Artykuły

Próba stworzenia

Z wielu warstw i wątków "Na dnie" Maksyma Gorkiego wybrał Maciej Prus przede wszystkim to, co dotyczy kata­strofy i potrzeby uczuć. Swoim najnowszym przedstawieniem w Teatrze Dramatycznym zdaje się mówić, że człowiek tyle jest człowiekiem, ile ma zdolności do wszelkiego uczucia. Ono jest siłą dającą życie i treścią stanowiącą o jego wymiarze i sensie. Jego brak niszczy w człowieku wszystko. To przesłanie jest tym bardziej prawdziwe i przejmujące, że "Na dnie" jest tym razem zrealizowane z młodymi aktorami. Mniej więcej w wieku samego Gorkiego z czasów, kiedy pisał sztukę. Na ogół mieszkańców domu noclegowego grają aktorzy bardzo dojrzali, lub nawet starzy. W tradycji wydawało się, że lepiej realizują oni owo ludzkie zmęczenie i wewnętrzne zniszczenie, jakiego wiele jest w tej sztuce. Z młodymi akto­rami tekst brzmi jednak o wiele bardziej dramatycznie. Zachowana zostaje mistrzowska równowaga dramatu Gorkie­go polegająca na tym, że wszystko to, co w postaciach jest wewnętrzną pustką i katastrofą, przeciwstawione jest w grun­cie rzeczy taktycznej apoteozie życia, a więc szczególnej sile młodości. Owe elementy zniszczenia i stwarzania znajdują się, w dającej się cały czas odczuć, bardzo napiętej równowadze. Ta zaś stwarza potrzebne napięcie emocjonalne, wspólne dla aktorów i widowni, pozwała na prowadzenie uważnego, peł­nego skupienia dialogu. Można też patrzeć na przedstawienie Macieja Prusa, jak na próbę powiedzenia czegoś istotnego o samym teatrze dzisiaj. Oto z dużego i nie w pełni znanego zespołu Teatru Drama­tycznego, wybiera dziewiątkę młodych aktorów, zapewne nie mniej zagubionych, przynajmniej zawodowo, niż bohaterowie, których grają. Zapewne poszukujących wiele ważnych odpo­wiedzi na wiele ważnych pytań, zapewne chcących wreszcie "pokazać się" publiczności, bo taki jest ich zawód, w którym nie wszyscy jeszcze się zrealizowali. W przestrzeni zaaran­żowanej przez Jerzego Gurawskiego (wybitnego współpracow­nika Jerzego Grotowskiego) wspólnej dla aktorów i widzów, w autentycznym skupieniu, w poczuciu prawdy, przy pomocy bardzo prostych środków, młodzi aktorzy zdają się mówić wie­le o sobie. A dla teatru znaczy te tyle, że trzeba pewnie wró­cić do aktora i przez jego wewnętrzną i zewnętrzną integra­cję spróbować zbudować nowe wartości. Owa potrzeba stwa­rzania jest w gruncie rzeczy najsilniejszym, choć nie nachal­nym motywem tego przedstawienia..

Wszyscy wykonawcy zasługują na przepisanie ich nazwisk z afisza. Mnie najbardziej podobała się czwórka: Ewa Isajewicz-Telega, Agnieszka Suchora, Jarosław Gajewski i Anto­ni Ostruch. Jest to jednak z aktorskiego punktu widzenia bio­rąc, dość wyjątkowy w naszym teatrze spektakl, w którym przede wszystkim przez dialog wszyscy na wszystkich pracują.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji