Artykuły

Mission impossible. Co dalej z Teatrem Polskim we Wrocławiu

Po wielu miesiącach protestów artystów i publiczności Teatru Polskiego we Wrocławiu zarząd województwa dolnośląskiego odwołał wreszcie skompromitowanego dyrektora tej sceny, Cezarego Morawskiego - pisze Witold Mrozek w Gazecie Wyborczej.

Jednak wojewoda wstrzymał wykonanie decyzji urzędu marszałkowskiego, powołując się na negatywną opinię Ministerstwa Kultury. Skazuje to wrocławski teatr na co najmniej kolejny miesiąc degradacji. Decyzja wojewody nie ma podstaw merytorycznych, realizuje za to w terenie polityczną linię partii rządzącej. A jest nią ingerowanie w działalność autonomicznych instytucji kultury tam, gdzie to tylko możliwe. Tego samego dnia minister kultury Piotr Gliński wydał oświadczenie, w którym tłumaczy "kontekst" działań Młodzieży Wszechpolskiej i ONR, próbujących w piątek siłą nie dopuścić widzów do obejrzenia przedstawień kontrowersyjnej "Klątwy" Olivera Frljicia. A także nawołuje Hannę Gronkiewicz-Waltz do "rzetelnego potraktowania odpowiedzialności" za podległy jej Teatr Powszechny.

Gliński twórcom na złość

Pismo Glińskiego nie ma administracyjnego sensu. Ma za to polityczny - pokazuje zrozumienie partii dla racji narodowców blokujących teatr i wskazuje warszawski ratusz jako winnego bluźnierstwa. Minister ma rację, gdy pisze, że Frljić chce wywoływać szeroki społeczny oddźwięk i protesty są wpisane w koncepcję artysty. Ale "wyrażając ubolewanie" z powodu zajść i jednocześnie tłumacząc działania skrajnych organizacji, resort nie wystawia sobie najlepszego świadectwa.

W przypadku Wrocławia też nie chodzi o procedury ani o jakość artystyczną. Z tym, że Morawski Teatr Polski pogrzebał, zgadza się przecież większość konserwatywnych krytyków. Że nie wywiązuje się z umowy, nie realizując premier i skupując zamiast tego używany repertuar z podrzędnych scen komercyjnych, widać gołym okiem. Nie idzie nawet o partyjną lojalność. Morawski we Wrocławiu nie pojawił się jako kandydat PiS, stoi za nim lokalny baron PSL. Chodzi tylko o to, by zrobić na złość niechętnemu PiS środowisku twórców i zadowolić mobilizowany hasłami wojny kulturowej skrajny elektorat.

Mission impossible dla nowego dyrektora

Gdy uda się zakończyć dyrekcję Morawskiego, dolnośląscy włodarze staną przed trudnym zadaniem naprawienia tego, co zepsuli. A nowy dyrektor, ktokolwiek nim będzie - przed zadaniem odnowy pozbawionego części najlepszych aktorów i spektakli teatru.

To niemal mission impossible. Tylko człowiek kompetentny, odważny i cieszący się zaufaniem twórców będzie jej w stanie podołać. Decyzja o wyborze nowego dyrektora nie może więc być kolejną wypadkową preferencji miejscowych koterii polityczno-urzędniczych. W przeciwnym razie opozycyjni samorządowcy znów dostarczą amunicji "dobrej zmianie".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji