Artykuły

Komedia omyłek na scenie elżbietańskiej

"Zakochany Szekspir" Lee Halla w reż. Pawła Aignera - koprodukcja Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego i Teatru Wybrzeże w Gdańsku. Pisze Katarzyna Fryc w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

"Zakochany Szekspir", tegoroczna premiera w Gdańskim Teatrze Szekspirowskim, jest brawurowo zrealizowaną, iskrzącą humorem zwariowaną komedią. Tyle że bliźniaczo podobną do "Wesołych kumoszek z Windsoru" - hitu tej sceny sprzed dwóch lat.

Trzeci rok z rzędu u progu letniego sezonu Gdański Teatr Szekspirowski zaprasza widzów na premierę, która ma związek z patronem tej sceny i ma stać się filarem jej wakacyjnego repertuaru. Ponieważ GTS to teatr impresaryjny, który nie posiada własnego zespołu aktorskiego, co roku prof. Jerzy Limon, dyrektor GTS, zaprasza do współpracy zaprzyjaźniony teatr, którego zadaniem jest przygotowanie spektaklu w elżbietańskim układzie sceny. I tak przed dwoma laty artyści Teatru Wybrzeże wystawili na deskach Szekspirowskiego "Wesołe kumoszki z Windsoru" w reżyserii Pawła Aignera, który stał się frekwencyjnym hitem, a przed rokiem gdyński Teatr Muzyczny przygotował musical "Kiss me, Kate" na motywach "Poskromienia złośnicy".

Teatralne deja vu

W tym roku premierą inaugurującą letni sezon w tym jedynym polskim teatrze z otwieranym dachem jest "Zakochany Szekspir" według tekstu Lee Halla, oparty na scenariuszu obsypanego Oscarami filmu z 1998 r. pod tym samym tytułem.

Po raz drugi reżyserii spektaklu podjął się Paweł Aigner, który po raz drugi wziął na warsztat materiał komediowy rozgrywający się w XVI-wiecznej Anglii. Tegoroczna obsada także w większości składa się z aktorów, których oklaskiwaliśmy dwa lata temu w "Kumoszkach". Jeśli do tego dodamy bardzo podobne pomysły inscenizacyjne (ubarwiające tę brawurowo poprowadzoną komedię omyłek), a także niemal identycznie zakomponowaną scenografię i stylizowane na XVI wiek kostiumy po raz drugi zaprojektowane przez Zofię de Ines, rezultat jest taki, że z "Zakochanego Szekspira" wychodzimy z efektem deja vu. W dodatku reżyser nie szczędzi nam autocytatów z poprzedniej produkcji.

Paweł Aigner i jego aktorzy znakomicie czują się na scenie elżbietańskiej, a utrzymaną w galopującym tempie historię z młodym Szekspirem w roli głównej (odwołującą się do prawdziwych bądź nie kulisów powstania "Romea i Julii") ogląda się z przyjemnością, co nie zmienia faktu, że powtarzalność formy i treści na dłuższą metę może stać się ciężkostrawna. Nie można po raz kolejny wchodzić do tej samej rzeki, dlatego w przyszłym roku konieczny jest płodozmian.

"Romeo i Ethel"

Akcja "Zakochanego Szekspira" ogniskuje się wokół młodego dramaturga (w tej roli Michał Jaros), który zobowiązany do dostarczenia dyrektorowi Teatru Róża (Grzegorz Gzyl) nowego dramatu, nie może się z tego wywiązać, bo cierpi na brak natchnienia. Wena przychodzi, gdy poznaje piękną Violę de Lesseps (Marta Herman), która w przebraniu mężczyzny stara się o rolę w teatrze. Między Willem i Violą wybucha uczucie, ale rękę dziewczyny jej ojciec obiecuje komu innemu.

Podobnie jak w zeszłorocznym musicalu "Kiss me, Kate" większość akcji dzieje się w teatrze, gdzie trwają przygotowania do premiery - autotematyzm jest tu jednym z ważnych wątków. I podobnie jak w "Kumoszkach" Aigner i jego artyści bawią się teatralną umownością, odsłaniając sceniczne szwy i czyniąc z nich dodatkowe źródło humoru.

Pod względem aktorskim spektakl wypada nieźle, choć obywa się bez olśnień. Para głównych bohaterów w wykonaniu Michała Jarosa i Marty Herman prezentuje równy poziom, ale żadna z zagranych przez nich scen nie jest w stanie zachwycić. Z ról drugoplanowych najciekawiej prezentują się dwa filary sukcesu "Kumoszek": Grzegorz Gzyl i Marcin Miodek. Obaj znakomicie czują się w lekkim repertuarze, ale w przypadku Miodka (który rolą Tumana w "Kumoszkach" podbił serca widzów) można obawiać się, czy nie grozi mu komediowe zaszufladkowanie. A przecież o jego nieprzeciętnym talencie dramatycznym świadczą role w "Kreacji" czy "Wiśniowym sadzie".

Dostało się Glińskiemu

Kto by pomyślał, że w komediowo-romantycznym tekście o młodym Szekspirze publiczność doszuka się aluzji do aktualnej polityki teatralnej szefa resortu kultury? A jednak! Widać w tym względzie sytuacja jest już tak nabrzmiała, że wystarczy iskra. Padające ze sceny słowa: "Stop arogancji władzy lorda Szambelana" i "My, artyści, musimy trzymać się razem. I wami, i nami władza gardzi jednakowo" publiczność nagradza burzą braw.

--

Kolejne spektakle: 4, 8, 9, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 18, 19, 20, 21, 23 lipca o godz. 16.30. Bilety w cenie 25, 50 i 60 zł.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji