybrzeże w Gdyni, wszyscy zdali egzamin eksternistyczny i zostali zaangażowani do teatru. Zosia odnosiła tam pierwsze sukcesy. Mając lat 18, debiutowała tytułową rolą Orchidei w sztuce Gajcego "Homer i Orchidea". Debiut wypadł rewelacyjnie. Miała znakomitą prasę. Posypały się propozycje. Chcieli ją angażować do swoich teatrów dyrektorzy Leon Schiller, Andrzej Pronaszko i Arnold Szyfman do Teatru Polskiego w Warszawie. Została jednak wierna Iwo Gallowi. Wkrótce przeniosła się razem z nim z Gdyni do Łodzi. Do Teatru im. Stefana Jaracza. Zainteresował się nią film. W roku 1947 zagrała główną rolę w "Jasnych łanach" z Kazimierzem Dejmkiem. Późniejszym ministrem kultury i sztuki. W Teatrze im. Stefana Jaracza w Łodzi grała Oliwię w "Wieczorze trzech króli" Szekspira z Ludwikiem Sempolińskim, Florę w"Panu Geldhabie" Aleksandra Fredry ze Stanisławem Łapińskim, Annę w "Grzechu" Stefana Żeromskiego, Mariannę w"Skąpcu" Moliera, Marylę Wereszczakównę w "Balladach i romansach" Aleksandra Maliszewskiego z Emilem Karewiczem i Hilarcię w sztuce Fieldinga "Sędzia w potrzasku" oraz wiele innych ról znakomicie przyjętych.

W Warszawie za dyrekcji Emila Chaberskiego, który zmienił nazwę Teatru Nowej Warszawy na Teatr Klasyczny (a dziś Teatr Studio w Pałacu Kultury), Zosia nie schodziła ze sceny. Grała mnóstwo ról. Lubiła ją publiczność i prasa. Z ogromnym sukcesem powtórzyła swoją łódzką Hilarcię w sztuce Fieldinga "Sędzia w potrzasku". A nowe jej role to między innymi Melibea w " Celestynie" z Jadwigą Chojnacką, Małgorzata w "Popasie króla Jegomości", Pola w "Mieszczanach", Helenka w " Panu Jowialskim" z Mieczysławą Ćwiklinską i Elza w "Smoku" Szwarca.

Wielokrotnie spotkałem się z nią na scenie. Chociażby w "Szatanie z 7 klasy" Kornela Makuszyńskiego, który cieszył się ogromnym powodzeniem i latami graliśmy go przy kompletach. Zosia grała uroczo Wandzię, moją ukochaną, a ja Szatana. W "Żeglarzu" Jerzego Szaniawskiego Med a ja Jana. Była wrażliwą i kontaktową aktorką. Znakomitą partnerką. Lubiliśmy ze sobą grać. Potem jeszcze kilkakrotnie graliśmy razem. Współpracowała z radiem, dubbingiem i telewizją. Zagrała w serialach telewizyjnych, w Teatrze Telewizji i kilku filmach "Irena do domu", w "Celulozie", "Pod gwiazdą frygijską", w "Pierścieniu księżnej Anny".

Wiodło jej się znakomicie W momencie kiedy dyrektorem Teatru Klasycznego został Ireneusz Kanicki, wyniesiony na to stanowisko przez Mieczysława Moczara, wszystko się zmieniło. Była wówczas zoną rozchwytywanego aktora Andrzeja Żarneckiego, który odszedł natychmiast z Klasycznego i zaangażował się do Teatru Narodowego. Było to nie w smak Kanickiemu. .Postawił jej warunek, że musi go namówić do powrotu. A ponieważ nie powrócił, Kanicki zwolnił Zosię. Została bez etatu. Po wielu artykułach w prasie udało się jej zaangażować do Teatru Ziemi Mazowieckiej . Warunki pracy były tam trudne i moc wyjazdów. Ale i tam grała wielkie role. Tatianę we "Wrogach" Gorkiego, Panią Kapuletti w "Romeo i Julii" Szekspira, Raniewską w "Wiśniowym sadzie" Czechowa, Panią Sorby w "Dzikiej kaczce" Ibsena i Daumową w "Pannie Maliczewskiej" Gabrieli Zapolskiej. Potem zmieniła się dyrekcja i omijały ją role, które powinna grać. W dodatku Zosia nigdy nie była dyplomatą. Głośno mówiła, co się jej nie podoba. A w teatrze, jeśli się chce zachować pozycję, trzeba być obłudnym. Nie należy mówić prawdy. Nie tylko zresztą w teatrze. Przeszła na emeryturę. Zamieszkała w Skolimowie w Domu Aktora. Wciąż żyła teatrem. Została kronikarzem Skolimowa. Pisała teksty o życiu pensjonariuszy, o wydarzeniach i żegnała kolegów w Biuletynie Teatralnym ZASP-u. Czytała książki, oglądała telewizję i interesowała się wszystkim. W tym okresie zagrała dwie znaczące role - Matyldę w filmie Jacka Bałuta "Jeszcze nie wieczór" o aktorach weteranach spędzających końcówkę swego życia w Domu Aktora i w filmie nagrodzonym w Locarno i w Gdyni "Ostatnia rodzina" w reżyserii Jana P. Matuszyńskiego. O tragicznie zmarłej rodzinie malarza Zdzisława Beksińskiego, którego grał Andrzej Seweryn. Zosia Perczyńska zagrała jego matkę. Często rozmawiałem z nią telefonicznie i odwiedzałem w Skolimowie. Ostatni raz widzieliśmy się w czwartek 31 sierpnia na pikniku w Domu Aktora. Był piękny słoneczny dzień. Ucałowaliśmy się i wyściskali serdecznie. Uśmiechała się. Powiedziała mi, że prawie już nie widzi. Z chodzeniem też miała poważne problemy. Poruszała się przy pomocy balkonika. Z młodzieńczej pięknej Zosi pozostała piękna starsza pani z licznymi chorobami. Niech mi nikt nie mówi, że starość jest piękna, bo to nieprawda. Odeszła we śnie. W piątek 6 października 2017 roku. Też bym chciał tak odejść. Żegnaj kochana Zosiu. Przynajmniej już Cię nic nie boli. Miałaś ciekawe życie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji