Artykuły

Bogowie, ludzie, źródła i drzewa

ŚWIĘTO SATURNA, czyli Saturnalia, obchodzono w starożyt­nym Rzymie przez cały tydzień od 17 do 24 grudnia. W skład Saturnaliów wchodził okrutny obrzęd za­bijania wybranego wcześniej grote­skowego "króla", który zanim umarł, mógł robić wszystko, czego zaprag­nął. Ale mimo tego krwawego akcen­tu nastrój Saturnaliów był radosny, jak radosne stało się później chrze­ścijańskie Boże Narodzenie chociaż narodzinom Dzieciątka towarzyszy nakazana przez Heroda rzeź nie­mowląt.

W przeddzień Saturnaliów odbyła się w Sali im. Mikołajskiej Teatru Dramatycznego premiera "Metamor­foz" Owidiusza. Jest w tym znako­mitym przedstawieniu coś z paradok­salnego nastroju Saturnaliów - krwawych, a jednak radosnych, nie wolnych od grozy, a jednak wpra­wiających w ekstatyczny, witalny nastrój.

Kiedy Ryszarda Hanin, jako Niobe kamienieje po stracie czternaściorga dzieci, widz musiałby mieć serce z kamienia, żeby jej nie współczuć. Ze zgrozą patrzymy na Krzysztofa Kołbasiuka, który za swą zbrodnię został ukarany głodem tak strasznym, że pożarłszy wszystko, co miał do zjedzenia, zżera na koniec swe ciało. Trudno o bardziej krwawe widowisko niż mit o Tereusie, Prokne i Filomeli (Jarosław Gajewski, Danuta Stenka i Aleksandra Konieczna), gdzie jest dla każdego coś okrutnego, czyli be­stialski gwałt, wyrwany język i kie­lich z krwią własnego syna wypijaną jako czerwone wino. Mity starożytnych Rzymian są ta­kie, jak oni sami: barbarzyńskie, ociekające krwią, wyłaniające się z pradziejowego mroku. A równocze­śnie jest w nich światło wielkiej kultury. Mity są zarazem przeraża­jące i krzepiące. Są też zabawne, jak autentycznie zabawny jest kończący spektakl mit o Wertunusie i Ponto­nie.

Polak żyje dziś po wielkiej prze­mianie i czeka na przemiany kolej­ne, coraz bardziej rozczarowany ich brakiem. W "Metamorfozach" Owi­diusza wszystko się zmienia w błyskawicznym rytmie. Po wieku złotym, nadchodzi srebrny po srebrnym brązowy, po brązowym żelazny. Ludzie zmieniają się. a to w drzewa, a to w ptaki. Zmienia się wszystko i nic i się nie zmienia. Bo zmieniają się je­dynie materialne kształty niezmien­nie tego samego, ożywiającego wszy­stko i wszystkich ducha.

Wiersz Owidiusza w przekładach Anny Kamieńskiej i Jagody Nikle­wicz brzmi bardzo pięknie. Aktorzy - z których koniecznie trzeba wy­mienić jeszcze Ewę Żukowską i Mi­rosława Guzowskiego - mówią go znakomicie i z nieskazitelną dykcją, co jest dziś rzadkością w teatrze. A przecież aktorzy ci zmuszeni zostali przez amerykańskiego reżysera Mi­chaela Hacketta do maksymalnego wysiłku fizycznego, widowisko bo­wiem jest rozbiegane i roztańczone w bajecznie dynamicznym tempie.

Doskonalą muzyka Michaela Hacketta i Marcina Błażewicza gra­na przez muzyków i aktorów na róż­norodnych instrumentach perkusyj­nych, wprowadza nastrój pierwotnych obrzędów. Zapach leśnych kniei imi­tują autentyczne perfumy Christiana Diora. Ten spektakl koniecznie powinna zobaczyć młodzież. Przekona się ze zdziwieniem; że pradawne mity mogą stanowić kontrpropozycję rockowych musicali.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji