Artykuły

Lekcja "Repliki"

W tym roku upływa 15 lat od światowej prapremiery "Repliki", która miała miejsce podczas międzynarodowego festiwalu teatralnego w Edynburgu. Jednak nie tyle okoliczność jubileuszowa, ile zdumiewająca siła tego spektaklu, budzącego pod różnymi szerokościami geograficznymi równie głębokie wrażenia, sprawia, że wracamy do genezy i przesiania dzieła Józefa Szajny. Mówi o tym w rozmowie z Jackiem Strzemżalskim sam twórca spektaklu, ale mówi również Irena Jun, aktorka współtworząca od początku kształt sceniczny "Repliki", pisze Bogusław Schaeffer.

"Replika" doczekała się już wielu omówień, obrosła dziesiątkami recenzji, weszła w krwiobieg światowego życia teatralnego. Niewiele można byłoby wymienić takich przedstawień w historii powojennego teatru. Jest przy tym spektakl Józefa Szajny dziełem osobnym. Mimo ogromnego wpływu na poszukiwania artystyczne i sposób myślenia o sztuce teatru, jej moralnym etosie, pozostała "Replika" dziełem bez potomstwa.

Wędrówki z "Repliką" przez Polskę i przez świat to rodzaj misji pobudzania wyobraźni i wrażliwości. Wszędzie, gdzie artyści Teatru Studio docierają - spektakl rodzi się na nowo. I tak od 15 lat.

Zanim zrodziła się "Replika", powstało Szajmowskie environment - "Reminiscencje", prezentowane po raz pierwszy w roku 1969 w Krakowie, a potem w Warszawie, Lublinie i Wenecji. Do tego environment nawiązywała "Replika I" kompozycja przestrzenno-plastyczna przedstawiona w Goteborgu (1971). Nadal było to jeszcze dzieło plastyczne, które rok później przekształciło się w spektakl ("Replika II"). Warszawska prapremierę poprzedziła jeszcze "Replika III", zaprezentowana podczas Światowego Festiwalu w Nancy (1973). Droga do ostatecznego kształtu spektaklu, co nie znaczy zamkniętego na nowe interpretacje i przemiany (por. wypowiedź Ireny Jun) wiodła więc od plastyki do teatru w poszukiwaniu najlepszego przekładu "tekstu". Już podczas pokazu environiment w Krakowie pisano, że każdy nieomal przedmiot tej aranżacji krzyczy, że kompozycja osaczą odbiorcę, który staje się nagle elementem niemego spektaklu. Wizja plastyczna sugerowała więc możliwość zbudowania akcji. Tak też się stało. Po prapremierze w Edynburgu angielski krytyk pisał: "Wyszedłem po spektaklu z uczuciem, że brawa publiczności były tak niestosowne, jak brawa w kościele w chwili Podniesienia".

- Ta specyficzna tonacja jednej z pierwszych recenzji nieprzypadkowo udzieliła się wielu innym piszącym o spektaklu Józefa Szajny. Poczucie uczestnictwa w misteriuim, w zdarzeniu przekraczającym tradycyjne pojęcie spektaklu teatralnego, niezmiernie oddziaływało na recenzentów. Po części, to też prawda, bywali bezradni wobec propozycji teatru, który zrywał z wszelką tradycją "podobania się", który podejmował podstawowe problemy ludzkiego istnienia. Po części zdawali sobie sprawą z ułomności wszelkiego przekazu słownego, który miałby spełniać funkcję namiastki opisowej przedstawienia.

Podejmowano takie próby zapisu, ale niewiele mówią one o sile emocjonalnej, o treści działań aktorskich i ich wpływie na zgromadzoną publiczność. Ba, dokonywano również zapisów filmowych, które jak do tej pory nie sprostały zadaniu utrwalenia tego unikalnego widowiska. "Replika" bowiem wymyka się tradycyjnym zapisom, wielotorowość narracji i wyjątkowy sens interakcji scena-widownia, utrudniają odtworzenie widowiska. Może sprostałaby temu zadaniu nie napisana jeszcze monografia, w której wielokrotne zapisy ciągów narracyjnych, a także szczegółowe studium recepcji tego dzieła, mogłyby stać się swoistym ekwiwalentem przedstawienia.

Ryzyko pisania o "Replice", przed którym staje każdy krytyk, wiąże się z pokusą banału. Wiadomo, że dzieło to wywodzono z osobistych doświadczeń oświęcimskich artysty, sprowadzając sens spektaklu do metafory czasów pogardy. Ale dostrzegano jednocześnie, że jest dziełem pozbawionym znamion sztuki martyrologicznej, że apeluje do wrażliwości współczesnego człowieka z jego lękami i nadziejami, poczuciem zagrożenia i namiętnym poszukiwaniem nadziei, jest protestem artysty przeciw gwałtowi zadawanemu człowiekowi, przeciw upodleniu i degradacji. Cokolwiek więcej by nie powiedzieć o sensach ogólnych, które niesie spektakli Józefa Szajny, czai się patos, wielkie słowa, słowa, słowa. Słowa, których aktorzy nie wypowiadają. Słowa celowo zepchnięte z pierwszego planu w obawie przed ich spłowiałym, szeleszczącym papierem sensem. Może więc jedynie "gromobicie ciszy", słynny oksymoron Juliana Przybosia, to słowa, które warto przypomnieć, myśląc o "Replice".

"Gdy porównujemy polskie recenzje z Repliki - pisała Zofia Tomczyk-Watrak w książce "Józef Szajna i jego teatr" (PIW. 1985) - i opinie wędrujące za nią po świecie, to uderza nas zgodna na ogół jej interpretacja. Bariera w porozumieniu pojawiała się tam, gdzie istniała silnie zakodowana formuła teatru tradycyjnego, jak np. w Hiszpanii, i gdzie Replikę wiązano bezpośrednio z historycznymi losami Polaków w 11 wojnie światowej, jak w Finlandii i Norwegii. Nigdzie jednak nie podważano artystycznych wartości spektaklu, poza nielicznymi wyjątkami. Na ogół jednak łączono interpretację historyczną z uniwersalistyczną - tak jak w Polsce. Świadczyłoby to za uniwersalnością języka teatralnego Szajny i nie będzie przesadą, jeśli się stwierdzi, że stworzył on elementy międzyludzkiego języka sztuki i życia".

Oto lekcja "Repliki"..

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji