Artykuły

kto jest kim

Takim tytułem opatrzono słowniczek, zamieszczony na końcu programu do "Meta­morfoz" Owidiusza. Cierpli­wie tłumaczy on widzom, że JOWISZ był "ojcem bogów, władcą nieba", a rzeźbiarz P1GMALION "stworzył posąg dziewczyny i zakochał się w nim".

Przeczytawszy te wyjaśnie­nia stropiłam się nieco. Twór­cy spektaklu w tymże progra­mie obiecywali, że nad sceną rozejdzie się aromat nowych perfum firmy Christian Dior, tymczasem na razie zapachnia­ło szkolą, i to jakąś niższą klasą. Nie bez powodu, jak się wkrótce okazało. Na przedstawienie składa się dziewięć opowieści mitolo­gicznych przekazanych jasno i starannie, przy użyciu bardzo skromnych środków insceniza­cyjnych. Jednolite, szare ko­stiumy, kilka rekwizytów - to wszystko. Działania aktorskie mocno przypominają etiudy, które zleca się młodocianym adeptom zawodu podczas war­sztatów szkolnych. Rzecz w tym, by dysponując wyłącznie własnym ciałem, wyłącznie ge­stem i ruchem nakreślić obraz sytuacji. Cały zespół bezładnie miota się po scenie - oto Cha­os, z którego wyłonił się wszechświat, Aleksandra Ko­nieczna klaszcze w dłonie i gwałtownie wyrzuca jedną rę­kę do przodu - oto Diana strze­la z łuku. Ryszarda Hanin koń­czy swój monolog zastygając w bezruchu - oto rozpaczająca Niobe przemieniła się w ka­mień. Aby uniknąć wszelkich nieporozumień, narrator recy­tuje stosowne partie Owidiuszowskiego poematu, opisując przebieg wydarzeń. Pomimo całej prostoty - a chwilami wręcz naiwności - środków ekspresji spektakl bu­dzi jednak na widowni silne emocje. Za sprawą muzyki. Poddany jest żelaznej dyscyplinie rytmu, wybijanego na perkusji, w tym rytmie ożywa, nabiera siły wyrazu. Tego ro­dzaju jedność dźwięku i gestu rzadko kiedy dane jest nam ob­serwować na polskich scenach. Bez niej przedstawienie Mi­chaela Hacketta, amerykań­skiego reżysera i pedagoga, po­zostałoby zaledwie lekcją prze­znaczoną dla młodzieży. Dla młodych wykonawców (tacy przeważają w zespole) ćwiczą­cych proste zadania aktorskie. Oraz dla młodych widzów, któ­rych wypada zaznajomić z tre­ścią mitów w wersji nadanej im przez Owidiusza.

Bo jednak upierałabym się, że dorośli co nieco na ten te­mat wiedzą. Chyba i bez pomo­cy słowniczka potrafią pojąć znaczenie słów "nimfa" i "driada". W Teatrze Dramaty­cznym najwidoczniej sądzi się inaczej. Jeśli racja jest po stronie te­atru, to znalazł się on w nie la­da kłopocie. Począwszy od "Są­du Parysa", pierwszego tekstu dramatycznego w języku pol­skim, aż po sztuki Różewicza, cała nasza dramaturgia przesy­cona jest wątkami i aluzjami mitologicznymi. Założywszy, że publiczność tych wątków nie zna i nie rozumie, że trzeba je tak drobiazgowo objaśniać - cóż na Boga zaproponować z okazji następnej premiery?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji