Artykuły

Po premierze w Teatrze Śląskim: w kwestii wyboru

Dla oczu to prawdziwa uczta. Tak skomplikowanej, pełnej rozmachu i wręcz rewelacyjnej dekoracji jeszcze w Teatrze Śląskim w Katowicach nie widziałam. Dla wzmocnienia efektu wykorzystano wszystkie dostępne środki: zapadnie, ekrany, rusztowania, a nawet lampki choinkowe, które dopełniają stroju dealera narkotyków, stojącego we wnętrzu gigantycznej rury. Połączenie projekcji z mrocznością sceny daje niesamowity klimat. Scena, w której główny bohater w systemie ubikacji poszukuje czopka opiumowego - rewelacja. Tak po kolei można mówić o każdej scenie. Zachwyt jednak na tym mój się kończy, chociaż na słowa wielkiego uznania zasługują tu jeszcze aktorzy, którzy swoje postacie uczynili jakże rzeczywistymi i wiarygodnymi. Grzegorz Przybył jako Mark wyraźnie i z powodzeniem odcina się od filmowego bohatera. Jest bardziej racjonalny, ostry. Alison Aliny Chechelskiej jest marzycielką na dragach, a Marek Rachoń jako Tommy - dzieckiem, które wdepnęło w wielkie "g...". Artura Święsa nigdy wcześniej nie podejrzewałam o taką dozę dobrej scenicznej ekspresji, ocierającej się o szaleństwo. Piotr Rybak - Mc "Australia" Kay prezentuje cały wachlarz emocji, a w "scenie z sukienką" wraz z Aliną Chechelską, prezentuje istny popis gry aktorskiej.

Dekoracje i aktorzy, te dwa mocne punkty, nie są jednak w stanie przekonać mnie do całości, która zwyczajnie do mnie nie przemawia. Spektakl nie poruszył mojej wyobraźni ani mną nie wstrząsnął. Nie zostawił nurtującej myśli. Tu, wszystkim którzy nie znają książki i filmu "Trainspotting", spieszę z wyjaśnieniem. Rzecz się dzieje w środowisku szkockich narkomanów, młodych ludzi, którzy odrzucają wszelkie normy. Ich życie jest efektem wyboru, codzienną walką o nową "działkę". W tym wszystkim jednak zachowują resztki marzeń, przyjaźni i okruchy godności.

Kolejne sekwencje polskiej premiery teatralnej sprawiają jednak wrażenie okaleczonych równie mocno, jak ich bohaterowie. Narkotyczny trans nie tłumaczy wszystkiego. Na obronę reżysera przemawia fakt, że postanowił on poprowadzić dialog z młodzieżą i ta wyraźnie jest zachwycona propozycją. Mogłam to zaobserwować po jednym z popremierowych spektakli.

Cóż, nie wszystkie spektakle muszą być "dla mnie". Pozostanie mi tylko mieć nadzieję, że dyrekcja Teatru w swojej eksperymentatorskiej rewolucji programowej zostawi widzom wybór, da różne spektakle. Niecierpliwie więc czekam już na "Tango" Mrożka w reżyserii Filipa Bajona.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji