Artykuły

Za kulisami "Rozmów w tłoku"

Co tydzień trzy miliony widzów ogląda, jak Lepper kłóci się ze Szczuką, a Doda przekomarza się z Renatą Beger. Parodyści z programu "Szymon Majewski Show" ostrze swej satyry kierują przeciwko VIP-om. "Rozmowy w tłoku" stały się kabaretowym hitem roku. Podczas występu prawdziwe twarze aktorów giną pod warstwami charakteryzacji. Dla nas je odkryli - pisze Małgorzata Szamocka w Poradniku Domowym.

Za Dodą trudno nadążyć

Katarzyna Kwiatkowska, lat 31, aktorka

Wciela się w Dodę, Krystynę Jandę, Kazimierę Szczukę, Katarzynę Figurę, Agnieszkę Chylińską, Maję Komorowską.

Debiutowałam w teatrze z Piotrkiem Adamczykiem - graliśmy senne zjawy w "Doktorze Żiwago". Niestety, nie zdążyłam zejść w odpowiednim momencie i gdy zapaliły się światła, ja leżałam nadal na scenie. Nie wiedziałam, co robić, improwizowałam... To były fantastyczne czasy, które mnie ukształtowały nie tylko jako aktorkę. Po ukończeniu szkoły teatralnej w Warszawie, przez kilka lat grałam w Teatrze Dramatycznym. Trochę śpiewałam i występowałam w spektaklach offowych. Nigdy nie sądziłam, że wygłupianie się - tak traktowałam przedrzeźnianie Krystyny Jandy przed znajomymi - może przyczynić się do mojego sukcesu. Janda mnie fascynowała, jej miny, gesty. Jak o kimś opowiadam, to mimowolnie zaczynam naśladować jego tembr głosu. Kiedy po castingu dostałam angaż do programu "Szymon Majewski Show", okazało się, że będę parodiować nie tylko Jandę, ale też inne osoby. To, czy dana postać pojawi się w "Rozmowach w tłoku", zależy od jej popularności i rozpoznawalności. Musi też być charakterystyczna. Ta ostatnia cecha jest w zasadzie decydująca. Dla mnie najważniejsze jest, od jakiego jej gestu czy słowa zacznę pracę. Od producenta programu dostaję kasetę z nagraniami moich bohaterów. Na przykład Doda mówi tak szybko, że trudno za nią nadążyć. Dodatkowo muszę stosować jej skomplikowaną składnię i tak jak ona podkreślać każde "ą" i "ę". Na początku nie miałam tremy, teraz się pojawiła. Kiedyś pracowałam bez większej refleksji - było zadanie i je wykonywałam. Teraz stresuje mnie szum, który się zrobił wokół "Rozmów w tłoku". Przed występem staram się być maksymalnie skupiona, ale też muszę się świetnie bawić, bo z naszych twarzy pomimo grubej warstwy makijażu, musi promieniować pozytywna energia. Zdarza się, że na próbach modyfikujemy teksty napisane przez scenarzystkę Olę Wolf tak, żeby jak najlepiej nam leżały, a przez to pasowały do konkretnej postaci. Zebrała się fajna ekipa i dlatego mam ochotę, by coś wnosić.

Najbardziej lubię ostre teksty politycznie. Gdyby z powodu jakiejś skandalicznej wypowiedzi parodiowanej przeze mnie postaci funkcjonariusze ABW któregoś dnia wyciągnęli mnie rano z łóżka, nie rozpaczałabym.

Moi bliscy bardzo się cieszą, że mam stałą pracę. Znają mnie i wiedzą, że aktorstwo to moje życie i pasja. Chcę grać. Role tragiczne i komediowe. Chciałabym być zapracowaną aktorką. Zdarzały mi się już momenty załamania i potwornych lęków, że już nigdy nie zagram, że nikt nie będzie chciał ze mną pracować. Myślałam nawet o zmianie zawodu. Próbowałam pisać teksty publicystyczne, ilustrowałam krzyżówki, wymyślałam hasła reklamowe. Jednak najszczęśliwsza jestem, gdy mogę grać, i to jak najwięcej!

Naśladowanie Leppera to frajda

Michał Zieliński [na zdjęciu], lat 33, aktor Teatru Powszechnego w Warszawie

Wciela się w Lecha Kaczyńskiego, Andrzeja Leppera, Donalda Tuska, Kazimierza Marcinkiewicza, Włodzimierza Cimoszewicza, Romana Giertycha.

W przygotowaniu Jan Rokita, Paweł Janas.

Zaczęło się od udziału w radiowych programach Szymona Majewskiego, który zaproponował mi kolega z teatru. Znał moją skłonność do dowcipnego naśladowania różnych zachowań. Potrafię wyśmiewać nawet kolegów z zespołu "Rozmów w tłoku", kiedy nie widzą... Czasem nie mogę się oprzeć, by kogoś nie sparodiować, zwłaszcza gdy jest bardzo charakterystyczny. Traktuję to jak dobrą zabawę. Zaczynam od naśladowania głosu, potem dochodzą charakterystyczne ruchy, reakcje. Zazwyczaj nie mam z tym trudności. Mobilizuję się, kiedy muszę przygotować nową postać - wtedy jest presja, żeby efekt był jak najbardziej zbliżony do ideału. Nasza praca jest natychmiast weryfikowana, choćby przez znajomych. Mówią, że Lepper ma inne zęby, a Donald Tusk jest niższy. W przypadku parodii ludzie dają sobie prawo do bardzo konkretnego oceniania. Jest nawet forum na temat "Rozmów w tłoku", ale opinie są tam tak różne, że nie można się nimi sugerować. Trzeba mieć dystans do tych ocen. Mój tata, którego bardzo kocham, choć słoń mu na ucho nadepnął, któregoś dnia mówi mi: "Trochę zbliżyłeś się głosem do tego Marcinkiewicza". Zawsze chętnie wysłuchuję uwag, ale wykorzystuję tylko te, które uważam za słuszne. Niedawno w teatrze pewien pracownik stwierdził, że nie wyszedł mi prezydent Kaczyński. Kiedy spytałem dlaczego, nie wiedział. Najłatwiej idzie mi naśladowanie Leppera. Zabawa jego sposobem mówienia to dla mnie przyjemność: "Tak sobie was słucham, tak patrzę na wasze głupie głowy".

Zawód aktora to ciągła presja i weryfikacja. Z jednej strony jest to cudowne, a z drugiej... Nie opłaca się być średnim - trzeba być albo wybitnym, albo skandalistą. Ciągły wyścig... Niby mam szczęście, bo jestem w zespole teatru, o którym marzyłem, ale nie gram wymarzonych ról. Jednak dużo się tu nauczyłem. Obcuję z takimi autorytetami jak Zbigniew Zapasiewicz, Władysław Kowalski. Po pierwszym występie w kabarecie z pewnym niepokojem poszedłem do teatru, ale reakcje kolegów są przychylne. A moje największe marzenie? Zagranie roli szekspirowskiego Otella.

Uwielbiam Zytę Gilowską

Aldona Jankowska, aktorka

Wciela się w Zytę Gilowską i Hannę Gronkiewicz-Waltz

Jestem rogatym koziołkiem rodem z Poznania. Kiedyś miałam mnóstwo kompleksów, nawet się jąkałam. Aktorstwo stało się dla mnie lekiem na nieśmiałość. Obecnie gram w Teatrze Groteska w Krakowie na scenie dla dorosłych i mam własny, program komediowy.

Na castingu do programu Szymona Majewskiego pokazałam Zytę Gilowską. Wcześniej, występując w kabarecie, parodiowałam Ewę Demarczyk, Renatę Przemyk, ale to były parodie śpiewane. Żeby wcielić się w Gilowską, którą uwielbiam i szanuję, musiałam tak to zrobić, żeby jej nie urazić. Znaleźć to "coś". W jej przypadku jest to stanowczość połączona z poczuciem humoru i wybitną inteligencją. Pracując nad tą parodią, przejrzałam kilometry taśm, wyłapując charakterystyczne powiedzonka Gilowskiej. Musiałam też wniknąć w jej sposób myślenia, czyli przewidzieć, jak by się zachowała, co by odpowiedziała w danej sytuacji, co by ją zirytowało Wsłuchiwałam się w jej sposób mówienia. Kiedyś, w Bergen, w studiu fonetyki, zajmowałam się tym na poważnie. Okazało się, że analiza sposobu zaciskania szczęki i krtani bardzo dużo mówi o człowieku. O jego kompleksach, charakterze, osobowości. Można się nawet za bardzo zbliżyć do postaci, poznać jej mniej sympatyczne cechy. Potem trzeba tę całą wiedzę odrzucić, bo dla mnie warunkiem dobrej parodii jest rzetelność, ale i szacunek dla osoby, w której skórę się wcielam. Żeby osiągnąć lekkość i finezję, którą widzowie najbardziej cenią, trzeba się nieźle naharować. Tego na ekranie nie widać. Parodia to nie jest łatwa forma, tu się liczy umiejętność skupienia i koncentracji.Od lat fascynowała mnie postać Hanki Bielickiej, jestem jej fanką. To, że wystąpiłam w odcinku, w którym była gościem, było dla mnie dodatkowym prezentem. Pani Hanka to dla mnie wzór pracowitości i szacunku dla widza. Nie chce się wierzyć, że już nie żyje.

Estrada nauczyła mnie tego, że widz jest na wyciągnięcie ręki. Wszystko się może zdarzyć. Dlatego trzeba włożyć maksimum serca i dobrze podać tekst. Tylko kiedy wszystko jest do końca dopracowane, osiąga się ciepły, bezpośredni kontakt z widzem. Trudno zostać estradową osobowością. Dla mnie była nią Bielicka. I długo, długo nikt jej nie zastąpi.

Urban to trzy godziny charakteryzacji

Waldemar Ochnia, od 30 lat zawodowy parodysta

Wciela się w Lecha Wałęsę, Jerzego Urbana, Józefa Oleksego, Janusza Rewińskiego. W przygotowaniu Przemysław Gosiewski, Waldemar Pawlak, Jerzy Hoffman.

Mam wrodzony talent do parodiowania - w piaskownicy naśladowałem zwierzęta, a w szkole wciąż otrzymywałem uwagi za przedrzeźnianie nauczycieli. Występowałem w chórze, należałem do kółka recytatorskiego, potem byłem wokalistą w zespołach muzycznych - w 1968 roku zdobyłem nawet nagrodę na przeglądzie w Olsztynie. Wtedy zacząłem parodiować znanych piosenkarzy. Potem w moim rodzinnym Radomiu podczas imprezy kabaretowej, w której obok profesjonalistów występowali amatorzy, dostrzegł mnie Tadeusz Ross. To on mnie namówił, żebym zajął się zawodowo parodią i zaprosił do słynnego "Podwieczorku przy mikrofonie". Parodiowałem występujące tam gwiazdy estrady: Hankę Bielicką, Jerzego Ofierskiego, Kazimierza Brusikiewicza, Renę Rolską, Jaremę Stępowskiego, Mieczysława Fogga.Mam za sobą 30 lat pracy jako artysta estradowy, specjalność - satyryk parodysta. Moja definicja parodii brzmi: "Karykatura wyrażona głosem, gestem i mimiką". Opracowałem własną metodę wcielania się w daną osobę - pomaga mi pamięć wzrokowo-słuchowa. Nad niektórymi postaciami muszę długo pracować, inne są tak charakterystyczne (np. Władysław Bartoszewski), że po 15 sekundach już mówię jak one. W noworocznych szopkach Marcina Wolskiego i Andrzeja Zaorskiego "Polskie Zoo", które od lat 90. emitowała TVP, podkładałem głosy pod lalki polityków (wspólnie z Andrzejem Zaorskim i Jerzym Kryszakiem). Z Teatrem Polskiego Radia współpracuję od 20 lat. Obecnie w pierwszym programie występuję w satyrycznej audycji Marcina Wolskiego pt. "Zsyp". Do "Rozmów w tłoku" trafiłem z castingu. Nigdy wcześniej na estradzie nie stosowałem charakteryzacji, a tu, żeby zagrać parominutowy skecz, muszę poddać się całkowitej metamorfozie. Oleksy czy Urban to co najmniej trzy godziny charakteryzacji. Podbródek i łysina. Warstwa lateksu i nowy nos. To męczące, ale efekty są niesamowite. Przekonałem się o tym, gdy spotkałem, wychodząc z garderoby, goszczącą u Szymona Majewskiego Beatę Tyszkiewicz. Uśmiechnęła się do mnie uroczo, jakbyśmy się znali od dawna, przywitała. Odpowiedziałem głosem Urbana: "Dzień dobry, szanownej pani". Chyba była zawiedziona, że nie kontynuowałem rozmowy...Pierwszym recenzentem moich występów jest żona. Zna mnie doskonale, wie, co powinienem poprawić, udziela mi cennych wskazówek. Pracę zaczynam od tego, że fragment wypowiedzi postaci, którą mam parodiować, nagrywam na dyktafon. Pracuję dopóty, dopóki żona zauważa różnice między oryginałem a moim głosem. Dopiero później dochodzi praca nad gestem i nad słowami kluczami charakterystycznymi dla danego bohatera. Wałęsa np. powie "mniałem" i w każdym zdaniu doda "panie".Nad jednym odcinkiem "Rozmów w tłoku" pracujemy przez trzy dni. Najpierw są próby czytane, potem sytuacyjne. Jeśli w tekście wprowadzane są zmiany, jest to dodatkowe utrudnienie - trzeba szybko zapomnieć to, czego się nauczyliśmy. Jesteśmy szczęśliwi, jeśli udaje się nam za pierwszym podejściem nagrać całość bez pomyłek. Potem jeszcze tylko dubel i gotowe!

Mam dwóch dorosłych synów i wnuka. Również mają predyspozycje parodystyczne, ale ich nie wykorzystują. Jeden jest plastykiem, drugi ukończył geodezję. Swoje umiejętności odkrywają jedynie w sytuacjach towarzyskich, a z powodzeniem mogliby to robić zawodowo. Parodia jest lubiana, popularna i mile widziana na estradzie. Nawet w czasach największego kryzysu lat 80. nie narzekałem na brak pracy. Przez długie miesiące bywałem tylko gościem w domu. Jeździłem po świecie zapraszany przez środowiska polonijne. Zawsze lubiłem żywy kontakt z publicznością. Nadal mam wiele propozycji - teraz pomaga mi w tym własna strona internetowa.

Proszę w sklepie o bułki głosem Moniki Olejnik

Jolanta Wilk, aktorka

Wciela się w Marię Kaczyńską, Jolantę Kwaśniewską, Renatę Beger, Monikę Olejnik, Janinę Paradowską, Joannę Senyszyn. W przygotowaniu Justyna Pochanke, Piotr Gadzinowski i Adam Małysz.

Pochodzę z Tarnowskich Gór, w Warszawie mieszkam od 12 lat. Już jako dziecko naśladowałam różne odgłosy: młynek do kawy, skrzypiącą huśtawkę. Choć mama modliła się, żebym się nie dostała do szkoły teatralnej, ukończyłam Wydział Aktorski we Wrocławiu, a poza tym filologię czeską na Uniwersytecie Śląskim. Jestem więc magistrem do kwadratu. Z zawodowym parodiowaniem zetknęłam się dopiero w programach Szymona Majewskiego nagrywanych dla Radia ZET ("Sponton") oraz Canal+. Odgrywałam w nich znane osobowości telewizyjne, np. Barbarę Czajkowską, Ewę Sałacką, Izabelę Scorupco.

Parodiowanie określonej osoby jest dla mnie łatwiejsze, niż stworzenie postaci komediowej od podstaw. Jeśli gram na przykład Janinę Paradowską, to działam w ściśle określonych ramach stworzonych przez moją bohaterkę. Jednak wcielanie się w osoby starsze wymaga ode mnie anielskiej cierpliwości. Żeby przeistoczyć się w prezydentową Kaczyńską, potrzebuję kilku warstw lateksu i nowego nosa.Cieszę się, że nie jestem rozpoznawalna na ulicy, że ukrywam się pod maską charakteryzacji. Mam nadzieję, że obudzi się w widzach ciekawość, że będą się zastanawiali, jak też ta Wilk wygląda.Co jest najtrudniejsze w parodii? Nie sposób mówienia, bo odtwarzam właśnie takie osoby, których intonacja i barwa głosu zapada w ucho, oraz takie, na które da się mnie ucharakteryzować. Najtrudniejsze jest wymyślenie, jak dana postać, np. Renata Beger, zachowałaby się, wypowiadając słowa ze scenariusza. Śmiałaby się czy może byłaby wściekła? Zaskoczona czy też zniesmaczona. A może zbulwersowana... Moich bohaterów znam jedynie z migawek telewizyjnych. Kiedy rozpoczynam przygotowanie do opracowania parodii określonej osoby, mam przez cały czas włączony magnetowid z nagranymi jej wypowiedziami. Nie rozstaję się też z dyktafonem, bo nagrywam na nim wypowiedzi mojego bohatera i przez cały czas ich słucham. Parodiowanie ma wiele wspólnego z podkładaniem głosu przy dubbingu. Tam też mam do czynienia z konkretnym bohaterem, do którego muszę się dostosować, ale głównie tembrem głosu.

W tej edycji programu "Szymon Majewski Show" pojawiają się parodie śpiewane, i to wymaga dodatkowej pracy. Okazuje się, że muszę do jednego odcinka przygotować na przykład Janinę Paradowską w tańcu i śpiewie oraz Joannę Senyszyn w rozmowie. A to wymaga zmiany charakteryzacji, co trwa czasem kilka godzin. Poza tym trzeba umieć się szybko przestawić na tory myślenia innego bohatera. Zdarza mi się jednak, że tak się zżyję z postacią, że kupując bułki, proszę o nie głosem... Moniki Olejnik.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji