Artykuły

Mocny cios z lewej ręki

Przedstawienie Marka Fiedora na podstawie tekstu Mariusza Sieniewicza to mocny strzał z lewej pięści prosto między oczy wypranych z właściwości trzydziestolatków.

Na kolejowym torowisku na Zatorzu między trzema cmentarzami - przy pogrzebowych pieśniach - rozgrywa się dramat pozbawionych nadziei trzydziestolatków. Podlewaną piwem i osmaloną dymem narkotyków nudę Zygmunta Drzeźniaka, Rubina, Bociana i Trawki rozbija pojawienie się limuzyny z tajemniczym biznesmenem. Edward Bela-Belowski, mężczyzna o diabolicznych rysach, obiecuje kobietom z Zatorza pracę. Jednak jego intencje nie są czyste, po dzielnicy rozchodzą się plotki o tym, że w swojej firmie o nazwie Belzekom wykorzystuje seksualnie swoje pracownice.

To dla Marka Fiedora punkt wyjścia do opowieści o wyborach grupy trzydziestolatków, którzy kolebią się po torowisku z ambicjami nieprzystającymi do rzeczywistości. Bela-Belowski narusza ich mętną stabilizację. Rubin widzi w nim okrutnego finansistę, Trawkę zniewala pieniędzmi i wyuzdanym seksem, dla Bociana spotkania w Belzekomie to okazja do wypicia. Jedynie Zygmunt utknął w głębokiej depresji, nawet nie próbuje się ratować. Irytują go anarchistyczne manifesty Rubina, nie zwraca uwagi na zakochaną Trawkę, lekceważy wyznania Bociana, że pora dorosnąć, nękają go narodowo-katolickie traumy. Szlochając, rozpacza nad swoją słabością, ulega szatańskim podszeptom Północnego i leci w otchłań. Wprawdzie żadne z nich nie wygrywa, ale bez walki poddaje się tylko Zygmunt, który - zmęczony do granic - wybiera samobójstwo.

Przedstawienie Fiedora i Sieniewicza to mocny strzał z lewej pięści prosto między oczy wypranych z właściwości trzydziestolatków. Wezwanie, by się ocknęli. Ich apatii nie usprawiedliwia ani ich miejsce w historii, ani genetyczny ciężar polskości, ani stygmat katolicyzmu. "Jak długo będziesz jeszcze klepał mit o pokoleniu "pomiędzy"? - wykrzykuje Rubin do Zygmunta. A ten wbija ręce w kieszenie i wraca do domu dalej się nad sobą roztkliwiać.

To nie jest historia o egzotycznych mieszkańcach dzielnicy prowincjonalnego Olsztyna. Wystarczy nudę z Zatorza zamienić na codzienny pęd za kasą w wielkim city. Wystarczy przyjrzeć się nakoksowanym menedżerom, bywalcom darkroomów i bizneswomen zalewających samotne wieczory litrami wina, a okaże się, że i Zatorze jest w centrum metropolii, obudowanym szklanymi klonami diabelskiego Belzekomu.

Siłę uderzenia przedstawienia paruje słaby Zygmunt w wykonaniu Adama Szczyszczaja. To postać jednowymiarowa, miękka, słaba od początku do końca. Przez to ciągnie w dół za sobą pozostałych bohaterów. W konfrontacji z mdłym Zygmuntem blaknie diaboliczność Piotra Północnego w wykonaniu Kingi Preis. Ostrzej za to wypadły postaci bohaterów drugoplanowych. Świetny jest Wojciech Mecwaldowski w roli poety Bociana, ciągle podpitego śmieciarza intelektualisty. Anna Ilczuk udanie zagrała rezolutne dziewczę o blond włosach. Mariusz Kiljan - jako anarchista-neofita - mało nie wydarł sobie serca w porywającym oskarżeniu systemów: tego z Brukseli, i tego z Watykanu.

Mimo to spektakl Fiedora uznaję za głos ważny w dyskusji o naszej współczesności. Warto go wysłuchać. Nie będzie to czas stracony.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji