Artykuły

Makbet jest bezpłodny

"Makbet (Macbeth)" w reż. Henryka Baranowskiego, Grzegorza Kempinsky'ego i Lee Jonesa w Teatrze Śląskim w Katowicach. Pisze Aleksandra Czapla w Gazecie Wyborczej - Katowice.

Długo oczekiwana dwujęzyczna premiera "Makbeta (Macbeth)" w Teatrze Śląskim. Wnikliwa sceniczna analiza podświadomości Szekspirowskich bohaterów pod względem ich kobiecości i męskości dowodzi, że Makbet jest bezpłodny.

Przywilejem reżysera jest stawianie akcentów na dowolnie wybranych słowach tekstu. "Makbet" po lekturze Henryka Baranowskiego jawi się jako kolosalna tragedia niezaspokojonych namiętności i zazdrości. Lady Makbet, jednocześnie niewinna dziewczynka, kochanka i żona rozlicza z męskości kolejnych bohaterów tragedii. Na próżno powodowany zazdrością Makbet zabija kolejnych rywali do tronu i małżeńskiego łoża. Na próżno, bowiem miast korony zwycięzcy wyraźnym atrybutem Makbeta staje się, biała czaszka byka przywiązana u pasa. Byk jest martwy. Makbet jest bezpłodny.

Katowickie przedstawienie to sceniczny podręcznik psychoanalizy. To, co skrywane Baranowski eksponuje pierwszoplanowo. Krajobraz podświadomości zyskuje ogromne ramy obrazów Romana Maciuszkiewicza - malarza i współautora scenografii. Z pozoru pastelowe miasto tu i ówdzie pęka, na ścianach pojawiają się zacieki. Surrealistyczny seans Maciuszkiewicza nadaje ton całej inscenizacji i uwodzi publiczność. Szpetota wnętrza umysłu staje się chwilami piękna.

Ewenementem katowickiego "Makbeta" jest jego dwujęzyczność. Do międzynarodowego projektu Baranowski zaprosił brytyjskich aktorów: Petera Tate'a (aktora National Theatre w Londynie, założyciela aktorskiego studia Playground) oraz Naomi Sorkin, która na scenie pojawia się jako demoniczny Czarny Anioł. To towarzyszka Makbeta i Lady Makbet, ucieleśnienie zła i żądz, które w nich tkwią. Angielskim słowom Szekspira wypowiadanym przez Tate'a (tłumaczonym na ekranie nad sceną) towarzyszą polskie wersy w tłumaczeniu Edwarda Cordiera. W polskojęzycznej wersji Makbeta gra Artur Święs. Teatr nie rozróżnia języków, różni go jednak język ekspresji. Dwa proponowane warianty tragedii to dwa aktorskie modele. Ostatecznie gama emocji, którą oferuje Święs w roli Makbeta, jest dla mnie cenniejsza niż precyzja słów w aktorstwie Tate'a. To, co Macbeth reguluje tembrem głosu, Makbet zawiera we własnym ciele.

W "Makbecie" reżyser z barokowym rozmachem piętrzy obrazy, detale, ozdobniki i ostatecznie ilość zabija jakość. Oto w finale aktu trzeciego misternie budowany krajobraz chorej wyobraźni Makbeta i jego żony Baranowski przerywa w jednej chwili sceną "teatru w teatrze", burząc całkowicie napięcie. Czyżby teatralna próba była jednym z koszmarów Makbeta? Całość kończy obraz zstępującego Białego Anioła w asyście sił zła. Tę uniwersalną wizję połączonych pierwiastków ludzkiej duszy reżyser przetyka (zupełnie dla mnie nieuzasadnionymi) obrazami klęsk żywiołowych na świecie. O jeden krok za daleko, o jedną metaforę za dużo. A było już wystarczająco pięknie...

Odważna interpretacja Szekspira - owszem. Inscenizacja z ogromnym rozmachem - owszem. Wyzwanie aktorskie - owszem. Scenograficzna perfekcja - owszem. Bez najmniejszych zastrzeżeń polecam pierwszą połowę przedstawienia. Finał jednak na własną odpowiedzialność.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji