Artykuły

"Białe plamy" na scenie, czyli debiut z gwiazdą

"Małżeństwo Marii Kowalskiej" to tytuł polskiej sztuki współczesnej, której prapremiera odbędzie się dzisiaj na scenie poznańskiego Teatru Polskiego. Rzecz ta budzi spore zainteresowanie z kilku ważnych - jak się wydaje - powodów. Otóż po pierwsze - poznańska realizacja jest jednocześnie debiutem scenicznym autorki sztuki Marii Nurowskiej, a więcpróbą wprowadzenia tej interesującej pisarki w krwiobieg polskiego teatru. Po wtóre - "Małżeństwo Marii Kowalskiej" sytuuje się w nurcie naszych dociekań o przeszłości, zmierzających do odsłaniania jej stron najbardziej przykrych i bolesnych, do ustalenia naszej pełnej tożsamości. Po trzecie - w głównej roli wystąpi Jadwiga Jankowska-Cieślak. Oczywiście nie tylko na premierze czy kilku następnych przedstawieniach. Znakomitą aktorkę oglądać będziemy na scenie Teatru Polskiego tak długo, jak długo "Małżeństwo Marii Kowalskiej" znajdować się będzie w repertuarze.

Maria Nurowska jest autorką słuchowisk i powieści. Trzy lata temu miesięcznik "Dialog" opublikował również jej scenariusz filmowy "Na koszt własny". Akcja utworu zaczyna się w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. Wkrótce Jan pisarz, intelektualista i działacz "Solidarności" - przenosi się do kryjówki, mieszkania zajmowanego przez kobietę o imieniu Ewa. Z pozycji szczura -jak o sobie mówi Jan - pisuje do podziemnego biuletynu. Niebawem jego przyjaciel z konspiracji - Witek zostanie zatrzymany i internowany. Jan traci kontakty i pieniądze na życie. Pozostaje całkowicie na utrzymaniu Ewy, 31-letniej kobiety, samotnej, zakompleksionej, której młodość przeszła koło nosa.

Po niedługim czasie Jan znajduje w niej swą łączniczkę, powiernicę, aż wreszcie Ewa staje się mu bliska także jako kobieta. Ona zaczyna żyć teraz pełnią, odrabia jakby stracone lata, rozkwita jako kobieta. Aby Jana nie stracić (ten zamierza przecież, jak się czasy unormują, wrócić do swej żony) ucieka się do desperackich kłamstw. Mówi o zaostrzającym się w kraju terrorze, o zabijanych i o łapankach, i o tym, że żona zdradziła go z jakimś wojskowym. I o tym, że służby bezpieczeństwa aresztowały jego kolegów z tajnej drukarni. Dzięki eskalacji kłamstw zupełnie Jana izoluje i całkowicie go sobie podporządkowuje.

Wszelako zdesperowany mężczyzna, gotów już na wszystko, ucieka z mieszkania Ewy. Zachowuje się na ulicy - a jest lato 1982 roku - jak zaszczute zwierzę. "Dlaczego nie strzelacie" woła do mijającego go patrolu. Po wylegitymowaniu go zwracają mu dokumenty i odchodzą. Jan stoi oniemiały i niczego nie rozumie.

Ten scenariusz filmowy zostanie prawdopodobnie pokazany w telewizji jako widowisko teatralne. Mówi o tym autorka w wywiadzie na łamach najnowszego numeru miesięcznika "Literatura". Redakcja zamieściła też fragment nowej prozy Marii Nurowskiej pt. "Postscriptum". Jest to książka o kobiecie poszukującej swej tożsamości, ale także o dziwacznym - jak mówi autorka - polskim antysemityzmie, w którym stosunek wobec Żydów jest ambiwalentny. Jest w nim nienawiść i fascynacja, a także miejsce na miłość bliźniego, czy po prostu podanie pomocnej ręki. Pisarka zwierza się, iż chciałaby, aby powieść ta została odebrana w głębszy sposób, poza doraźnymi kontekstami. Pewnie narazi się nią niejednemu czytelnikowi. Swego czasu wzbudziła ona zresztą wątpliwości u wydawcy. Warto dodać, iż napisana została w 1986 roku, kiedy wokół tego tematu panowała jeszcze głucha cisza. Dopiero pół roku później ukazała się w "Tygodniku Powszechnym" głośna dyskusja o antysemityzmie. Autorka opisuje w "Postscriptum" autentyczne losy, pisze pełną prawdę, także i tę bardzo okrutną (także i o tym, iż zdarzyło się, że ludzie z AK strzelali do Żydów z transportu, aby uciekinierzy nie sprowadzili za sobą Niemców).

Maria Nurowska jest pisarką niezależną. Nie należy do żadnej grupy i do żadnego związku. Taka grupowa przynależność - powiada w "Literaturze" - deformuje widzenie pisarza i sposób pisania. Pisarz - powiada dalej - powinien być oceniany nie podług kryteriów przynależności grupowej, ale wartości swej pracy.

Ale wracając do poznańskiej prapremiery... Jadwiga Jankowska-Cieślak, pierwsza w dziejach naszej kinematografii aktorka nagrodzona w Cannes "Złotą Palmą", cały czas właściwie obecna będzie na scenie. Występuje bowiem w podwójnej roli: w roli Dziewczyny z AK, łączniczki z Powstania Warszawskiego (powracającej do kraju, więzionej, poddawanej niedozwolonym metodom śledztwa) i w roli Marii, już dojrzałej kobiety (całe lata doświadczanej przez Los i Historię), która w ostatniej scenie - a jest wtedy stan wojenny - staje przed dramatycznym wyborem. Jeśli jako znany autorytet akademicki wystąpi w telewizji i zaapeluje do młodzieży o rozwagę i rozsądek, wówczas jej córka uwikłana w działalność podziemną uniknie procesu i więzienia. A jeśli nie... Autorka w tym miejscu kończy sztukę.

"Małżeństwo Marii Kowalskiej" posługując się jednostkowym losem, ukazuje tragedię pokolenia młodzieży AK-owskiej (choć nie tylko tej), ponury okres lat 50 (sceny brutalnych przesłuchań), pokiereszowane życiorysy różnych osób, rok 1957 (i wątpliwą radość z odzyskanej wolności), rok 1968 i 1982. Sztuka Marii Nurowskiej nie ogranicza się zresztą do samych obrazków, wzbogacona jest bowiem o mądrą, dojrzałą refleksję.

A zatem cóż więcej trzeba, skoro jest wartościowa sztuka, korespondująca z duchem czasu, skoro jest znakomita aktorka w roli głównej i skoro jest reżyser z własną wizją tej sztuki - Grzegorz Mrówczyński, główny architekt całego przedsięwzięcia. Wszystko to razem zdaje się obiecywać bardzo wiele. Czy nasze oczekiwania się sprawdzą - zobaczymy już dzisiaj.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji