Artykuły

Kaczmarski w studni

Teatr Dramatyczny ma do­brą passę. Oblegają go tłumy tych, którzy piosenki z tekstem Jacka Kaczmarskiego znają już bardzo dobrze i tych, co chcą je dopiero usłyszeć. "ZATRUTA STUDNIA" to musi być bomba - myśleli wszyscy. To musi być przedstawienie na miarę Festiwalu Piosenki Aktorskiej, z tym że do repertuaru nie można się będzie już doczepić - renoma autora jest bez­sprzecznie wielka. Wszystko za­tem pozostawało w rękach ak­torów i reżyserów spektaklu. Scenografia była bardzo osz­czędna. Paweł Pośrednik słusz­nie uważał, że dobra piosenka w dobrym wykonaniu nie po­trzebuje specjalnej oprawy, by porwać widza-słuchacza, który w wielkim napięciu, od momentu rozjaśnienia się świa­teł scenicznych jest nastawiony na obejrzenie domniemanego "wydarzenia sezonu". I owszem, spektakl okazał się bardzo do­bry... lecz na miarę szkolnego przedstawienia maturalnego, a za mizerny jak na deski Teatru Dramatycznego. Przedstawianie w teatrze bowiem, zobowiązu­je chyba do wykazania się kunsztem profesjonalnego ak­tora, nawet jeśli komuś, a zda­rzyło się zabraknie talentu pie­śniarza. Niektórzy ratowali się siłą swych strun głosowych, choćby przy wykonaniu "Obła­wy na młode wilki", a inni po prostu dziewczęcym urokiem. Młody zespół aktorski, zdawało­by się jedyny, który mógłby z siła i ekspresją oddać treść spektaklu, okazał się za mało witalny i po prostu chwilami nudny. Wydłużająca się godzi­na przedstawienia dobiegła koń­ca. Publiczność opuszczała salę bez żalu - mury nie runęły, tylko troszeczkę zadrżały.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji