Artykuły

Zapasiewicz gra Borkmana

"John Gabriel Borkman" w reż. Zbigniewa Zapasiewicza w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.

"John Gabriel Borkman" Zbigniewa Zapasiewicza to spektakl w kawałkach: jedną z ról Joanna Szczepkowska przeniosła do Fabryki Trzciny, a część sam reżyser ukrył za teatralną ścianą.

Teatr, który sięga po sztukę Henryka Ibsena, ryzykuje. Dramaty Norwega są przykładem ostentacyjnej niemoralności. W tym mieszczańskim świecie nie ma typowych czarnych charakterów: każdy nosi jakąś winę, każdy uważa się za ofiarę. Tajemnicze obsesje, widma z przeszłości mieszają się z zimną, bankierską kalkulacją. I chociaż wszystkie postaci maniakalnie wyjaśniają swoje racje, tak naprawdę nie wiemy nawet, czy to rzeczywistość, czy seans spirytystyczny. Dlatego wiele teatrów zdecydowało się na Ibsena dopiero pod presją setnej rocznicy jego śmierci. Codziennie gdzieś na świecie wystawiana będzie przynajmniej jedna jego sztuka, a filmową wersję "Nory" (z Kate Winslet) zapowiedziała Liv Ullmann. W Warszawie plony Roku Ibsenowskiego widać już dziś. Montownia gra "Peer Gynta", Dramatyczny - "Kobietę z morza", w kwietniu premiera "Nory" w Narodowym.

"John Gabriel Borkman" w reżyserii Zbigniewa Zapasiewicza w Teatrze Powszechnym wzbudził emocje jeszcze przed premierą. Zapisze się jako pierwszy spektakl grany w systemie stereo, z kilku teatrów na raz. Rolę pani Borkman, którą na premierze wykonała Joanna Żółkowska, kilka dni wcześniej pokazała w Fabryce Trzciny Joanna Szczepkowska. Aktorka odeszła z teatru po konflikcie z Zapasiewiczem i przerobiła swoją partię na monodram.

Pana i panią Borkman dzieli nie mniejszy konflikt niż artystkę i reżysera. Od ośmiu lat żyją pod jednym dachem, unikając się i nienawidząc. Zawarte dla interesów małżeństwo rozbił skandal finansowy zakończony uwięzieniem męża na pięć lat. W tym późnym dramacie Ibsen zawarł wspomnienie upokorzeń, jakie spadły na jego rodzinę, gdy ojciec roztrwonił majątek. W surowym protestantyzmie trudno o większą hańbę.

Zapasiewicz cały spektakl zbudował wokół własnej roli, z pozostałych bohaterów czyniąc plakatowe znaki. Pani Borkman przypomina zmarłą na chwilę przed nałożeniem ostatniego makijażu. Przez nieruchome usta ciska oskarżenia i błagalne prośby do jedynego syna Erhardta (Bartłomiej Magdziarz). Straci go przez panią Wilton (Anna Moskal), bladą wampirzycę, którą na pokuszenie chłopca przybrano w krwiste czerwienie i monstrualny kapelusz z różą. Tragedia matki i spazmy jej umierającej siostry Elli (Olga Sawicka) zostają jednak za rampą, sztuczne i martwe. Odbijany miarowo tekst zawisa w powietrzu jak para wodna. Nagle zbudowana z drzwi ściana rozsuwa się. Widzimy samotnię Borkmana, króla na wygnaniu, Napoleona na wyspie. Tam wraz z wzruszającym Franciszkiem Pieczką (Wilhelm Foldal) Zapasiewicz ukrył zupełnie inny spektakl; głęboki i przejmujący, ciepły i okrutny. To małe studium przyjaźni dwóch starych mężczyzn potrzebujących się nawzajem, by zachować złudzenia. Ale gdy szufladka z panem Borkmanem zamyka się, wracamy do salonu, gdzie się już nie gra, tylko deklamuje jak w operetce.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji