Bronię farsy!
Natomiast tym, którzy są absolutnie przekonani, iż latem nie zdzierżą przedstawienia wymagającego, jak by nie było, pewnego skupienia, pewnej koncentracji umysłu, polecam diametralnie odmienną, typowo wakacyjną propozycję tegoż Dramatycznego: farsę Hugha Leonarda "Motel", w reżyserii Jana Kulczyckiego.
Warszawscy krytycy obrzucili już ten spektakl wszystkim co najgorsze - najchętniej zlinczowaliby dyrektora Zapasiewicza, reżysera i aktorów za dopuszczenie do "aż takiej szmiry", - toteż zachęcony tymi ocenami pobiegłem na "Motel" co prędzej i zobaczyłem... wcale zabawną farsę, nieźle skrojoną przez autora i nieźle przyprawioną przez reżysera, przyzwoicie zagraną przez aktorów tej klasy, co choćby Jadwiga Jankowska-Cieślak, ładnie obudowaną scenografią Zaniewskiej i Chwedczuka. Że trochę wulgarną jak na nasze odczucia? Po pierwsze znacznie mniej wulgarną niż np. "Scenariusz dla trzech aktorów" tak ogólnie w Polsce wychwalany, a po drugie - cóż robić: farsy sypialniane z niedwuznacznym słownictwem i niedwuznacznymi sytuacjami - to znamię naszych czasów; takie rzeczy grywa się w Paryżu, Londynie, Berlinie, wszędzie tam, gdzie ludzie szukają w teatrze rozrywki. Zmienia się - nie twierdzę że na lepsze! - rodzaj dowcipu, tak jak zmieniają się kryteria w filmie (co jest porno, a co nie), zmieniają teksty piosenek, i w ogóle zmienia się świat. Nie zatrzymamy tych zmian grywając wyłącznie "Dziady", przetykane - i dla rozrywki - Fredrą. Farsy też spełniają swoją rolę, myślę nawet, że im trudniejsze czasy, tym bardziej nam ich potrzeba...