Artykuły

"Ostry dyżur" na antenie

Sztuka Lutowskiego "Ostry dyżur" jest jak wymarzona dla realizatora ra­diowego. Świetnie nadaje się do odtwo­rzenia przed mikrofonem. I to nie tylko dlatego, że nie ma w niej nic z tzw. wi­dowiskowości, że nie zawiera żadnych elektów wizualnych, ale również z uwagi na pełne dramatycznych spięć dialogi, które - jak wiadomo - są fundamentem każdego słuchowiska. Dodatkowym walo­rem radiowym sztuki Lutowskiego są licz­ne sceny, w których występuje niewiele osób - dwie lub trzy zaledwie.

Toteż realizacja radiowa "Ostrego dyżuru" nie powinna nastręczać większych trudności. Jednak słuchając go w ub. wtorek (13 bm.) w programie II Polskiego Radia - nie sposób się było oprzeć wrażeniu, iż reżyser Erwin Axer za bardzo zaufał walorom radiowym sztuki, pisanej prze­cież z myślą o teatrze, a nie o radiu. Pewne sceny bowiem wypadły niezbyt jasno i słuchacz, który nie widział "Ostre­go dyżuru" mógł mieć sporo wątpliwości już na samym początku słuchowiska, do czego przecież nie powinien realizator do­puścić. Niezrozumiałe było np. zjawienie się Pierzchały przed mikrofonem, następ­nie wzajemny stosunek Zofii i Pierzcha­ły zbyt długo był tajemnicą dla słucha­cza. Wydaje się, że przy adaptacji radio­wej należało chyba pozbyć się w ogóle Pierzchały, który przecież niewiele wno­si do całości słuchowiska, a niepotrzebnie "robi tłok" w studio radiowym. Radio już ma to do siebie, że im mniej postaci w studio, tym lepiej dla słuchowiska. Po­dobnie zjawienie się Brosza musiało za­niepokoić słuchacza, który dość długo nie mógł się domyśleć jaką funkcję spełnia on w szpitalu i w słuchowisku.

Mimo tych kilku niedociągnięć radiofonizacji słuchowisko miało świetne tem­po, nie nużyło, choć trwało półtorej go­dziny. Niektóre sceny wypadły w mikro­fonie wręcz znakomicie, np. telefoniczna rozmowa z Bobrujskiem, bardzo radiowa i bardzo "czytelna", następnie dialog Dą­bek - Wielgosz i dramatyczna scena, kie­dy złamany Wielgosz wzywa Osińskiego, by dokonał operacji, a ten odmawia: "Za­czekajcie, aż ten drugi lekarz przyjedzie..." Szum wiatru po tych słowach był doskonale wykorzystanym efektem aku­stycznym, podkreślającym napięcie dra­matyczne dialogu.

"Ostry dyżur" słyszeliśmy przez radio w obsadzie spektaklu teatralnego. Wyko­nawcy poza małymi wyjątkami dobrze się czuli przed mikrofonem. Może tylko Bar­bara Drapińska w roli Anny była zbyt głośna jak na radio, co szczególnie razi­ło w scenie sprzeczki z Zofią.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji