Artykuły

Racje i emocje

"Jest jedna rzecz, której teatr długo już nie zniesie, przynajmniej w tym kraju: nuda".

Nie, to nie są słowa żadnego z naszych, rodzimych krytyków ani malkontentów teatru. Czło­wiek, który je wypowiedział, ma prawo do skrajnych ocen, bo sam jest częścią teatru. W dodatku wróciła moda na jego twórczość.

Dramaturgia ARTHURA MIL­LERA rzadko pozostawia wi­dza obojętnym wobec problemów zawartych w jego sztukach. Te zaś jeszcze kilkanaście lat temu były silny on punktem repertuarowym polskich scen, jak choćby wsławiona wspaniałą kreacją Jana Świderskiego "Śmierć komiwojaże­ra". Dobrze więc się stało, że o dorobku Millera przypomniał sobie warszawski Teatr Dramatyczny i sięgnął po napisano przezeń w 1980 roku dwie jednoaktówki: "Coś jakby historia miłosna" i "Elegia dla pewnej pani".

Mocno wyeksponowany wątek psychologiczny, akcja osadzona we współczesności - tak, to cały Miller. (W "Elegii o pew­nej pani" mamy do czynienia z subtelną grą słów, swoistym męsko-damskim ping-pongiem między dwojgiem nieznajomych. Zupełnie inny klimat panuje w drugiej jednoaktówce. "Coś jak­by historia miłosna" - to już nie tylko gierki, to cały dra­mat

Partnerami w obu częściach spektaklu są JADWIGA JAN­KOWSKA-CIEŚLAK i WŁO­DZIMIERZ PRESS. I chociaż osobowość aktorki wysuwa gra­ne przez nią postaci na pierw­szy plan - jednak jak na dłoni widać, że Arthur Miller rozkła­da swoje sympatie nierówno. No, bo jakże nie solidaryzować się z bezradnym niedołęgą, któ­ry kompletnie nie zna osobo­wości swojej kochanki i z szla­chetnym aż do naiwności detek­tywem, już pięć, lat prowadzą­cym śledztwo bez żadnego skut­ku?

Aktorstwo obydwojga można określić mianem: szorstkie, chłodne, bez zbędnych ozdobni­ków i sentymentalnych przery­sowań. Tyle że po obejrzeniu spektaklu pozostaje jednak pewien niedosyt: czy aktorzy po­zwolili nam na dystans wobec osób i spraw, które prezento­wali? Czy nie należałoby się jednak w którymś momencie spodziewać łagodnego "wyci­szenia" ich wspólnych perype­tii, zwłaszcza w drugiej jedno­aktówce? Dotyczy to szczególnie J. Jankowskiej-Cieślak chwila­mi nazbyt hałaśliwej i agresyw­nej.

Wbrew temu, co stwierdził Arthur Miller, na tym spektak­lu nie można się nudzić. PHILIP BOEHM, reżyser i tłumacz amerykański poprowadził akcję wartko i sprawnie, a oryginalną i funkcjonalną scenografię zaprojektowała BARBARA ZMYSŁOWSKA, absolwentka Yale University. Teatr Drama­tyczny tym razem może zapi­sać plus na swoim od nowa za­pisywanym koncie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji