Artykuły

Lublin. Przetrwał okupację. Przetrwa i PiS

Wiele spektakli, które powstały na polskich scenach w ciągu ostatnich miesięcy, pokazuje, że twórcy o pewnych tematach mówią zdecydowanie ostrzej. Zaczynamy rozmawiać o kwestiach, które teatr w ostatnich dwóch dekadach ignorował, jak np. pedofilia w Kościele - mówił podczas kolejnego spotkania z cyklu "Wyborcza na żywo" Witold Mrozek, krytyk i recenzent teatralny.

Kolejne spotkanie z cyklu "Wyborcza na żywo" zorganizowaliśmy we współpracy z Teatrem im. J. Osterwy. We foyer teatru rozmawiałem z zaproszonymi gośćmi o teatrze zaangażowanym politycznie i społecznie. W dyskusji udział wzięli: Dorota Ignatjew, dyrektor "Osterwy", Marta Keil, kuratorka Konfrontacji Teatralnych i Witold Mrozek, krytyk teatralny i recenzent "Wyborczej".

Wyostrzony język

Rozmowa dotyczyła m.in. głośniej premiery spektaklu "Klątwa" Olivera Frljicia w Teatrze Powszechnym w Warszawie oraz "Klątw" w reżyserii Marcina Libera, które można zobaczyć na scenie w "Osterwie". Te dwa mocne spektakle stały się pretekstem do rozmowy na temat polityczności w teatrze. Zaproszeni goście zastanawiali się, jakich środków może i powinien używać teatr w dyskusji na tematy, które elektryzują Polaków.

- Temperatura sporu się podnosi. Wiele spektakli, które powstały na polskich scenach w ciągu ostatnich miesięcy, pokazuje, że twórcy o pewnych tematach mówią zdecydowanie ostrzej. Zaczynamy rozmawiać o kwestiach, które teatr w ostatnich dwóch dekadach ignorował, jak np. pedofilia w Kościele - mówił Witold Mrozek. I dodał: - Nazywanie rzeczy wprost jest czasem lepsze niż słaba i naciągana metafora. Często to widać w nie do końca przemyślanych wystawieniach klasyki, które miałyby mówić o dzisiejszym świecie w sposób zbyt prosty, przekładając dawne zjawiska na język teraźniejszości.

Trzeba mówić wprost

Marta Keil, posługując się przykładem spektaklu Olivera Frljicia, dodała, że środki są tak mocne, jak mocny jest temat poruszany na scenie. - Strategią Frljicia jest otworzenie spektaklu na inne przestrzenie i tworzenie tego, co sam nazywa performance'em czy wydarzeniem medialnym. Może używa tego języka, żeby zainteresować tematem i samą instytucją teatru ludzi, którzy bez tego do teatru by nie przyszli. Być może te środki są tak mocne, jak mocny jest temat pedofilii w Kościele i wykorzystywania swojego statusu jako silnej instytucji w państwie - mówiła kuratorka Konfrontacji.

Keil przyznała też, że mocne środki, których coraz częściej używa teatr, to efekt nienazwania pewnych zjawisk i tendencji. - Nie wiadomo, do którego momentu Kościół anektuje nasze życie prywatne. Efekt jest taki, że znaleźliśmy się w sytuacji, z której trudno wyjść. Trudne jest oddzielenie funkcji publicznych i politycznych Kościoła od roli państwa. Może dlatego, że pewne rzeczy nie były nazwane wcześniej jasno i wprost, teraz trzeba mówić o tym mocnym językiem - mówiła.

Pękają szwy

Dorota Ignatjew zgodziła się, że twórcy teatralni zauważyli, że niektóre zjawiska trzeba nazywać wprost. - Zachęcałabym ich jednak do używania metafor. Zawsze wierzę w intelekt widza. Nie trzeba mu wszystkiego podawać jak na tacy. To, jakich środków używa reżyser, jest jego indywidualną sprawą. Wiąże się to z gustem i wrażliwością. Frljić ma taki język i określoną potrzebę wypowiedzi. Inny reżyser użyłby innych środków. Jednak to, że w przeciągu kilku tygodni po ten sam dramat sięgnęli dwaj twórcy w niezależnych dwóch miejscach, to nie przypadek. Nadszedł czas na mocne wypowiedzi. Pękają szwy. Widać, że ludzie mają dosyć i nie mogą dłużej milczeć. Teatr podejmuje takie tematy, jakich domaga się rzeczywistość - mówiła dyrektor.

Pytałem, czy użycie takich środków jest skuteczne i czy faktycznie wywołuje dyskusję na dany temat. - Czy na pewno chodzi o dyskusję o roli Kościoła? Bo częściej słyszymy rozmowę o zbezczeszczeniu figury papieża - dopytywałem.

Marta Keil: - Twórcy są w stanie wpłynąć na debatę na ten temat. Nie wiemy, co dzieje się w domach Polaków. Myślę, że jest szansa na rozmowę o roli Kościoła. Czy o pedofilii? Tego nie wiem, na razie jej nie słychać.

Mrozek: - To nie musi wyglądać tak, że organizuje się panele dyskusyjne i ludzie rozmawiają o Kościele przy stolikach. Już samo naruszenie tabu i świadoma profanacja zmienia debatę publiczną. Czy na lepsze czy gorsze, możemy się kłócić.

'Wyborcza na Żywo' w Teatrze Osterwy'Wyborcza na Żywo' w Teatrze Osterwy KAMILA PITUCHA

Pieniądze na teatr mniejsze niż na Kościół

Rozmówcy odnieśli się też do fali krytyki, która przelała się przez Polskę po warszawskiej "Klątwie" i do argumentów środowisk katolickich i prawicowych, że "takiej sztuki" nie powinno się pokazywać za publiczne pieniądze.

Dorota Ignatjew przyznała, że kluczowa w tym przypadku jest misyjność teatru publicznego. - Inną misję ma teatr komercyjny i inną publiczny. A jeszcze inną rzeczą jest wolność w teatrze. Jeżeli teatr publiczny nie podejmie się trudnych tematów, to nie zrobi tego żaden teatr. Bo komercyjne sceny się z tego nie utrzymają. Czasem trzeba pokazać coś, co boli - odpowiedziała.

Mrozek: - Pojawił się taki pogląd, że jeśli płacę podatki, to muszę korzystać z tego wszystkiego, na co te podatki idą. Ale nie wszyscy przecież jeżdżą komunikacją miejską. W interesie narodu jest to, żeby utrzymywać kulturę, nawet jeśli się z nią nie zgadzamy ideologicznie. A teatry publiczne w Polsce dostają znacznie mniej środków niż Kościół, do którego też wcale nie wszyscy chodzą.

Teatr zawłaszczony przez władzę

Zaproszeni goście rozmawiali też o teatrze politycznym za granicą. O tym, jakie podejmuje tematy i czy dotykają go podobne problemy co w Polsce.

Marta Keil, która w ramach Konfrontacji Teatralnych co roku prezentuje w Lublinie spektakle teatralne z zagranicy, przyznała, że kuratorzy festiwalu na polityczność teatru patrzą zarówno ze względu na tematykę, którą poruszają twórcy, jak i sposób pracy nad spektaklami.

- Dominującym nurtem w teatrze i sztukach performatywnych to z jednej strony tematy, przed którymi stoi Europa, np. stosunek do uchodźców, pytanie o rolę i miejsce uchodźców w społeczeństwie, kryzys ekonomiczny oraz za tym idący kryzys polityczny. Z drugiej strony teatr zastanawia się, po co jest instytucja teatralna i co zrobić z tym, że ta instytucja wydaje się tak niedostępna tym grupom społecznym, które mają inne kompetencje kulturowe niż twórcy - mówiła Keil.

Mrozek podkreślił, że Polska nie jest jedynym krajem w Europie, w którym teatr polityczny dochodzi do głosu, ale jedynym, w którym skala oburzenia i dyskusji na ten temat jest tak wysoka.

Na koniec zapytałem, czy twórcy teatralni nie obawiają się zawłaszczenia teatru przez obecną władzę.

Ignatjew: - Trzeba wierzyć w twórców. Udowodnili, że dawali sobie radę z cenzurą, więc będą dawali sobie radę nadal.

Keil: - Na pewno nie powinniśmy doprowadzić, do sytuacji, że twórcy będą się autocenzurować i zastanawiać, czy brać ten temat na warsztatach i w ogóle o tym mówić, żeby przypadkiem nie narażać się na jakieś zagrożenie. Przykład Teatru Powszechnego pokazał, że instytucja jest w stanie stać za twórcami i w jej obronie. To bardzo optymistyczny przykład.

Mrozek: - Teatr publiczny przetrwał zabory, okupację hitlerowską, komunizm i stan wojenny. Przetrwa i PiS.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji