Artykuły

Axer

Powieść w listach, owszem, ale krytyka teatralna? Tego jeszcze nie było! I nie ma, jak dotąd. Ale pojawiają się pierwsze zapowiedzi, że już niedługo będziemy się dowiadywać o teatrze, jeśli nie najciekawszych, to najbardziej charakterystycznych rzeczy... z listów właśnie; nie zmyślonych lecz autentycznych, z listów ludzi z teatrem mocno związanych i przejętych nim.

Ukazał się niedawno album poświęcony Teatrowi Współczesnemu w Warszawie*). Zawiera spis zespołu i premier, krótkie komentarze do wybranych przedstawień, tych zapewne, które dyrekcja uważa za najbardziej udane, lub najciekawsze z jakichś innych względów. Wydawnictwo przypomina dziesiątki podobnych, jubileuszowych, Ale jaki to jubileusz? Trzydziestopięciolecie, łącznie z okresem łódzkim, gdy dyrektorował Michał Melina, minie w przyszłym roku, trzydziestolecie przeniesienia się teatru do Warszawy, zainstalowania w gmachu przy Mokotowskiej, naprzeciwko kościoła Zbawiciela, i przyjęcia obecnej nazwy przypadnie dopiero jesienią, trzydziestolecie dyrekcji Erwina Axera minęło w 1976. Nie jest to więc żaden jubileusz aktualny i serio. Raczej przypomnienie dziejów, charakteru i stylu teatru, który ostatnio przez krytyków jest zbywany, traktowany jako dziwaczny relikt przedpotopowych czasów, nie dość nowoczesny, nie dość głęboki - bardzo się tymi laty pogłębiliśmy wszyscy! - i nie dość atrakcyjny. Bo cóż to za atrakcja, dla krytyka, jeśli dobra sztuka jest dobrze wyreżyserowana i dobrze zagrana przez aktorów? Jeden Jaszcz (Jan Alfred Szczepański) dochowuje heroicznie wierności scenie przy Mokotowskiej, ale i on pisze już o niej z pozycji obronnych, stara się tłumaczyć, co i dlaczego jest w tym teatrze dobre, przekonać przeciwników, których istnienie wyczuwa doskonale zasiadając do biurka. Publiczność jednak dopisuje, mimo niechęci i polemik krytycznych, sala zapełnia się co wieczór. Nie jest to zdrowe, rozziew między opinią poufną a publiczną. Kto powinien wycofać się ze swego stanowiska, widzowie czy krytycy? Powiedzmy wreszcie szczerze, że bardziej niepokojąca jest krytyka, która nie rozumie opinii publicznej, niż publiczność, która odwraca się od krytycznych decyzji. Bywa zresztą i racja merytoryczna po stronie publiczności, a zatem teatru.

Zdarzyło się tak w przypadku "Emigrantów" Mrożka w reżyserii Jerzego Kreczmara, atakowanych w kuluarach, a następnie w prasie za swą komediowość, nie dość głębokie i nie dość serio potraktowanie utworu. A przecież w tymże teatrze tenże reżyser nie inaczej wystawiał "Czekając na Godota" Becketta w 1957. Dziś czas wygładził wszystkie szoki i zapisało się to przedstawienie trwale na kartach historii teatralnej, dobrze je przyjął autor, do czego jeszcze wrócimy. Ale i z okazji "Godota" (także mój grzech!), i z okazji "Emigrantów" czekano - na co? Może na takie przedstawienie, jakie przed laty przyrządził w Starym Teatrze Jerzy Grotowski z "Krzeseł" Ionesco: nastrojowe, ociekające ponurą grozą? Takie było u nas pierwsze powszechniejsze przeżycie egzystencjalizmu. Nie mieściło się wtedy w tym pojęciu ani politykierstwo Sartre'a, ani klasycyzująca moralistyka Camusa, ani wreszcie styl - chciałem napisać powszedniego, ale tu należy raczej mówić o nocnym - życia, raczej lekki i nieobowiązujący, paryskiej bohemy. Ubierali się wprawdzie na czarno, ale to nie znaczyło wcale, że ich sztukę należy odczytywać czarnym, żałobnym tonem. Skrzywienie było nasze, własne, romantyczne, zresztą bardziej z popularnego stereotypu romantycznego niż z rzeczywistości.

Wracajmy jednak na Mokotowską. Nastrojowość i ponura groza nigdy nie miały tam dobrej passy, nie liczyły się. Słuszna czy niesłuszna, warto i taką postawę uszanować. A oto co pisze się w autokomentarzu do "Emigrantów", i jakże trafnie! Publiczność i teatr rozumieją się doskonale, nie korzystając z pośrednictwa krytyki:

"Skłonni do rozpatrywania każdego utworu poważniejszego w kategoriach szerszych i do dyskutowania w języku modniejszym, mówili i pisali o stosunkach międzyludzkich, o kondycji człowieka w dzisiejszym zagmatwanym świecie lub o losie człowieka in abstracto. Słyszano w dialogu Mrożka echo przebrzmiałego egzystencjalizmu, widziano piekło dwóch skazańców związanych ze sobą z konieczności i nie mogących się od siebie odczepić.

Próbowano ustawić rzecz w ramach antycznej tragedii.

Nasze przedstawienie oderwało się od podobnych rozważań. Spojrzeliśmy na utwór jak na komedię. Jeśli antyk - to Arystofanes. (...) U Arystofanesa pomysł komedii zawsze jest rozwinięty w prologu. Mrożek wyjaśnia sprawę dopiero pod koniec utworu, stąd nie od razu wiadomo, że jest to komedia o filozofie, którego myśl błądzi pomiędzy pojęciami - władza, wolność, niewolnictwo.

Wykonanie sztuki powierzono dwóm wybitnym aktorom komediowym, którzy z łatwością potrafili zrozumieć i wydobyć powyższy sens dialogu.

Niektórzy recenzenci nie byli zadowoleni z takiej decyzji. Zapewne woleliby oglądać tragicznego kontestatora w starciu z godnym współczucia analfabetą. Upieramy się przy swoim zdaniu".

Omawiając przedstawienie przed kilku laty, to właśnie w nim, jak i u Mrożka, ceniłem najwyżej: komediową, choć piołunowo gorzką wizję naszego kraju.

Nie czas tu i miejsce, by przypominać dzieje Teatru Współczesnego, od jego łódzkich powojennych początków jako Teatru Kameralnego, wybitne przedstawienia, znakomitych artystów, przykładową wprost zespołowość przedstawień, wykształconą i uprawianą na długo wcześniej, zanim to pojęcie zaczęto wiązać z krakowskim Starym Teatrem. Czy naszym nowoczesnym wystarczy, gdy dowiedzą się że to Axera prosiła Helena Weigel w liście z 24 VI 1954, by pozwolił Konradowi Swinarskiemu wyjechać na staż asystencki do Berliner Ensemble?

"...będzie rzeczą pożyteczną, jeżeli nasza młodzież spotka się z waszą młodzieżą teatralną i posłucha trochę o polskim teatrze".

I oto listy, o których była mowa na wstępie. Znakomitym pomysłem stało się opublikowanie listów, jakie dyrektor otrzymywał od autorów, reżyserów, kilku zaledwie listów, a jakże ważnych. Jak na dłoni odczytać z nich można zasługi teatru, ale także cechy charakterystyczne nadawców.

Bufon i mierny pisarz francuski Montherlant odmawia autoryzacji "Mistrza Zakonu Santiago":

"Racje (...) są dobre lub złe, ale w każdym, bądź razie ja jestem ich jedynym sędzią. Oto dlaczego podtrzymuję mój zakaz...".

Mrożek, dziękując za premierę "Tanga", podobniejszy jest do kutego w dialektycznych mądrościach licealisty niż do głośnego autora: "...kiedy porównuję moje przeżycie premiery, dawne, na jawie, to widzę dopiero, jak było ono inne niż to przeżycie-widmo dzisiejsze. Dokonało się ono w wyobraźni i dlatego nie mogę mieć wspomnień innych, jak tylko wspomnień wspomnień, i nigdy innych nie będę miał. Trudno. Ale coś z widma w tym jest, coś na pół narodzonego, co nigdy nie umrze".

Zbigniew Ziembiński i Antoni Cwojdziński po prostu ubijają interesy. Georgij Towstonogow z Leningradu pisze zwięźle i rzeczowo o istotnych sprawach teatru. Lindsay Anderson, angielski reżyser, który miał we Współczesnym wystawiać "Hamleta", kręci w sposób nieprawdopodobny, po czym dodaje:

"Zatem sądzę, że z mojej strony wszystko zostało powiedziane". Bardzo to dumnej naiwne i puste.

Wreszcie Jarosław Iwaszkiewicz w 1946 dziękuje "drogiemu Erwinkowi" za wystawienie "Starej cegielni". I, oczywiście, delikatnie wytyka błędy interpretacyjne, łącznie z tak zabawnym, że trzeba to zacytować:

"(...)przedostatnia kwestia Wacka: bodajże was, niedźwiedzie..., oznacza: Bodaj was diabli wzięli. Chodzą jak niedźwiedzie, a nie bodajże was niedźwiedzie zjadły - w jakim to znaczeniu on mówi, a co jest oczywiście $ie w charakterze, bo pruszkowianin w tym sensie o niedźwiedziach nie mówi".

Na koniec zostawiłem piękny, spokojny, czysty list Samuela Becketta do Jerzego Kreczmara po premierze

"Czekając na Godota". Paryż, 20 marca 1957:

"...Fotosy są wręcz sensacyjne, o wiele lepsze niż to, co dotąd widziałem. Wygląd aktorów całkowicie odpowiada odtwarzanym postaciom. Drzewo doskonałe (może trochę za dużo liści w drugim akcie!). Również kostiumy bardzo mi się spodobały. Chłopiec bardzo ładny, a jego kapelusz to prawdziwe odkrycie. Nie widzę księżyca. Czy pan go skasował? Słowem, wszystko to sprawiło mi wielką przyjemność, za co dziękuję Panu z całego serca. Dziękuję także aktorom, scenografowi i wszystkim, bez których udziału przedstawienie byłoby niemożliwe, a których program nigdy nie wymienia. Mam nadzieję, że pewnego dnia będę mógł pojechać do Warszawy, aby spotkać się z Wami wszystkimi i zobaczyć Waszą pracę (...)".

Jakiekolwiek te listy są, proste czy wymyślne lub zawile, mówią o żywym zainteresowaniu intelektualnym, z jakim spotykały się premiery w teatrze Erwina Axera. Warto więc zacytować jeszcze samego Axera, który jest reżyserem piszącym, a jego znakomite felietony ukazywały się przez wiele lat w "Teatrze". Panuje przekonanie, że reżyser powinien wypowiadać się na scenie, a nie na piśmie, że miejsce człowieka teatru jest w teatrze, a nie w gazecie. Axer temu zaprzecza. Jest człowiekiem, który, w jakikolwiek sposób się wypowiada, myśli i mówi teatralnie. Teatr jest dla niego życiem, ale zarazem życie... po trosze teatrem. Następujący cytat pochodzi z serii drugiej "Listów ze sceny", Warszawa 1957:

"W teatrze stosunkowo łatwo uprawiać mistyfikację, skoro ma się do czynienia z niewyrobioną, łatwą do stumanienia publicznością, skoro ma się do czynienia z krytyką, która sądząc, że porusza się wśród zjawisk niesprawdzalnych, przekonana jest o niesprawdzalności własnych działań i z tego przekonania próbuje czynić użytek. Wszystko to jednak do czasu i na krótką metę. Teatr, który na dobrą sprawę jest jak życie samo niezniszczalny, przeżyje i te konwulsje".

Axer i ze sceny, i z gazety mówi rzeczy ważne, choć nie wypowiada się krzykliwie. Może to wprowadza w błąd jego krytyków poszukujących gwałtownie nowego modelu kultury i wartości. Dlatego trzeba było, za skromnym albumem, przypomnieć te, które zawsze można znaleźć w Teatrze Współczesnym w Warszawie, i które trwale związały się z nazwiskiem Erwina Axera.

*"Teatr Współczesny w Warszawie" Wyd. Artystyczne i Filmowe, Warszawa 1978, str. 94 + il.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji