Artykuły

List z grobu

Bohater sztuki patrzy, kto przyszedł na jego pogrzeb i za chwilę okazuje się, że i my siedzimy blisko niego. To znaczy w grobie.

Słyszymy uderzenia ziemi spadającej na trumnę. Zaczyna się premiera Teatru Polskiego "Wszystkim Zygmuntom między oczy!!!".

Grzechy reżysera Marka Fiedora zostawię na koniec. Zacznę od aktorów. Starali się jak mogli, by publiczność nie zasnęła. Nie zawsze dawał sobie radę z rolą Zygmunta Drzeźniaka, byłego studenta - Adam Szczyszczaj. Jego bohater odrzuca wszystko: wiarę w Boga i komercję, miłość. Nie znajdując żadnego sensu w życiu, wpędza się krok po kroku w obłęd. I te kroki trudno dostrzec. Najlepszy był w scenach z kuszącym go szatanem (świetna Kinga Preis).

Równo zaprezentowała się reszta aktorów: Wojciech Mecwaldowski, Mariusz Kiljan, Agata Skowrońska. Pojawiały się teatralne iskierki, jak scena zalotów stróża (Wiesław Cichy) do sprzątaczki (Anna Ilczuk).

Fiedor już na starcie był na przegranej pozycji. Musiał ciąć i skracać, co zawsze prowadzi do uproszczeń. Jego niepowodzenie przypieczętowało zagubienie niemal całej metafizyki, którą autor powieści "Czwarte niebo" hojnie obdarzył dzieło. Z atmosfery książki na scenę przedarło się ledwo 30 procent klimatów i ducha prozy Sieniewicza, opowiadającego

historię grupki młodych sfrustrowanych inteligencików w niewielkim mieście, gdzie powstaje montownia telefonów komórkowych Belzekom. O jej właścicielu krążą ploty, że to wcielony szatan. Reszta niech będzie grobową ciszą.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji