Artykuły

Jak amant z feministką

- Pewności siebie nabrałem dzięki zawodowi. Temu, że poczułem się przydatny, że ludzie są mi wdzięczni i że daję im radość. To olbrzymie wyróżnienie, które jest niewymierne i nie do przecenienia - mówi warszawski aktor MICHAŁ ŻEBROWSKI.

Małgorzata Domagalik: Czy to dlatego, że podczas rozmów z dziennikarzami jest Pan nieostrożnie szczery, ci przeżywają potem takie katusze przy autoryzacji? Panuje nawet opinia, że w tym względzie jest Pan prawdziwym potworem?

Michał Żebrowski: Może nie zaczynajmy od tezy, tylko rozmawiajmy, a potem wyrobi pani sobie zdanie na ten temat. Wystarczy, jeżeli Pan i ja będziemy mieli poczucie, że to nadal ta sama rozmowa.

Nie tracę czasu na to, co kto o mnie myśli. Jestem niezależny w opiniach i skupiony na tym, co robię, a to powoduje, że nie przypochlebiam się byle komu. Wielokrotnie spotkałem się z podobną reakcją tych, którzy dopiero co mnie poznali: "Boże, jaki ty jesteś normalny człowiek". No cóż, życie samo w sobie jest dosyć ciężkie i smutne, warto więc traktować je z przymrużeniem oka. Natomiast zawód, który uprawiam - obiektywnie oceniając - jest trochę śmiesznym zajęciem, ale jeżeli podchodzi się do niego poważnie, wtedy staje się interesujący.

Ale chyba niełatwo usłyszeć o sobie coś, co wydaje się nam niesprawiedliwe.

A pani nie wkurza chamstwo i głupota? Głupota mnie poraża, ale dopiero chamstwo jest mnie w stanie dotknąć.

No właśnie. Dlatego lubię ludzi, którzy nie są chamscy i nie są głupi. Mogą być nawet nieinteligentni. Jeżeli spotykam się z chamem, to nieraz daję wyraz swojej dezaprobaty, ale nic więcej. Mam mnóstwo znajomych dziennikarzy, zapraszam ich na swoje premiery, bardzo lubię z nimi rozmawiać, nie tylko w wywiadach. Można z nimi żartować, śmiać się, bo ci mają już tę pozycję w dziennikarstwie, która pozwala im nie drżeć, że naczelny wywali ich z pracy. Mają powołanie i talent i czują się na tym gruncie tak pewni. Jesteśmy partnerami w dyskusji.

To duża siła czuć się pewnym w życiu... Taką postawę wynosi się z domu.

Nigdy nie byłem maminsynkiem, nigdy nie byłem rozpieszczany.

Dlatego że nie jest Pan jedynakiem?

Nie wiem. Nigdy nie byłem chwalony, nigdy nie byłem rozpieszczany i dopiero w dorosłym życiu zauważyłem, że jest to dla mnie fantastyczny napęd na życie. Wiecznie jestem z siebie niezadowolony, co w powiązaniu z różnymi kompleksami, których każdy artysta ma pełno, motywuje do działania. Jak ktoś mnie pyta: "Kiedy masz wakacje?", to odpowiadam: "Zawsze mam wakacje". A gdy słyszę: "Czy jesteś pracowity?", to mówię: "Bardzo ciężko pracuję". Z drugiej strony, zawsze idę wyznaczoną drogą, opartą o kulturę mojej rodziny, gust, postępowanie, zachowanie, obyczaje, przyzwoitość. Zawsze w tym, co robię, odwołuję się do tego, co moja rodzina by na to powiedziała. Począwszy od doboru środków aktorskich, repertuaru, jaki wybieram, i tego, z kim pracuję. Urodziłem się artystą. Moja ciotka, kiedy mnie zobaczyła, gdy miałem trzy lata, powiedziała: "Albo do cyrku, albo do teatru". Do cyrku? Szalałem, byłem bardzo nadpobudliwy. Artystą się człowiek rodzi.

Ale ktoś wreszcie musiał Pana zacząć chwalić, bo bez tego trudno byłoby Panu zbudować tak silne poczucie własnej wartości.

Jest dokładnie na odwrót i to jest niesamowite. Pewności siebie nabrałem dzięki zawodowi. Temu, że poczułem się przydatny, że ludzie są mi wdzięczni i że daję im radość. To olbrzymie wyróżnienie, które jest niewymierne i nie do przecenienia. Czuję się dumny, że dostałem taki dar od Pana Boga. Staram się go umiejętnie wykorzystywać i równocześnie doceniać. Zwłaszcza że w szkole źle się uczyłem.

Tak, ale już wtedy słuchano, gdy recytował Pan wiersze.

Tak, ale mimo to mam wrażenie, że gdybym dostał Oscara, to moja mama by powiedziała: "Świetnie, ale teraz napijesz się kawy czy herbaty?". Tak by się zachowała i uważam, że to jest zdrowe podejście do życia.

Ale przy okazji wie Pan, że jest zadowolona z syna?

Od 15 lat nie jadam w domu.

A niedzielne obiadki?

Nie. Mama ma dziesięcioro wnuków i nimi musi się zajmować. Jako 18-letni chłopak wybyłem, jeżeli nie fizycznie, to mentalnie z domu. Zawsze byłem samotnikiem, kimś, kto chodził własnymi ścieżkami.

Na samotność też trzeba mieć siłę. Zwłaszcza że ludzie tak często marnują sobie życie, bo tak bardzo boją się być sami. Dwie rzeczy konstytuują człowieka dorosłego. Poczucie samotności, czyli człowiek myśli sobie: "Aha, jestem inny niż inni, wyrażam zgodę na inność innych i tym samym na moją inność". I druga rzecz to jest strach o siebie samego. Czasami jest to nałóg lub zły charakter. Boimy się o siebie, o to, czy ułożymy sobie życie.

Co znaczy ułożyć sobie życie?

Poczuć się bezpiecznie przy kimś, z kimś, być potrzebnym temu komuś, cieszyć się, że się jest z tą jedyną osobą, dla której warto żyć. I mieć poczucie, że ta druga osoba nie wyobraża sobie życia bez ciebie.

Czyli jeden plus jeden na początek?

Potem też może być kilkoro dzieci.

Mówił Pan o bezpieczeństwie. Nie wiem, czy Pan wie, ale kobiety często decydują się na niekomfortowe życie, byleby tylko pójść z kimś na sylwestra?

Nie mówmy o schorzeniach.

Ale to nie schorzenie, to strach, i do tego powszechny.

Ale ja nie jestem powszechny.

Tylko pozazdrościć.

Nie mówię, że moje życie jest wyjątkowe, to byłaby głupota, ale nie uważam się za osobę tuzinkową. Mam tego świadomość ze wszystkimi tego konsekwencjami.

A jakie są te konsekwencje?

Człowiek taki jak ja jest niesamowitym workiem sprzeczności. Potrafi być czarujący, ujmujący, kulturalny, a z drugiej strony w momentach napięcia może być bardzo niemiły i stanowczy. Zwłaszcza w pracy. Ludzie się mnie często obawiają. Mam dopiero 33 lata, ale zaczynam rozumieć, że ludzie wymagają ode mnie przejrzystości, tego, żeby moja praca miała coraz większą wartość.

Bo inaczej by ich Pan zawiódł?

Tak. Mówię pani z olbrzymią satysfakcją, że bardzo lubię taką rolę i lubię czuć, że mam na swoich barkach ten ciężar. Wtedy krew we mnie buzuje. Czuję się zmobilizowany. Nigdy nie powinno być wszystko jedno, jak przyjdziesz ubrany do pracy, czy jesteś ogolony, czy nie, jak zagrasz rolę. Bardzo lubię, gdy ludziom nie jest wszystko jedno. Uważam, że cudownie jest pracować z takim inspicjentem w teatrze, który chce udowodnić, że jest najlepszym inspicjentem w Polsce. Ludzie, którzy mają ambicję bycia kimś najlepszym, przydatnym, wzbudzają mój głęboki szacunek. Uważam ich za swoich przyjaciół.

Michał Żebrowski korzysta z suflera?

Bardzo rzadko się zdarza, ale korzystam z rad suflera. Pytam bardzo często ludzi związanych z techniką teatru, co myślą o przedstawieniu. Zazwyczaj jeżeli pracownicy techniczni przyglądają się próbom, to dobrze to wróży premierze.

Aktora misja to zagrać, wzruszyć, poruszyć. Jest też tak, że i prywatnie Żebrowskiemu ludzie bardziej uwierzą niż Kowalskiemu, że jak sobie zwichnie kolano, to naprawdę go boli.

To miłe.

A na dodatek, gdy postrzega się Pana jako amanta. Chociaż, jak wiem, nie lubi Pan tego określenia. Mnie z kolei nie podoba się, gdy mówi Pan, że feministki są niekobiece, zimne itd.

Jeśli chodzi o panią, to wydaje mi się, że jest pani bardzo namiętną kobietą. Jest jakaś chłodna forma, którą pani sobie narzuciła i to zdaje egzamin na przykład w telewizji. Wybrała pani taki zawodowy styl, a prywatnie uważam, że pani lubi mężczyzn.

Bywa, że nieźle się z nimi rozmawia. No, więc amant i feministka to taka kolejna szufladka?

Zależy kiedy. Cieszę się, że jestem na takim etapie, iż mogę wybierać i partnerów, i reżysera, i miejsce, w którym będę grał. Cieszy mnie to bardzo, gdyż - jako aktor wyznaczam sobie cele grania ról skomplikowanych i różnorodnych. W szkole grałem wyłącznie role komiczne. Mówili mi, że rynek wyciśnie ze mnie, co będzie chciał, a ja muszę ciągle walczyć o swoje. Kończąc szkołę teatralną, zdobyłem trzy nagrody teatralne i lepiej czuję się na scenie niż przed kamerą. W życiu nie przypuszczałem, że film mnie porwie i będę amantem filmowym. Myślałem, że życie spędzę na deskach scenicznych. Po dwóch latach zagram Hamleta, Makbeta i wszystkie inne role. Jakież było moje rozczarowanie, gdy w Teatrze Powszechnym dowiedziałem się, że mam przynieść wyniki badań zdrowia i dostanę 21 zł za przedstawienie. Zrozumiałem, że to, co jest moją pasją, będzie teraz moim zawodem. A ja tego nie traktuję jako zawodu, tylko jak misję, posłannictwo.

Amantami są Clooney, Redford, Eastwood. Choć wcześniej ogrywali swoją fizyczność, to zaczęli robić świetne kino o czymś, w jakiejś sprawie.

Proszę mi wierzyć, nigdy w życiu nie ogrywałem swojej fizyczności. Uważam, że facet, który spędza dłużej niż 15 minut u fryzjera, jest podejrzany. Moja łazienka to 150 procent kawalera. Tubka pasty, woda kolońska, żyletka, mydło. To wszystko, co mam. Chcę powiedzieć, że jeżeli aktor jest utalentowany, to ostatnią rzeczą, o której powinien myśleć, jest uroda. Powinien czytać książki, myśleć, rozwijać wyobraźnię, a wtedy jego uroda będzie tylko sprzymierzeńcem talentu. Świat jest taki, że gdy wychodzi piękna aktorka na scenę, to wszyscy mówią: "Na szczęście niezdolna. Nie, no bardzo piękna oczywiście, tylko takie niezdolniątko, takie biedne". Świat jest okrutny. A jeżeli aktor z warunkami wychodzi na scenę i pokazuje, że oprócz urody ma talent, to go wielbią i noszą na rękach. Nie jest prawdziwą opinia, że aktor charakterystyczny musi pracować trzy razy tyle, co ten z warunkami, gdyż amant od razu zdobywa uwielbienie publiczności. Jest dokładnie na odwrót. To amant musi pracować trzy razy więcej, żeby przebić tę nienawiść publiczności, która w stosunku do urodziwych osób jest zakorzeniona u ludzi, którzy mają - delikatnie mówiąc - urodę trudną.

Wracając do pytań, których Pan nie lubi, to są o miłości, o rodzinie, ale przecież każdy z nas musi mieć jakąś ścianę, o którą może się oprzeć. Na przykład przyjaźń.

Ostatnio ukułam sobie takie powiedzenie, że tym bardziej jesteś człowiekiem, im więcej masz wokół siebie osób, którym chcesz powiedzieć: "dziękuję".

Wydaje mi się, że przyjaciel to osoba, której niekoniecznie trzeba cały czas mówić "dziękuję". Ja wierzę w przyjaźnie z dzieciństwa.

Ma Pan takie?

Oj, zdecydowanie.

A na jakie kompromisy Pan nie chadza?

Ostatnio zapytałem reżysera: "Co mam zrobić, żeby nie zabijać ludzi?". On na to: "Przechodziłem to w pana wieku", i jeżeli chcę chwycić - kałasznikowa i strzelać - oczywiście w przenośni, i jeżeli ktoś jest leniwy i zawodzi twoje zaufanie po raz kolejny i ręce ci opadają, to trzeba myśleć, że ten ktoś chce dobrze. Nie jest złośliwy; tylko po prostu inaczej nie umie. To pozwala mi nie zwariować. Po co ja mam tracić nerwy, skoro ta osoba nic nie zrozumie, a sprawa zostanie tak, jak była. Trzeba szanować swoje zdrowie.

Kiedyś natrafiłam na zdanie, że to, o czym nie chcemy mówić głośno, tak naprawdę jest naszym przekleństwem.

No? No? Ja to kupuję. To jest też tak, że diabłu wystarczy to, iż się o nim mówi.

A diabeł jest kobietą czy mężczyzną?

Diabeł to diabeł. I myślę, że jak tak strasznie chce się tego diabła zobaczyć, to on się w końcu pokazuje i mówi: "No co idioto tak się patrzysz? Nie wiesz, że to ja?". I nic sobie nie robi z tego, że na niego patrzysz. Jest bardzo spokojny, prawie jest twoim przyjacielem. Więc lepiej nawet o nim nie rozmawiać.

W "Pręgach" Magdy Piekorz było w Panu więcej diabła czy anioła?

Dobra partytura roli umożliwia inteligentnemu aktorowi zagranie połowy diabła i połowy anioła. Podobnie jest też w życiu, na przykład chcemy mieć kobietę, która ma ciało diabła, twarz anioła i umysł Sokratesa.

Podobno uważa Pan, że mężczyźni nigdy nie mają dzieci z kobietami, które są namiętne o duszy diabła? Wytrzymałby Pan ze świętoszką?

Są różne przyjaźnie, różne związki, różne etapy w ludzkim życiu, różna świadomość mężczyzny i następujące z wiekiem przewartościowania. Jestem teraz na takim etapie, że gdy widzę atrakcyjną dziewczynę, to mówię: "No fajnie. Tylko co dalej?". Jeżeli widzę piękną kobietę na bankiecie, to mówię: "No i lepiej być nie może". A jeżeli widzę piękną dziewczynę na światłach, bez makijażu, uśmiechniętą, to wydaje mi się słońcem na niebie i myślę: "Co by było, gdyby dopiero się umalowała"?

Jaka kobieta byłaby Pana w stanie przy sobie zatrzymać?

Wyjątkowa. Wydaje mi się, że byłbym totalnym nudziarzem i człowiekiem bez wyobraźni, gdybym pani opisał idealną kobietę. Jak można miłość, coś, co jest zupełnie nieprzewidywalne i jest najcudowniejszą rzeczą w życiu, która przydarza się tak nagle i rozpiera cię wtedy niesamowita energia boska, zamknąć w jakieś ramy i formy?

Słyszałam, że ostatnio podobają się Panu brunetki, ale nie o to pytam. Pytam o to, o czym Pan, Panie Michale, konsekwentnie i ciągle mówi, że najważniejsze jest to, co mamy w głowie. A więc?

Przede wszystkim powinna mieć olbrzymie poczucie humoru.

Pan je ma?

Mam wrażenie, że cały czas się śmieję. Uwielbiam się śmiać, nie cierpię się kłócić. Kobieta, która złapie mężczyznę za serce, powinna być dla niego pełna dobra, czułości. Powinna mieć to coś, co fascynuje i nie pozwala mu oderwać od niej spojrzenia. Coś, co powoduje, że człowiek dotknięty przez inną kobietę poczułby się niemalże zgwałcony. To daje mężczyźnie poczucie szczęścia, godności i wtedy myśli: "Jestem tu, gdzie powinienem być, nie oglądam się za innymi". I to dla mężczyzn namiętnych, a ja do takich należę, jest olbrzymi kredyt szczęścia, jeżeli ma kobietę, której pragnie. Jestem studnią różnych cech, więc ta jedna jedyna będzie musiała być niezłym gagatkiem, żeby mnie złapać za serce. Mówi się, że mądra matka to kapitał na całe życie.

Zgadzam się w 100 proc, jeżeli chodzi o bagaż rodzinny, nie wiem tylko, czy celowo pomija pani rolę ojca. Ojciec jest tak samo ważny dla dziecka i z przerażeniem obserwuję tendencję samotnych kobiet, które "robią" sobie dzieci, żeby je mieć. Bez ojca i tylko dla siebie. Nikogo nie oceniam, ale przecież największe bogactwo emocjonalne, jakie można dać dziecku, to to, że tatuś i mamusia są nierozerwalni. Mogę coś o tym powiedzieć, bo moja jedna siostra ma siedmioro dzieci, druga troje, jak są święta, to mi się mylą nawet imiona.

Siedmioro, nieźle.

I nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa.

Przewaga chłopców, dziewczynek?

Pół na pół.

To jest co robić na święta.

Oj, jest tak po polsku, jak powinno być. Sushi nie jemy. Na szczęście jestem z rodziny pozbawionej kompleksów. Takiej, która wyraża akceptację na polskość i jest dumna z tego, że jesteśmy Polakami. Dlatego że przeczytaliśmy dużo więcej książek niż przeciętny Japończyk, Amerykanin, Niemiec, Anglik czy Francuz. To, że mamy mniej pieniędzy z racji tego, że 50 lat żyliśmy w komunie, to nie jest nasza wina. Znamy języki i z przyjemnością zanurzamy się w tym, co jest tradycyjne i polskie.

A tato, skoro Pan go wywołał?

Wspaniały facet.

Tato jest łaskawszy?

Dokładnie tak. Kiedyś zostałem zaproszony przez Tomasza Lisa do świątecznego programu "Co z tą Polską?". Byłem bardzo dumny. Wróciłem i spytałem mamę, czy oglądała, a ona: "E, takie gadanie o sobie". Cieszę się, że tak jest.

A porażka, kiedy naprawdę było trudno?Ciężko znoszę porażki, bolą mnie bardzo. Jestem wrażliwy, ale muszę przyznać z taką okrutną samoświadomością, że ona więcej uczy niż sukces.

Ale najpierw jest bunt?

Najpierw jest szok, człowiek skowycze i wydaje mu się, że nikt nie ma prawa kwestionować jego prawa do bólu. Szczególnie u egocentryków tak jest. A wszyscy artyści nimi są, inaczej nie byliby artystami.

Zła recenzja, na przykład Ryszarda II?

Gdybym był leniem, gdybym ciężko nie pracował, to po słabej recenzji mógłbym poczuć się zdruzgotany, ponieważ bym uważał, że nie wykorzystałem szansy. Jest wiele elementów składowych sukcesu: partnerzy, reżyser, samopoczucie. Ja kiwam tylko głową i mówię: "OK, robimy coś następnego". Ale pracuję do spodu i nie mam do siebie pretensji, gdyż nie olewam sprawy.

W takim razie, co mogłoby być dla Pana porażką w trybie przypuszczającym?

Nie będę o tym mówił, ale mam porażki na swoim koncie. Cieszę się, że one nie były zawinione do końca przeze mnie. Przydarzyły się, były bolesne. Mam wrażenie, że facetowi po każdej porażce obniża się trochę głos, ja mam dosyć niski, więc...

Żeby Pana nie poznawali, chodzi Pan w czapce?

Powiem nieskromnie, parę lat temu otworzyłem szafę i patrzę, nie mam co włożyć. Założyłem podkoszulkę i długi rękaw, i nagle okazuje się, że cały Zachód chodzi w takich podkoszulkach. Kiedy nosiłem basebolówkę, to tylko na Pradze tacy, co okradali samochody, nosili te czapki, a ku mojemu przerażeniu w ubiegłym roku byłem gdzieś na dyskotece w Krakowie i zobaczyłem, że cały pub ma te czapki. Natychmiast zdjąłem, bo nienawidzę naśladować. Sądzę, że z nudów wymyślę zaraz inną modę.

Siedzimy tak już sobie godzinę i ostatnie co by mi przyszło do głowy, to to, że jest Pan nudny.

Dziennikarz raz mnie zapytał: "Dlaczego Pan lubi pracować z Andrzejem Sewerynem?". Odpowiedziałem: "Bo on ma podobne poczucie humoru". Dziennikarz na to, że to ostatnia rzecz, jaką by o nim powiedział. Seweryn ostatnio na planie stwierdził: "Jedno, co można o Żebrowskim powiedzieć, to to, że w jego towarzystwie nie można się nudzić". I to był największy komplement od 10 lat. Dlatego że ja marzę, aby się zestarzeć w taki sposób i być takim dziadkiem, aby moi wnukowie mówili: "Dziadek Michał pił, palił, bawił się, ustawił nas wszystkich, zbudował nam domy, grał świetne role i zawsze w jego towarzystwie było gwarno i śmiesznie". Z takim nastawieniem do życia chciałbym spokojnie umrzeć.

Na razie tańczy Pan na stole.

Na stole uwielbiam i nawet się rozbieram. Na koncercie U2 w ciągu drugiej piosenki już byłem rozebrany, tańczyłem z moją sympatią na barana.

Czy był Pan już na filmie "Capote" w reż. Bennetta Millera?

Chcę pobiec. Słyszałem, że wspaniała rzecz.

Musi Pan zobaczyć ten film. Zresztą i Pan mógłby zagrać tę postać. Przyszło mi to do głowy, gdy zobaczyłam Pana ostatnią teatralną kreację w "Samotnym zachodzie" w reż. Eugeniusza Korina.

Świat jest cudowny, że taki aktor jak Philip Seymour Hoffman vel Capote o powierzchowności raczej trudnej może dostać Oscara w tym kraju plastyku. To dziejowa sprawiedliwość.

To prawda - nie jest amantem, a mimo to słyszałam, jak kobiety mówią, że jest seksownym facetem.

Bo przystojność to osobowość, a nie rysy twarzy. Możesz mieć 65 lat i być brzydkim mężczyzną, a jak się w tobie piękna blondynka czy brunetka zakocha, to nie widzi świata poza tobą.

W Panu, jak już ustaliliśmy, to lepiej, żeby brunetka?

W kobietach to jest wspaniale, że jak zakochają się w facecie, to nieważne, czy on ma 1,5 m, czy 1,9 m. Nas, brzydkich mężczyzn, taka niespodzianka może trafić i pod koniec życia.

Gombrowicz trafnie napisał, że moralność to seksapil pisarza, ale może jest też coś takiego w aktorze, że jego seksapil to ten pot, ta praca, to posłannictwo, a nie dobrze zarysowana szczęka?

Trzeba mieć to coś, co fascynuje ludzi i być autentycznym. Niech pani zobaczy, jak niektórzy amanci się starzeją... Wydaje im się, że są czarujący i zmysłowi, a tak naprawdę robią z siebie błaznów.

Mistrza w zawodzie się podziwia czy naśladuje?

Wyciąga wnioski z tego, co robi. Dla mnie mistrzem może być na przykład młodszy aktor, który tak mnie wzruszy swoją sztuką aktorską, że to wywoła we mnie nie zawiść, tylko podziw dla niego, że ja tak nie potrafię. To człowieka mobilizuje do pracy i do chęci zadziwienia kogoś innego, że w twojej duszy równe piękno się kołacze. Tylko do tego trzeba mieć charakter, nie być leniwym, nie porównywać się z nikim. '

A co jest w Panu niepiękne?

Ta diabelska strona natury.

Przecież założyliśmy, że diabeł ma w sobie coś, co jest pociągające.

Mam nadzieję, że ta moja nieokiełznana namiętność w końcu padnie na podatny grunt.

A czego się Pan boi?

Staram się nie myśleć o lękach, aczkolwiek wydaje mi się, że mężczyzna zaczyna się tam, gdzie czegoś nie wie i czegoś się lęka. A nie, gdzie wszystko wie i niczego się nie boi. Taki model bycia mężczyzną mnie nie interesuje.

Byłby Pan w stanie wyobrazić sobie siebie na kanapie u psychologa?

Nie sądzę. Wydaje mi się, że zbawienny wpływ na nasze nerwy, na nasz umysł czy poglądy mają po prostu czysta ludzka bezinteresowna przyjaźń i czułość, którą można otrzymać od osoby mądrej, niekoniecznie od kogoś, kto za pieniądze para się tym, aby być mądrym i czułym.

A w centymetrach, to jaką grubość ma szkło, z którego buduje Pan ścianę między sobą a drugim człowiekiem?

Raczej szukam osób takich, które na mój widok nie budują ścian. Niezależnie kogo spotykam, nigdy nie stawiam barier, otwieram się w pełni, ale w momencie, kiedy widzę, że ktoś nie jest partnerem, to wtedy mówię, przepraszam. Czekam na kogoś, kto pozbawiony kompleksów otworzy serce dla mnie i pokocha mnie takim, jakim jestem.

Ma Pan cechę, która może innych denerwować, czyli dobre samopoczucie. Ludzie tego nie lubią.

Wie pani, ile ja mam wątpliwości dotyczących mojego zawodu? Aktorstwa, siebie? No to na litość Boga, niech ja mam przynajmniej tę odrobinę luksusu i satysfakcji, że siadając tu, w tym fotelu, mogę się poczuć dobrze, że pani mnie wybrała na osobę, z którą chce porozmawiać.

Chociaż dwa razy Pan odmówił.

Ale może przez to pani mnie bardziej szanuje.

To też, ale powiedziałam sobie do trzech razy sztuka. W jakiej skali mierzy Pan swoją popularność?

Bardzo zadowolony jestem z tego, że moją popularność również się mierzy tym, że jak gra Żebrowski, to pójdą. Nikt nie wydaje ciężko zarobionych pieniędzy po to, żeby się nudzić w teatrze i nie dostać dobrej sztuki na scenie. Co do innych miar, kiedy jestem w Żninie, gram monodram z taką samą pasją jak w innym mieście, podchodzi do mnie jakaś pani i mówi drżącym głosem: "Panie Michale, niech Pan dalej tak trzyma". Dla mnie to jest wyróżnienie i miara, która mnie interesuje.

A namiętność, jaki ma kolor?

Czerwono-czarny. Kiedyś zapytałem pewnego mężczyznę, co sądzi o namiętności. Odpowiedział: "Drogi Michale, jeżeli masz ochotę na robienie czegoś w życiu, to zrób to, bo niezwykle rzadko zdarza się okazja robienia w życiu tego, na co człowiek ma naprawdę ochotę. Ale istnieje granica tej wolności". Ja na to: "Jaka?". "Otóż moralna". Ja pytam: "Można zdradzać czy nie zdradzać?", a on na to mówi: "Można i nie można".

A można?

Nie interesują mnie zdrady. Bo zdrada to kłamstwo, a kłamstwo to brak odwagi.

A co z namiętnością?

Nie zdarzyła się pani nieokiełznana namiętność do innego mężczyzny?

Odpowiem tak jak Pan: "O tym nie będę mówiła".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji