Artykuły

Rozsypane puzzle

"Moscoviada" w reż. Dzidka Starczynowskiego w Teatrze Muzycznym w Gdyni. Pisze Katarzyna Fryc w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

Jak zainscenizować poezję powieści magicznej? Czy na język teatru można przełożyć symbolikę sowieckiej dekadencji? Twórcom scenicznej wersji "Moscoviady" według tekstu Jurija Andruchowycza trudno było znaleźć na to receptę.

Polska prapremiera "Moscoviady" była wydarzeniem długo oczekiwanym. Powstała na fali zainteresowania przemianami na Ukrainie i twórczością Jurija Andruchowycza, obecnie najpopularniejszego w Polsce ukraińskiego pisarza, twórcy poszukującego także w dziedzinie muzyki, uznanego poety. "Moscoviada", jego sztandarowa powieść, prędzej czy później musiała wkroczyć do teatru. Dobrze, że stało się to w Polsce i że zadania podjęła się ekipa międzynarodowa: reżyser - mieszkający w Berlinie Dzidek Starczynowski, scenograf Andre Putzmann z Niemiec i grupa polskich aktorów z Kubą Kornackim z Teatru Muzycznego i Joachimem Lamżą z Teatru Gościnnego na czele.

Jak mówi reżyser, jedyną wskazówką, jakiej udzielił im Andruchowycz, dowiedziawszy się o planach scenicznej wersji swojej książki, była prośba: tylko nie ilustrujcie powieści! Najważniejsze to przenieść jej duszę!

Twórcy gdyńskiego spektaklu robili, co mogli, by sprostać temu zadaniu. Z pewnością nie można postawić im zarzutu ilustracyjności. To, co pokazali na scenie, to impresje na temat "Moscoviady", kilka sekwencji z niej wybranych i dość luźno powiązanych z pierwowzorem literackim. Sceny są także luźno powiązane ze sobą - oglądamy raczej zbiór autonomicznych etiud niż jednolitą całość. Z pewnością zyskała na tym poetyckość przekazu i jego różnorodność. Twórcy żonglują różnymi formami - od groteski i pastiszu, przez operę po teatr lalkowy. Ale widz niezaznajomiony z treścią powieści nie ma szans na czytelny przekaz: zapewne poczuje - jak chciał Andruchowycz - ducha tej książki, ale (choć to i tak dużo) nie pozna bliżej jej bohatera, niewiele dowie się o jego świecie. Skąd wzięła się dziewczyna pod prysznicem? Kim jest jasnowłosa Astrid? Dlaczego Ottona zamknięto w klatce? Widz pozostanie w niewiedzy. Może to sposób, by skłonić go do lektury?

Twórcy spektaklu napisali własną "Moscoviadę", którą rozpoczęli efektowną sceną narodzin bohatera wyłaniającego się z czerwonej jamy. To także zapowiedź oryginalnych pomysłów scenograficznych i kostiumowych André Putzmanna, wśród których wyróżnia się wizerunek trzech ludowych grajków, stających się motywem przewodnim spektaklu. Kapitalny jest pomysł, by Ottonów było dwóch: młody Otto (Kuba Kornacki) i Otto dwadzieścia lat starszy (świetny Joachim Lamża) - kronikarz wydarzeń, który po latach z dystansem do przeszłości przelewa na papier własną (czy na pewno własną?) historię, bezlitośnie tłukąc w starą maszynę do pisania.

I choć udanych scen jest więcej, i wiele z nich na dłużej zapada w pamięć, wyszłam z teatru z poczuciem niedosytu. Jakby ktoś pokazał mi kilka części jednej całości, ale nie dał wskazówek, bym mogła je połączyć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji