Artykuły

Kręci mnie ten język i kultura

- Gdybym nie wierzył w happy end dla Polski, tobym teraz zmywał gary w Londynie. Zainwestowałem tutaj kawał swego życia. Poza Polską trudno byłoby mi się odnaleźć. Nie wejdę w inną kulturę, inny język w takim stopniu, w jakim wszedłem w polskość. Polska mnie dotyka - mówi Przemysław Wojcieszek, reżyser filmowy i teatralny, scenarzysta, dramatopisarz.

Roman Pawłowski: "Darkroom" to twój kolejny dramat o współczesnej Polsce. Akcja dzieje się w Warszawie, głównymi bohaterami są młody gej oraz emerytowany PRL-owski playboy, obecnie zwolennik Radia Maryja. Są odniesienia do niedawnych wyborów i zakazanej Parady Równości. Dlaczego warto robić przedstawienia o naszym tu i teraz? Przemysław Wojcieszek: Lubię pisać o Polsce, bo to świat, który znam. Widzę go z okna tramwaju, z pociągu i samochodu. Kręci mnie ten język i kultura, dotyka to, co się tu dzieje. I tak było z "Darkroomem". Początkowo miałem zaadaptować na scenę książkę chorwackiej autorki Rujany Jeger pod tym samym tytułem, ale uznałem, że powinienem napisać historię od nowa i umieścić w polskich realiach. Aktualny kontekst narzuca samo miejsce, w którym gramy. Polonia Krystyny Jandy to teatr w budowie, scena główna nie jest jeszcze gotowa i przedstawienia odbywają się na kawałku betonowej podłogi pod bufetem. Nie ma pieniędzy na superświatła ani na wielką scenografię, teatr utrzymuje się przede wszystkim z biletów, dotacje są śladowe. Błędem byłoby silenie się w tych warunkach na jakiś uniwersalny przekaz wyprany z kontekstu aktualnego. Musimy nawiązać natychmiastową więź z widzami i sprawić, że przyciągną do teatru następnych. Dlatego próbujemy odczytać oczekiwania publiczności i przeciągnąć ją na naszą stronę. Oczywiście na naszych warunkach. To jedyna broń, jaką mamy.

Czy z tych samych powodów Twoja sztuka kończy się happy endem? Wszyscy bohaterowie dostają to, o czym marzyli: miłość, pracę, stały związek, dom.

- Dobre zakończenie wydawało mi się oczywiste. To jest komercyjny teatr, byłoby błędem zostawiać bohaterów na zakręcie życiowym. Widz ma prawo otrzymać pigułę nadziei.

Ale happy end był również w Twoich poprzednich dramatach zrealizowanych w teatrach niekomercyjnych: "Made in Poland" w Legnicy i "Cokolwiek się zdarzy, kocham cię" w TR Warszawa.

- Nie do końca. W tej ostatniej sztuce finał jest gorzki, władzę w domu bohaterki - homoseksualnej dziewczyny - przejmuje brat, ultrakatolik i homofob, który siłą chce zaprowadzić porządek. Ale rzeczywiście lubię historie, które dobrze się kończą. Uważam, że trzeba mieć naprawdę ważny powód, aby zakończyć sztukę w sposób rujnujący dla postaci i widza. Aby widz wychodził z teatru z poczuciem, że życie jest do dupy. Pracuję teraz nad sztuką dla teatru w Legnicy pod tytułem "Osobisty Jezus". Główny bohater ma 36 lat i jest kompletnie przegrany. Nic mu się w życiu nie udało, ale desperacko wierzy, że towarzyszy mu Anioł Stróż, osobisty Jezus i w końcu pomoże mu w decydującej chwili odmienić los. Ostro pracuję nad tym, aby zostawić widza z odrobią nadziei. Nie chcę, żeby wyszedł z teatru jak zbity pies, ale żeby poczuł, że to wszystko ma jednak sens.

Czy wierzysz w happy end dla Polski?

- Gdybym nie wierzył, tobym teraz zmywał gary w Londynie. Zainwestowałem tutaj kawał swego życia. Poza Polską trudno byłoby mi się odnaleźć. Nie wejdę w inną kulturę, inny język w takim stopniu, w jakim wszedłem w polskość. Polska mnie dotyka. Nie chcę bredzić o tym, jak bardzo kocham mój kraj.

A kochasz?

- Doceniam, to co mam. Zaczynam go rozumieć, choć przychodzi mi to z wielkim trudem.

Wielu ludzi z Twojego pokolenia podejmuje jednak decyzję o emigracji. Dlaczego warto tu zostać?

- Bo mamy młode, dynamiczne społeczeństwo, bo kraj zmienia się bardzo szybko. Bo procesy, które na Zachodzie są dawno unieruchomione albo przebiegają bardzo powoli, tutaj biegną bardzo szybko. Żyjemy w szalenie ciekawym okresie, dwa lata temu otwarto granice, miliony młodych ludzi zaczęły wyjeżdżać z Polski. Niektórzy teraz wracają i przywożą nowe idee, które rozsadzają od środka społeczeństwo. To powoduje kontrę, która nastąpiła przy okazji ostatnich wyborów. Część społeczeństwa próbuje teraz bronić starej kultury i dawnego porządku. To z kolei budzi kolejną kontrę. Pasjonujące jest obserwowanie tego procesu.

Ale wielu twoich rówieśników nie ma czasu na obserwację, bo szuka pracy. Wcześniej mówiłeś, że to pokolenie buduje kapitalizm, robi interesy, płaci podatki, za które Ty możesz robić przedstawienia w publicznych teatrach. Nie czujesz, że ich nadzieje zostały zawiedzione?

- To prawda, czuję, że coś w nich dzisiaj umarło. Widzę to po moich rówieśnikach aktorach, z którymi pracuję w teatrze. Po próbach już nie idziemy gadać, ale rozjeżdżamy się do kupionych na kredyt mieszkań. Nie ma miejsca na dyskusje, istnieje tylko pewien bagaż obciążeń, które trzeba przenieść przez życie. Obserwuję to także na sobie. Czytam dużo mniej książek, oglądam dużo mniej filmów, natomiast dużo więcej pracuję.

W swojej pierwszej sztuce "Made in Poland" poświęciłeś dużo miejsca problemowi autorytetów. Bohater, zbuntowany nastolatek z blokowiska, miał dwóch mistrzów: księdza proboszcza i nauczyciela polskiego, byłego komunistę i wielbiciela poezji Władysława Broniewskiego. Młody gej z twojej najnowszej sztuki znajduje mistrza w osobie podstarzałego playboya, który udaje żarliwego wyznawcę Radia Maryja. Trudno go nazwać autorytetem.

- Nieprawda, dziadek Stanisław to stuprocentowy "oldskulowy" mężczyzna. Dla Łukasza staje się autorytetem w kwestiach męskich. Bardzo ważną sceną w spektaklu jest moment, w którym Stanisław przekazuje Łukaszowi brzytwę do golenia, symboliczny atrybut męskości. Bo Stanisław uważa, że być facetem to klucz do szczęścia. Nawet próbuje namawiać Łukasza, aby zmienił orientację.

"Darkroom" to już Twoja druga sztuka, w której bohaterami są homoseksualiści. Jaką rolę odgrywa dzisiaj bohater gej w teatrze? Jest modą czy koniecznością?

- Ten temat istnieje w przestrzeni społecznej, a poza tym świetnie uruchamia historię. Nie mogłem mu się oprzeć. W "Cokolwiek się zdarzy, kocham cię" był sensem całej opowieści: dwie dziewczyny kontra reszta świata. W "Darkroomie" temat homoseksualizmu pozwala zawiązać unikalną relację między gejem a konserwatystą. To zresztą pierwszy mój tekst, który da się streścić jednym zdaniem, co jest zbawieniem dla pań z kasy teatru. Pytane, o czym jest ta historia, odpowiadają: o przyjaźni geja i dziadka z Radia Maryja. "OK, poproszę dwa bilety na sobotę".

Zauważyłem, że publiczność Teatru Polonia żywo reaguje na sceny pokazujące homofobię dziadka Stanisława. Ludzie wybuchają śmiechem, kiedy podaje dłoń gejowi, a następnie wyciera sobie rękę. Czy teatr może być rodzajem terapii przeciw nietolerancji?

- Rzeczywiście, ten spektakl pełni funkcję terapeutyczną, zwłaszcza dla starszej publiczności, dla której tematyka homoseksualna w teatrze to nowość. Ale nie chcę z homoseksualizmu czynić powracającego motywu mojej twórczości. W tej chwili przygotowuje trzy kolejne sztuki, które są opisem szczęśliwej miłości heteroseksualnej. Jedna z nich będzie opowiadać o dwóch górnikach z Wałbrzycha, którzy dostają odprawy i jadą na Wybrzeże zakładać interes. Niestety, nie udaje im się dotrzeć nad morze, bo łapią gumę w okolicach Bydgoszczy i w hotelu poznają dwie kobiety swojego życia. Będzie to najbardziej optymistyczna rzecz, jaką wymyśliłem. Optymistyczny jest już sam tytuł.

Jak brzmi?

- "Jesteś mój, grubasku".

Przemysław Wojcieszek (ur. 1974), reżyser filmowy i teatralny, scenarzysta, dramatopisarz. Autor filmów "Zabij ich wszystkich" (1999), "Głośniej od bomb" (2001) "W dół kolorowym wzgórzem" (Złote Lwy za reżyserię na festiwalu w Gdyni, 2004), "Doskonałe popołudnie" (2005). W teatrze wystawił "Made in Poland" (Teatr im. Modrzejewskiej w Legnicy, 2004, Laur Konrada na festiwalu Interpretacje w Katowicach, 2005), "Cokolwiek się zdarzy, kocham cię" (TR Warszawa, 2005), "Darkroom" (Teatr Polonia, Warszawa, 2006) - wszystkie we własnej reżyserii. Laureat Paszportu "Polityki" za rok 2005. Mieszka we Wrocławiu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji