Artykuły

Teatr politycznie niepoprawny mocno ukarany

Festiwal Prapremier bez dotacji ministerstwa wisi na włosku. Teatr wini prawicowy rząd, a politycy PiS kierowników bydgoskiej sceny za "obrażanie dużej części widzów" - piszą Marta Leszczyńska i Remigiusz Jaskot w Gazecie Wyborczej - Bydgoszcz.

- To kolejne antyeuropejskie działanie polskiego nacjonalistycznego, prawicowego rządu, niszczenie miejsc międzykulturowego dialogu (...). Oznacza to ponadto kolejny akord motywowanego ideologicznie niszczenia najciekawszych inicjatyw kulturalnych w Polsce, promowania kultury przeciętnej, nijakiej, pozbawionej światopoglądu i krytycznej perspektywy albo stanowiącej część ideologicznego projektu wąsko rozumianej kultury narodowej - tak Bartosz Frąckowiak, zastępca dyrektora Teatru Polskiego, komentuje decyzję Ministerstwa Kultury, które po odwołaniu nie przyznało dofinansowania Festiwalowi Prapremier.

Skandal z flagą i waginą

O polityczności tego ruchu nie ma wątpliwości szereg komentatorów. - W zeszłym roku Prapremiery jeszcze się ministrowi Glińskiemu podobały, zapewne chodzi o "skandal" z Frljiciem, flagą i waginą - sugeruje recenzent teatralny Witold Mrozek.

Do silnego konfliktu z PiS doszło właśnie podczas ostatniego festiwalu po spektaklu "Nasza przemoc i wasza przemoc". Pierwsza oburzyła się toruńska posłanka PiS Anna Sobecka. Choć w teatrze nie była, spektakl nazwała "obrzydliwym i wulgarnym przedstawieniem, w którym autor obraził miliony Polaków i katolików". Bydgoscy radni PiS złożyli zawiadomienie do prokuratury. Podobnie wojewoda Mikołaj Bogdanowicz i posłowie Kukiz'15.

"Kto was tu wpuścił? Teatralni prowokatorzy" - z takim transparentem przyszli pod teatr Krystian Frelichowski i Stefan Pastuszewski w towarzystwie członków stowarzyszeń katolickich i patriotycznych. Krytykowali ostatnie lata działalności Teatru Polskiego. W ich ocenie na bydgoskiej scenie zaczęło się źle dziać już w momencie przejęcia władzy przez PO, a kierownictwa teatrem przez Pawła Łysaka. Poczuli, że to kres ich tolerancji. Żądali odwołania dyrektora Pawła Wodzińskiego.

Dziś prokuratura mówi o spektaklu, który wywołał tak wielką burzę: "Według biegłych to sztuka dla odbiorcy z wyrafinowanym gustem i tolerancją dla form przekazu".

To już festiwalowi nie pomoże, zwłaszcza że teatr od tego czasu politykom naraził się jeszcze kilka razy. Najpierw ostro skrytykował resort za obcięcie funduszy w programie "Bardzo Młoda Kultura". Później zaprosił na premierę "Bóg w dom" - spektaklu, w którym nie zabrakło wątku kontrowersyjnych kazań ks. Romana Kneblewskiego. Nie pomogły też kontrowersje wokół ogłoszonego przez ratusz konkursu na dyrektora teatru. Część zespołu teatru uznała go za wyraz braku poparcia dla Wodzińskiego i próbę jego usunięcia.

Pożegnanie z Bydgoszczą

Dziś Wodziński i Frąckowiak [na zdjęciu] powoli żegnają się z bydgoską sceną.

W obliczu decyzji ministra zapowiadają też, że tegorocznego Festiwalu Prapremier już nie będą organizować. Jak sytuację komentują krytycy bydgoskiej sceny?

- To jest dobry festiwal, chodziłem na niego od lat. Decyzja ministerstwa jest nierozsądna. To wylewanie dziecka z kąpielą - mówi Paweł Skutecki, poseł Kukiz'15. W zeszłym roku złożył zawiadomienie do prokuratury ws. spektaklu "Nasza przemoc i wasza przemoc". Podobnie jak Grażyna Szabelska i Jarosław Wenderlich. - Cieszę się, że dokonała się zmiana dyrekcji w teatrze. Czytam, także w "Wyborczej", że Bartosz Frąckowiak mówi o nacjonalistycznym rządzie. Takie wypowiedzi teatrowi nie służą. Liczę, że nowy dyrektor wyprowadzi teatr na prostą - mówi Wenderlich. Ma zaufanie, że decyzja ministerstwa była oparta na przesłankach merytorycznych. - W Poznaniu festiwal teatralny też nie dostał dotacji. Zaczęto więc szukać sponsorów. Bartosz Frąckowiak lubi krytykować, choćby rząd, ale może powinien poszukać pieniędzy w instytucjach, w firmach albo zorganizować zbiórkę. Może się wykazać - poleca. Zeszłorocznego zawiadomienia nie żałuje. - Spotykałem się z wieloma głosami poparcia, nie tylko z Bydgoszczy. To był nasz obowiązek. Sztuka ma swoje granice. Liczę, że do teatru wrócą dobre wzorce z czasów dyrektora Adama Orzechowskiego - mówi.

Grażyna Szabelska, radna PiS, nie opuszcza w teatrze żadnej premiery. - Jako bydgoszczankę i miłośnika teatru ta decyzja mnie martwi. Festiwal powinien mieć inny repertuar. To nie może być festiwal skandali i tanich chwytów - mówi. Winy upatruje w dyrekcji bydgoskiego teatru. - To ona odpowiada za kształt festiwalu. W zeszłym roku obrażano dużą część widzów. Liczę na korektę programu. Ale może uda się jeszcze uratować festiwal i zorganizować go w tym roku? Muszę to sprawdzić.

Działać postanowił też prezydent Rafał Bruski. Chce wyjaśnień od ministra Piotra Glińskiego. "Chciałbym zrozumieć, w jaki sposób kilkadziesiąt gorzej ocenionych projektów uzyskało w trybie odwoławczym dofinansowanie, a Festiwalowi Prapremier dofinansowania nie przyznano" - pisze do resortu.

Ratusz odnosi się też do wypowiedzi Frąckowiaka w mediach społecznościowych. - Jako organizator nie mamy oficjalnej wiedzy ani informacji o zmianie planów dotyczących organizacji Festiwalu Prapremier. Jednak zwróciliśmy się do dyrekcji TPB z prośbą o informacje na temat stanu i zaawansowania przygotowań do tegorocznej edycji Festiwalu Prapremier - mówi Marta Stachowiak, rzecznik prezydenta Bydgoszczy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji