Artykuły

Michał Gieleta: Chcę robić teatr otwarty; wystawiać i Szekspira, i współczesne sztuki o gejach

Kim jest 43-letni Michał Gieleta, nominowany przez komisję konkursową na dyrektora artystycznego Starego Teatru w Krakowie? - próbuje wyjaśnić Anna S. Dębowska w Gazecie Wyborczej.

To pytanie obiegło wczoraj opinię publiczną, gdy Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego ogłosiło wyniki konkursu na nowe władze czołowej polskiej sceny. W konkursie przepadł dotychczasowy szef, reżyser Jan Klata, na którego dwa głosy oddali przedstawiciele związków zawodowych teatru. Pięć głosów oddano na Marka Mikosa i rekomendowanego przez niego na stanowisko dyrektora artystycznego reżysera Michała Gieletę.

To nie jest nominacja polityczna

Czy ten tandem wybrano po to, aby zatamował awangardowy ferment wpuszczony do Starego przez Jana Klatę? - To nie jest nominacja o charakterze politycznym i to mówię ja, ofiara "dobrej zmiany" i dyrektor wyklęty. Wybór Michała Gielety to mądry ruch - mówi "Wyborczej" Paweł Potoroczyn, były dyrektor Instytutu Adama Mickiewicza, zwolniony w zeszłym roku przez ministra kultury Piotra Glińskiego.

- Widziałem w Londynie i Nowym Jorku chyba z osiem jego przedstawień, m.in. inscenizację jednej ze sztuk Toma Stopparda, mam dużo podziwu dla talentu tego reżysera, dla jego szacunku dla słowa, aktorów i widza. Naprawdę trudno zakwestionować jego dorobek - przekonuje Potoroczyn.

Widzieliśmy jak reżyseruje

To właśnie Potoroczyn jako dyrektor IAM doprowadził cztery lata temu do pokazania w Polsce - w Operze Bałtyckiej w Gdańsku - jednej z prac polsko-brytyjskiego reżysera - inscenizację opery "Maria" Romana Statkowskiego (1906) - akcję tej tragedii rodzinnej Gieleta przeniósł z XVII wieku w czas stanu wojennego i pierwszej "Solidarności", a wystawił ją w 2010 roku na zamówienie prestiżowego Wexford Festival Opera, który specjalizuje się w przywracaniu scenie zapomnianych oper.

Gieleta to w Polsce reżyser zupełnie nieznany, bo swoją karierę reżyserską od lat realizuje brytyjskich i amerykańskich scenach. Jako Michael Gieleta zrealizował ostatnio prapremierę sztuki "Lingua Franca" Petera Nicholsa w Finborough Theatre w Londynie i w 59E59 Theater w Nowym Jorku, "Bitter Sweet" Noëla Cowarda w Bard SummerScape w Nowym Jorku, "Naszą klasę" Tadeusza Słobodzianka na Roma Teatro Festival, "Hortensia and Museum of Dreams" Nilo Cruza w Finborough Theatre. Zanim na stałe wyjechał z Polski, przez rok studiował reżyserię na warszawskiej PWST.

Uczył się u Strehlera i Zefirellego

Za granicą pracował pod okiem Giorgio Strehlera w Mediolanie, Luki Ronconiego i Franco Zeffirellego. Temu ostatniemu asystował przy pracy nad sztuką Martina Shermana "Absolutely! {perhaps}" na podstawie Luigiego Pirandella, której prapremiera odbyła się w Wyndham Theatre na londyńskim West Endzie (2003). Studiował na Uniwersytecie Oxfordzkim, jest też absolwentem programu reżyserskiego w National Theatre w Londynie, gdzie kształcił się pod okiem niezwykle cenionego na wyspach reżysera Richarda Eyre'a.

- Ponieważ w Wielkiej Bryt nie ma właściwie regularnych studiów reżyserskich pojechałem na Columbia University w Nowym Jorku, gdzie dużo nauczyłem się o tym, czym jest przestrzeń teatralna - mówi "Wyborczej" Michał Gieleta. Ma też poważny dorobek w teatrze operowym. Fachu uczył się jako asystent w Royal Opera House w Londynie i na festiwalu Glyndebourne. W Houston Grand Opera, na czwartej największej scenie operowej w Stanach Zjednoczonych, wyreżyserował współczesną operę Carlisle Floyda z historycznym tłem - "Prince of Players" o miłości dwóch mężczyzn: aktora Edwarda Kynastona i George'a Villiersa, księcia Buckingham. Mozarta ("Dyrektor teatru") i Strawińskiego ("Słowik") reżyserował na najważniejszym amerykańskim festiwalu operowym w Santa Fe, a "Czarodziejski flet" w Chicago Opera Theater.

Subtelne spektakle

Andrew Clark, recenzent "The Finacial Times" spektakle Gielety "pełne prostoty, ironii i subtelności". - Znakomity warsztat reżyserski łączy ze wschodnioeuropejskim myśleniem o teatrze wywiedzionym z Meyerholda - uważa krytyk muzyczna Dorota Kozińska. I zwraca uwagę na to, że że Michał Gieleta "był osobiście namaszczonym przez Andrzeja Wiśniewskiego następcą i dyrektorem artystycznym londyńskiej Cherub Theatre Company, jednego z najbardziej awangardowych zespołów w Wielkiej Brytanii".

Z kolei zdaniem Pawła Potoroczyna, Gielecie "jest bliżej do opartego na tekście i sztuce aktorskiej, stawiającego trudne pytania teatru Gustawa Holoubka i Zygmunta Hübnera niż do spektakli Klaty czy Warlikowskiego". Nazwisko Hübnera jest w tym kontekście zobowiązujące jako dyrektora artystycznego Starego Teatru w Krakowie w latach 1963-1970, który ściągnął na tę scenę Andrzeja Wajdę i Konrada Swinarskiego, stworzył też wybitny zespół aktorski.

Jakie ma plany na Stary Teatr

A jak swoją rolę widzi sam Gieleta? - Stary Teatr jest kojarzony ze złotym okresem Swinarskiego przełamania pewnych barier światopoglądowych i z kreowaniem wielkich aktorów, to jest zobowiązująca tradycja. Moim celem jest wielogłosowość, otwartość, bycie ponad podziałami politycznymi i estetycznymi. W wielkich galeriach światowych jest miejsce na futuryzm, abstrakcjonizm, dadaizm, ale na samym dadaizmie nie zbuduje się galerii narodowej. Tak samo z teatrem - mówi reżyser.

Gieleta nie wyklucza, że sam będzie reżyserować, ale nie chce robić teatru autorskiego, tylko uniwersalny, otwarty dla utalentowanych polskich reżyserów, ale też dla publiczności, która odpłynęła ostatnio ze Starego Teatru - chodzi tu zwłaszcza o starsze pokolenie widzów. Chce też zwiększyć liczbę przedstawień. Pozostawić te, które są, ale dać dla nich przeciwwagę.

- Ten teatr ma cztery sale i blisko 50-osobowy zespół i ten potencjał nie jest w pełni wykorzystany. Chcę, żeby było więcej tytułów, spektakli, grania i żeby więcej się tutaj działo - deklaruje kandydat na dyrektora Starego Teatru.

Gieleta przedstawił "Wyborczej" listę autorów, których będzie chciał wystawiać w Starym Teatrze. Obok klasyki Ajschylosa, Sofoklesa, Calderona, Szekspira, Goldoniego, Racine'a, Schillera, są na liście Beckett, Joyce ("Tułacze"), najważniejsze tytuły Brechta, w tym "Dobry człowiek z Seczuanu", Federico Garcia Lorca, lewicowy noblista Dario Fo, Edward Albee i Harold Pinter, współcześni dramaturdzy jak Enda Walsh, Anthony Minghella, Tom Stoppard i Sam Sheppard, ale też autorzy poruszający temat homoseksualnej miłości, jak Tony Kushner ("Anioły w Ameryce") i Martin Sherman ("Bent"). - Brak tych sztuk w kanonie Starego Teatru bardzo mnie uderzył. I żal mi się zrobiło publiczności, która z nimi nie jest zaznajomiona i aktorów, którzy wielu z tych genialnych ról nie mieli szansy zagrać - mówi Michał Gieleta.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji