Artykuły

Historia nastolatki, która była zbyt biała

"Kasieńka" wg Sarah Crossan w reż. Anny Wieczur-Bluszcz w Teatrze Miniatura w Gdańsku. Pisze Dorota Karaś w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

"Kasieńka" przedstawia mikrokosmos życia nastolatki. Są w tym obrazie zarówno rosnący dystans do świata dorosłych jak i potrzeba miłości i uwagi ze strony rodziców; są pierwsze pocałunki o smaku żelków i brak akceptacji swojego dojrzewającego ciała.

"Kasieńka", najnowszy spektakl Teatru Miniatura, to historia 12-latki z Gdańska, która razem z matką wyjeżdża do Coventry w Anglii. Mama dziewczynki w Polsce śpiewała w operze, za granicą pracuje jako salowa w szpitalu. Ale ich wyjazd ma cel nie tylko zarobkowy. W Anglii matka Kasieńki chce odnaleźć swojego męża, który opuścił rodzinę i wyjechał za granicę.

Spektakl powstał na podstawie powieści Sarah Crossan. Irlandzka autorka opowiedziała historię Kasieńki białym wierszem. Reżyserka Anna Wieczur-Bluszcz zdecydowała się przenieść opowieść na scenę w równie niezwykły sposób.

Pocałunki o smaku żelków

Całą scenę zajmuje biały ekran. Aktorzy grający na jego tle, są tylko czarnymi sylwetkami, teatrem cieni. Gdy na ekranie pojawiają się obrazy - basen pływacki, ubogi pokój z jednym łóżkiem, w którym mieszkają Kasieńka i jej matka czy szkoła - aktorzy muszą zsynchronizować swoje ruchy i gesty tak, by stać się częścią animacji. To forma mało teatralna, bardziej przypominająca kreskówkę, film. A jednak świetnie pasuje do narracji, prowadzonej przez Kasieńkę (głosu bohaterce użyczyła wybrana w castingu rówieśniczka bohaterki spektaklu - Anna Andruszkiewicz). Pozostali aktorzy nie wypowiadają w spektaklu ani jednej kwestii.

Siłą opowieści Sarah Crossan jest jej zwięzła forma i niezwykłe, przenikliwe spojrzenie na nastoletnią bohaterkę. Sceny z życia na emigracji zamknięte są w oszczędnych rozdziałach - wierszach, monologach Kasieńki. W jednym z nich nastolatka mówi o sobie:

"Mnie nikt nie zaprasza do zabawy.

Powód: jestem zbyt biała.

Nikt nie lubi zbyt białych,

Wschodnio-białych,

Białych jak zima w Polsce,

Przerażająco wampirzo białych".

Ale "Kasieńka" jest nie tylko o poczuciu obcości na emigracji. Sarah Crossan a za nią reżyserka przedstawienia pokazują cały mikrokosmos życia nastolatki, niezależnie od koloru skóry czy miejsca, w którym mieszka. Są w tym obrazie zarówno rosnący dystans do świata dorosłych jak i potrzeba miłości i uwagi ze strony rodziców; są pierwsze pocałunki, które smakują jak misie Haribo i brak akceptacji swojego dojrzewającego ciała; są wysyłane przez koleżanki krzywdzące sms-y i prawdziwa przyjaźń, która nie polega na litowaniu się. Są też problemy dorosłych, które przenikają do świata nastolatki, takie jak depresja matki i jej uporczywe poszukiwania męża, do których angażuje córkę.

"Kasieńka" nie przedstawia świata idealnego, ale też nie odmalowuje go wyłącznie w czarnych barwach. Jest w nim miejsce zarówno na smutek i ból odrzucenia jak i na sukcesy oraz momenty szczęścia - na przykład podczas wigilii spędzonej w angielskim pokoju z babcią, matką i sąsiadem, Nigeryjczykiem Kanoro.

Autentyczna i szczera opowieść

W 80-minutowym przedstawieniu reżyserka "Kasieńki" przenosi na scenę niemal całą książkę Sarah Crossan. Czytana głosem nastolatki historia ma w sobie tyle dramatycznego ładunku, że przez cały czas utrzymuje widownię w napięciu. Dobrym rozwiązaniem jest granie spektaklu w całości, bez przerwy - trudno wyobrazić sobie zawieszenie tej opowieści i powrót do niej na nowo. Książkę czyta się jednym tchem, nie można się od niej oderwać. Podobnie jest ze spektaklem w Teatrze Miniatura.

Jedynym mankamentem wydają się zbyt przerysowane postacie niektórych bohaterów. Widzimy ich tylko jako cienie, poszczególne sylwetki muszą mieć więc charakterystyczny wygląd. Momentami przybiera to groteskową formę. Chodzącym tanecznym krokiem Kanoro z afro na głowie i wydętymi wargami przypomina postać z kreskówki lub dawnej reklamy czekolady. Matka Kasieńki z nakryciem głowy w kształcie kapelusza wygląda jak matrona z innej epoki, William (narzeczony głównej bohaterki) z monstrualną grzywką a'la kaczy kuper wzbudza uśmiech widowni gdy po raz pierwszy pojawia się na scenie. Kasieńka, w której rolę wcieliła się Edyta Janusz-Ehrlich, jest jednak przedstawiona w punkt - zwyczajna dziewczyna, momentami wzruszająco krucha i wrażliwa, chwilami twarda i pełna wewnętrznej siły.

Spektakl "Kasieńka" chwyta za gardło, wzrusza, skłania do przemyśleń, zarówno dorosłych jak i nastolatki. To świetna propozycja skierowana do młodzieżowej widowni, autentyczna i szczera. Może stać się również punktem wyjściowym dla nauczycieli do dyskusji o tolerancji, poczuciu wyobcowania, relacjach rówieśniczych dojrzewaniu i jego problemach. Nie ma zbyt wiele takich spektakli w Trójmieście, dlatego warto się na niego wybrać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji