Artykuły

Uczcie się życia w zespole

XXIV Festiwal Szkół Teatralnych w Łodzi podsumowuje Michał Lenarciński.

W Łodzi zakończył się XXIV Festiwal Szkół Teatralnych. W sobotni wieczór młodzież z czterech polskich szkół, trudniących się kształceniem aktorów, w pełni emocji, oczekiwała werdyktu jury. Stu przyszłych aktorów i aktorek ocenianych było przez troje reżyserów: Izabellę Cywińską, Katarzynę Deszcz, Piotra Kruszczyńskiego oraz Agnieszkę Celedę (recenzenta) i Wiolettę Laszczkę (przedstawicielkę ministerstwa kultury). Trochę dziwne, że w gronie jurorów nie zasiadł ani jeden aktor.

Przez blisko tydzień spotykali się ze sobą przyszli młodzi aktorzy, a publiczność - przedstawienia obejrzało łącznie około siedmiu tysięcy widzów - z satysfakcją, znużeniem, irytacją i uwielbieniem śledziła poziom dyplomantów. A nie był on wyrównany. Najwięcej radości sprawia, że z roku na rok coraz lepiej zaznacza swą obecność szkoła łódzka. Uważny obserwator festiwalu bez trudu dostrzeże, że od mniej więcej trzech, czterech lat poziom łódzkich studentów jest coraz wyższy. Również przedstawienia, jakie wybierane sana dyplomy, odbiegają od sztampy przywożonej niezmiennie z Krakowa, Wrocławia czy Warszawy.

Chociaż w tym roku warszawska Akademia Teatralna zaskoczyła. Ba, nawet zdystansowała pozostałe uczelnie. Osobiście uważam, że w analizie przedstawień dyplomowych oddzielić należy własny gust od ocen samych spektakli, skupiając się wyłącznie na umiejętnościach wchodzących w zawodowe życie aktorów.

Oczywiście, najlepiej byłoby, gdyby młodzież prezentowała w przedstawieniach jak najwyższy poziom, ale zasadą przyświecającą realizacji spektakli dyplomowych powinna być chęć jak najlepszego ukazania możliwości aktorów, wszystkiego, czego nauczyli się podczas trudnych, czteroletnich studiów. Niestety, większości przedstawień taka idea nie przyświecała. Z kilkoma jednak chlubnymi wyjątkami.

Znakomite dzieło

Festiwal przyniósł jeden absolutnie znakomity spektakl - pod każdym względem: intelektualnym, inscenizacyjnym, reżyserskim i aktorskim. Było to "Bezimienne dzieło" Witkacego [na zdjęciu] w reżyserii Jana Englerta, zaprezentowane przez warszawiaków. Dzieło Witkacego zabrzmiało wstrząsająco, a przy tym zachować udało się właściwe proporcje między tym, co tragiczne a tym, co śmieszne. Młodzi aktorzy pokazali się z jak najlepszej strony, ale absolutnym objawieniem był Marcin Hycnar (tu grał Plazmonika, w "Trzech siostrach" - Barona, także znakomicie).

Niezapomniane wrażenie pozostawiły również "Opowieści Hollywoodu" w reżyserii Mai Komorowskiej. Choć Łódź na tym tle wypadła mizerniej, to jednak nie sposób nie dostrzec "Pawia królowej" Masłowskiej w reżyserii Łukasza Kosa.

Nieoczekiwanie zawiodła szkoła krakowska, wręcz fatalnie zaprezentowała się PWST z Wrocławia, gdzie przygotowano nie trzy, a dwa dyplomowe przedstawienia - oba bardzo słabiutkie, z wątłym nerwem aktorskim.

Znani z ekranu

Do zajęć festiwalowej publiczności należy wypatrywanie na scenie znanych już twarzy. W tym roku urodzaju nie było. Poza kilkoma studentami, którzy zaistnieli w serialach telewizyjnych (m.in. Maneta Żukowska), komentowano udaną rolę Błazna w krakowskim "Wieczorze Trzech Króli" (przedstawienie okazało się nieporozumieniem). A postać tę grał doskonale w Łodzi znany Piotr Rogucki - lider zespołu Coma, laureat Festiwalu Piosenki Aktorskiej sprzed dwóch lat. Rogucki, starszy od kolegów i koleżanek z roku, wyróżniał się nie tylko dojrzałością interpretacji, ale - co w sumie zrozumiałe - świetnym śpiewaniem. Artysta ma zamiar zrezygnować z występów na estradzie i całkowicie poświęcić się teatrowi i filmowi.

Dzięki wcześniejszym dokonaniom kojarzony był także Hycnar, który od dwóch lat pojawia się na warszawskich scenach, m.in. w Teatrze Narodowym znakomicie gra Fuksa w "Kosmosie" Gombrowicza w reżyserii Jerzego Jarockiego u boku takich sław, jak: Zbigniew Zapasiewicz, Anna Seniuk, Małgorzata Kożuchowska czy Mariusz Bonaszewski. Młody aktor pojawił się też w jednym z odcinków serialu "Na dobre i na złe".

Głodni grania

- Chcemy grać, doskonalić warsztat i pogłębiać osobowość sceniczną - mówią jednym tchem studenci wszystkich szkół teatralnych. Młodzi aktorzy mają jednak różne oczekiwania wobec przyszłej zawodowej pracy. Dla jednych najważniejszy, przynajmniej dziś, wydaje się być teatr, inni myślą o "złapaniu" roli w serialu.

Marieta Żukowska z łódzkiej szkoły ma nadzieję, że uda się jej pozostać w łódzkim Teatrze im. Jaracza, gdzie zagrała już drugoplanową rolę w "Blasku życia" Gillman w reżyserii Mariusza Grzegorzka, a teraz próbuje następną sztukę (premiera po świętach wielkanocnych). - Zagrałam w jednym serialu, teraz rezygnuje z niego, ale będę się pojawiać w "M jak miłość" - mówi Marieta, którą niebawem zobaczymy także w najnowszym filmie Wiesława Saniewskiego "Bezmiar sprawiedliwości". - Teatr jest naturalnie najważniejszy, jednak trudno odrzucać oferty serialowe, gdy jest się aktorem na starcie. Pieniądze tam zarabiane pomagają przeżyć.

W świecie teatru nie tylko na starcie obowiązuje silna konkurencja. Zakładając, że każdy polski teatr przyjmowałby co rok jednego absolwenta, i tak kilkunastu pozostawałoby bez pracy. Bywa jednak i odwrotna sytuacja: teatr chce angażować, ale nie chce aktor. Dotyczy to przede wszystkim tzw. teatrów prowincjonalnych.

Adam Kopciuszewski. dyrektor Teatru Zagłębia z Sosnowca, zwierzał mi się, że chętnie przyjąłby młodą i utalentowaną osobę do zespołu, ale - poza pensją - nie może zaproponować nawet służbowego mieszkania. A początkującego aktora na wynajem "na mieście" raczej nie stać. Nie dziwi więc, że dyplomanci nie przejawiają entuzjazmu wobec propozycji płynących z teatrów w mniejszych ośrodkach.

Rozbudzone nadzieje

Młodzież aktorska zdaje sobie sprawę, że łódzki festiwal nie jest "targowiskiem", na którym uda im się zainteresować sobą dyrektorów teatrów czy reżyserów. I słusznie, bowiem szefowie scen raczej nie pojawiają się na imprezie. Podczas tegorocznego festiwalu również trudno dostrzec szczególne zainteresowanie "narybkiem". Poza dwojgiem dyrektorów teatrów zasiadających w jury (Deszcz z Częstochowy i Kruszczyński z Wałbrzycha) na widowni udało mi się dostrzec jedynie Mirosława Siedlera (z Elbląga) i Ewę Pilawską (łódzki Teatr Powszechny). Ubiegłoroczna propozycja, jaką Jerzy Zelnik, dyrektor łódzkiego Teatru Nowego, złożył całemu rokowi łódzkiej PWSFTViT, była precedensem w skali kraju i historii festiwalu. Nie należy się spodziewać, by mogła się powtórzyć.

Wydaje się, że bezpowrotnie minęły czasy, gdy wśród festiwalowej publiczności zasiadali filmowi reżyserzy czy specjaliści od castingu. Na widowni udało mi się wypatrzyć jedynie II reżyser Ewę Brodzką z Warszawy. Film nie często upomina się o absolwentów, choć trzeba przyznać, że wielu z nich współpracę z kinem rozpoczyna już podczas studiów, Ale to wyjątki. Telewizja też nikogo nie rozpieszcza, głównie dając szansę na zaistnienie w serialach.

Festiwal jest okazją do konfrontacji poziomu szkół. W tym roku wypadła ona pomyślnie dla warszawskiej uczelni, która po klęsce sprzed dwóch lat (jury nie przyznało wówczas nagrody żadnemu stołecznemu dyplomantowi) objawiła się jako prawdziwa kuźnia talentów. Prawdziwa, z pewnością katorżnicza, lecz skuteczna. Oczekiwania absolwentów nie są wygórowane, choć nadzieje rozbudzone. Najgorsze będzie dla nich pozostawanie na marginesie, wypadnięcie z pewnego rytmu, a to koszmar dla każdego aktora, tym bardziej dla początkującego.

- Mówię tym młodym ludziom, by uczyli się pracy zespołowej i życia w zespole, bo tak łatwiej pokonać trudności, jakie spotkają ich po wejściu w dorosłość, w życie społeczne - mówi prof. Lech Śliwonik, rektor Akademii Teatralnej w Warszawie. - Aktorstwo to niezwykły zawód, niekiedy zdarzają się porażki, rozczarowania, ale czy innych to nie dotyczy? Piękne jest, że ci młodzi ludzie, na przekór wszystkiemu, co dzieje się w kraju, w polskich teatrach, chcą robić swoje. Oby tak było zawsze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji