Artykuły

Rena Grodzka

Od kilku tygodni jest wśród nas, i zostanie z nami, przybyła ostatnio z Polski do Australii wybitna artystka scen polskich, gwiazda "Estrady" i kabaretów oraz teatrzyków literackich, ulubienica publiczności krajowej, znana jej nie tylko z występów objazdowych, ale z głównych scen, oraz z radia i telewizji - pani Rena Grodzka-Skowrońska. I tu już nie mogę wytrzymać, aby tego nie roztrąbić - będzie gwiazdą nowego zespołu w Melburnie "Pan Twardowski". (W nawiasie też dodam, że również przybyły ostatnio p. Jan Wasowski, jeden z byłych redaktorów "Po Prostu", przyobiecał swą współpracę - jeśli chodzi o teksty, a pióro ma dobre i cięte - nowemu zespołowi, oraz "Widnokręgom", które zgodnie z umową z Redaktorem "Wiadomości Polskich", przejmuję z powrotem.)

Pilnemu emigracyjnemu czytelnikowi prasy krajowej nazwisko p. Reny Grodzkiej nie jest obce. Lecz, że tych pilnych czytelników prasy krajowej jest u nas pod Krzyżem Południa mało, nie od rzeczy będzie podać tu kilka szczegółów z kariery artystycznej wilnianki p. Reny.

A więc: Wilno i "Ksantypa", skąd ją zapewne pamięta sydneyczyk p. Stefan Białoguski, gdyż był kierownikiem muzycznym tego zespołu polskiego (Ordonówna, Światopełk-Karpiński, Marta Mirska, Igor Śmiałowski i inni, oraz dekorator art. mal. Stanisław Łuckiewicz) grającego w latach 1939-41 w Wilnie pod okupacją, litewską, a później rosyjską. "Ksantypa" to miłe i niecodzienne zjawisko w dziejach polskiego kabaretu literacko-artystycznego, a w tamtych warunkach była dla polskich ziem północno-wschodnich przeżyciem i skarbem nielada.

"Ksantypę" bolszewicy zamknęli w dniu 15 czerwca 1941, niektórych aktorów wywieziono, inni rozpierzchli się, jedni przeżyli wojnę i zsyłki, inni nie. Pani Rena uniknęła wywózki, gdyż przez jakiś czas ukrył ją ludzki dyrektor Rosjanin, wkrótce wybuchła wojna niemiecko-sowiecka, którą przetrwała p. Rena na wsi podwileńskiej. Okupacja dla niej to m.in. tajna Szkoła Dramatyczna, którą zresztą zaczęła przed wojną. Po wycofaniu się Niemców p. Rena występuje w Wilnie (1944) lecz wkrótce Rosjanie ją aresztują. Po wyjściu z więzienia udaje się jako repatriantka do Łodzi (marzec 45), gdzie naprzód pracuje z Łuckiewiczem w Związku Plastyków, a wkrótce występuje w teatrze "Rozmaitości" oraz w teatrzyku "Osa" (Rola Ludwiki w "Rozkosznej dziewczynie" adaptacji Tuwima, była jej pierwszą rolą w Polsce).

W roku 1949 przenosi się z mężem do Warszawy: "Artos" i "Estrada". Jeszcze więcej od pracy aktorskiej pociągają ją występy kabaretowe, a szczególnie estradowe. Do ostatniej chwili objeżdża całą Polskę sama lub w zespole z programami satyrycznymi. Zna każdą dziurę, jak i każde wielkie miasto. Grała w teatrach, halach fabrycznych, świetlicach, PGR-ach, w remizach, poczekalniach dworcowych, w sali kameralnej Pałacu Kultury, na deskach "Powszechnego", w YMCA, dosłownie wszędzie. Jeździła jako konferansjer wieczorów autorskich Wiecha, występowała z Hanką, Bielicką, Lidią Wysocką, tancerką Olgą Sawicką, z Ireną Kwiatkowską, z solistami opery i operetki, m.in. z Marią Walewską (znaną już w Sydney, a Melburn ciągle czeka na nią!), z Hanuszem, Dymszą, Foggiem, nawet z orkiestrą Turewicza.

Przeglądam afisze, programy, fotosy, dedykacje, rozmowa się toczy żywo, dowcipnie, raczej słucham, czasem tylko o coś spytam. "Narodziny dzieciątka", "żona Wacia" Gałczyńskiego, teksty Tuwima, Boya, Minkiewicza i innych znajdują w niej idealną odtwórczynię. Niosła to słowo i uśmiech do różnych miejscowości, gdzie w życiu teatru nie widzieli, wolała tę pracę niż rutynę tej samej sceny. Trzeba było od razu umieć złapać kontakt z każdą publicznością. To dawało największą satysfakcję. Nieraz szmuglowano niecenzurowane teksty, nieraz były hece z rożnymi kacykami, nieraz artyści mieli duszę na ramieniu.

- Bardzo mi się podoba Australia, a dużo dobrego słyszałam o tutejszej Polonii. Zaskoczona byłam dobrym poziomem amatorskiego "Ogniwa", najlepiej w "Radcach pana radcy" podobał mi się Stępień. Chciałabym grać dla Polaków i przynieść Rodakom trochę żywego słowa polskiego, wspomnienie i wzruszenie związane z Krajem. Ponieważ Australia jest tak strasznie duża, a skupiska nasze porozrzucane, postaram się dotrzeć do Rodaków nie tylko przez recitale i występy w większych centrach ale i przez radio, oraz poprzez telewizję, a w najgorszym wypadku przez taśmy magnetofonu. Chcę się Wam przydać i w granicach możliwości dalej występować! Poza tym jestem matką, wychowuję dwoje dzieci (Ewa i Plastuś).

Ewę poznałem, ma 12 lat i niski głos, mówi przepięknie po polsku i jest niezwykle dobrze wychowana. Przez telefon wziąłem ją raz za panią Renę, dopiero po dłuższej, chwili zorientowałem się w pomyłce. A Plastuś? - pytam. - Co to za imię? Czy zdrobnienie?

- Nie. Po prostu Plastuś. Był taki utwór Marii Kownackiej, bajeczka dla dzieci pt. "Plastusiowy pamiętnik". To właśnie jest stąd. To też tłumaczy dlaczego sklep z zabawkami na Marszałkowskiej (przy Placu Zbawiciela) tak się nazywa. Myślę, że kiedyś to zarecytuję polskim dzieciom w Australii.

Cieszymy się, że mamy wśród nas talent tej klasy. Witamy Renę Grodzką i dużo obiecujemy sobie po niej. Wdzięczniejszej publiczności niż my - trudno szukać. Już zacieramy ręce, tak będziemy bić brawa!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji