Artykuły

Na dwóch scenach

Rozmowa z Erwinem Axerem - kierownikiem artystycznym i dyrektorem Teatru Współczesnego w Warszawie:

- Pana współpraca z Wielkim Teatrem Dramatycznym im. M. Gorkiego w Leningradzie ma już kilkunastoletnią historię. Od czego się ona zaczęła?

- W roku 1962 Gieorgij Towstonogow - główny reżyser radzieckiej sceny, będąc w Warszawie zobaczył nasze przedstawienie "Kariery Artura Ui". Zainteresowało go ono i zaprosił mnie do reżyserowania sztuki Bertolta Brechta w Teatrze Gorkiego. Scenografię przygotowali Ewa Starowieyska i Konrad Swinarski. Ilustrację muzyczną - Zbigniew Turski. Premiera odbyła się w roku 1963 i sztuka przez 10 lat utrzymywała się w repertuarze leningradzkiej sceny. Doszło także do wymiany aktorów kreujących główne role. Tadeusz Łomnicki jako Arturo Ui występował gościnnie w przedstawieniu leningradzkim, a Jewgienij Lebiediew z kolei w naszym teatrze. Podczas prób "Kariery Artura Ui"i późniejszych spotkań leningradzkich, odbywanych w związku z tym przedstawieniem, nawiązałem osobistą przyjaźń z Gieorgijem Towstonogowem i aktorami jego teatru.

Następnie, podczas gościnnych występów zespołu radzieckiego w Warszawie, który ponownie odwiedził nas w ubiegłym roku, podpisaliśmy umowę o stałej współpracy, polegającej na wymianie reżyserów, aktorów i wzajemnych odwiedzinach.

W wyniku tego Towstonogow reżyserował u nas "Pamiętnik szubrawca" Aleksandra Ostrowskiego. Sztuka ta miała ponad 200 przedstawień. Ja natomiast na przełomie roku 1969 i 1970 wspólnie ze scenografem Ewą Starowieyską przygotowałem w Leningradzie "Dwa teatry" Jerzego Szaniawskiego. I to przedstawienie cieszyło się sympatią leningradzkiej publiczności, utrzymując się na afiszu do ubiegłego roku.

- Na jakie trudności natrafia reżyser pracując z zespołem obcych aktorów, na obcej scenie?

- Teatr Gorkiego dysponuje zespołem znakomitych aktorów, takich jak: E. Popowa, J. Lebiediew, W. Strzelczyk, S. Jurski... Porozumienie się z nimi nie nastręcza żadnych kłopotów. Trudności, owszem, mogą wystąpić i występują we wstępnej fazie pracy. Nasuwa je literatura, o ile jest nie znana. Tak przynajmniej było z "Karierą Artura Ui" i "Dwoma teatrami", gdy realizowałem je z radzieckim zespołem.

- A jakich satysfakcji dostarczyła Panu praca na scenie Leningradu?

- Bardzo wielu. Pierwsza sprawa to kontakt z publicznością. I nie jest to grzecznościowa opinia. To naprawdę bardzo wyrobiona publiczność nie tyle może literacko, co właśnie teatralnie. Widz radziecki ma doskonałe rozeznanie w arkanach gry aktorskiej. Jest surowy. Gdy się jednak do tej widowni trafi, staje się ona wtedy znacznie gorętsza od naszej. Drugim źródłem satysfakcji była sama scena. Wyposażona we wszystkie urządzenia techniczne niezbędne dla współczesnej ekspresji artystycznej. Praca na niej była dla mnie szczególnie interesująca i pożyteczna, na co dzień bowiem mam przecież do czynienia ze sceną kameralną. Ponadto współpraca z obcymi aktorami zarówno na wschodzie, jak i zachodzie, jest pożyteczna w późniejszym zetknięciu z własnym zespołem.

- Jakie są najbliższe Pana plany? Zdaje się, że ma Pan reżyserować w Leningradzie?

- W kwietniu przyszłego roku zaczynam próby w Teatrze Gorkiego. Jaka to będzie sztuka - w tej chwili trudno powiedzieć. Wiadomo już natomiast, że premiera musi się odbyć w czerwcu i że przedstawienie wejdzie do repertuaru Festiwalu Dramaturgii Polskiej, który ma się odbyć w ZSRR. Na rok przyszły jest także planowana w Leningradzie wystawa projektów scenograficznych Ewy Starowieyskiej i z kolei w Warszawie wystawa radzieckiego scenografa E. Koczergina. Przewidujemy również kolejną realizację Towstonogowa na naszej scenie.

- Już dość liczne nasze teatry współpracują ze scenami radzieckimi na podobnych zasadach, o jakich tu Pan mówił. Krakowski Teatr im. Słowackiego utrzymuje stale kontakty ze sceną im. Iwana Franki w Kijowie, warszawski Teatr Polski podpisał nową umowę z wachtangowcami z Moskwy, Szczecin utrzymuje kontakty z Kujbyszewem. Przykłady można by mnożyć. Jak Pan ocenia perspektywy rozwoju tej współpracy?

- Współpraca w tej dziedzinie może być pożyteczna, gdy wynika z autentycznych obustronnych zainteresowań i osobistych kontaktów ludzi sztuki. U nas zaczęło się wszystko od tego, że Towstonogowi spodobało się nasze przedstawienie, dla mnie zaś możliwość pracy na scenie leningradzkiej miała posmak przygody artystycznej. To pociągało. Dało początek przyjacielskim kontaktom. Wyprzedziły one oficjalne akty protokolarne, dotyczące współpracy obu teatrów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji