Artykuły

Poznań. Premiera "Malowanego ptaka" w Polskim

- Jerzy Kosiński opisał bardzo ludzkie odruchy i dla mnie ta książka jest przede wszystkim o człowieczeństwie - mówi Joanna Drozda, jedna z aktorek grających w "Malowanym ptaku". Spektakl w reżyserii Mai Kleczewskiej zobaczymy w niedzielę w Teatrze Polskim.

To będzie pierwsze sceniczne wystawienie głośnej powieści Jerzego Kosińskiego. Jej bohaterem jest mały żydowski chłopiec, który w czasie II wojny światowej wędruje przez polską wieś szukając schronienia. Ze strony większości polskich sąsiadów spotyka go odrzucenie. Autor opisał ich okrucieństwo w skrajnie naturalistyczny sposób.

Premiera książki w 1965 r. wywołała burzę. Kosińskiemu zarzucano szerzenie pornografii, do dziś na nieżyjącym już autorze ciąży też oskarżenie o fałszowanie własnej biografii. On sam, jako żydowskie dziecko, również musiał się ukrywać. Poszczególne epizody wędrówki chłopca w książce zostały jednak zbudowane w dużej mierze z wyobrażeń.

- Jak rozumiem, Kosiński dał upust emocjom, które próbował jako dorosły człowiek rozpoznać. My dziś nie możemy oceniać, czy to przeżycie było słuszne, czy nie - uważa reżyserka.

- W posłowiu do "Malowanego ptaka" jest niezwykłe zdanie, w którym autor wyjaśnia, że jego książka jest efektem powolnego tajania umysłu bardzo długo skutego strachem. Że w tym wojennym przeżyciu, w dziecku, zostało zamrożone coś, co powoli, już jako dojrzały człowiek, próbował rozbrajać na zasadzie jakichś skojarzeń, czy mocnych obrazów - mówi Maja Kleczewska.

Pytania, które nie padły

Spektakl, jak zapowiada Maciej Nowak, dyrektor Teatru Polskiego, będzie się dział w kilku przestrzeniach: na scenie Malarni, w zaaranżowanym w teatrze dziecięcym pokoiku i na dużej scenie. Zobaczymy m.in. element scenografii, która "zagrała" w spektaklu "Dybuk" zrealizowanym przez Maję Kleczewską dwa lata temu w Teatrze Żydowskim w Warszawie.

"Malowany ptak" powstaje jako koprodukcja warszawskiej i poznańskiej sceny. Twórcy zapowiadają, że będzie wystawiany jako dyptyk. Premiera "Malowanego ptaka" w Warszawie - 11 maja.

Dyrektor Teatru Żydowskiego, Gołda Tencer: - Pięćdziesiąt przeszło lat minęło od premiery tej książki. Mamy o czym rozmawiać. Po takim czasie nie możemy niczego zamiatać pod dywan. Musimy mówić tak, jak czujemy. Mamy trzy i pół miliona wymordowanych Żydów. Ale mamy też "Sprawiedliwych wśród Narodów Świata". Pamięć jest potrzebna nam wszystkim. I Żydom, i Polakom.

Maja Kleczewska: Te dwa spektakle łączy przestrzeń, ale też jej aranżacja. Meble, sufit, ściany, zostały przeniesione z Warszawy i są formą instalacji. Obiektu, do którego, mam nadzieję, widzowie będą mogli wejść. Oczywiście są też aktorzy, którzy grali w "Dybuku", ale cytatów z tamtego spektaklu - oprócz jednego momentu - nie ma. Nie chcieliśmy go dublować. W "Malowanym ptaku" pojawiają się nowe konteksty. Na pewne pytania, które były tam gdzieś "pod skórą", ale nie padły, mam nadzieję, że tym razem odpowiemy.

Zróbmy to dla nich. I dla siebie

W spektaklu zobaczymy m.in. Jerzego Walczaka, aktora Teatru Żydowskiego, który zagrał w "Dybuku", a także w głośnym filmie "Syn Szawła". W 2016 r. obraz zdobył Oscara w kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny.

- Po premierze jeździłem na rozmowy po polskich miasteczkach - wspomina aktor. - Pytałem, czy byli tu Żydzi. Wiedziałem, że byli. Ale obecni mieszkańcy zdawali się o tym nie wiedzieć. W wielu miejscach zwracałem się o taki ludzki prosty gest, żeby szukać informacji o dawnych mieszkańcach. Uważam, że wrogie uczucia są niebezpieczne tylko wtedy, kiedy są uśpione. Jeśli usiądziemy obok siebie i będziemy rozmawiać, możemy dojść do czegoś. Nie mówię, że będziemy idealnym społeczeństwem. Ale na pewno mamy szansę lepiej się zrozumieć.

W "Malowanym ptaku" w jednej ze scen Jerzy Walczak mówi: - Zwracam się do państwa z prośbą o przygarnięcie pamięci o żydowskich mieszkańcach naszych ulic, o żydowskich właścicielach domów, w których teraz mieszkamy, o żydowskich lokatorach mieszkań, które dziś są nasze. Jest to prośba o pamięć o tych, którzy zostali zamordowani i nie mają grobów. Ani potomków, którzy by o nich pamiętali. Poznajmy ich nazwiska. Bo jeżeli nie my, właściciele tego, co do nich należało, to nikt nie będzie o nich pamiętał.

Niech nie będą tylko numerem w statystyce. Niech pamięć o nich zamieszka w naszych domach, stanie się częścią naszego życia. Niech dodatkowy talerz dla wigilijnego gościa czeka także na nich. Zróbmy to dla nich, ale przede wszystkim dla siebie.

Byliśmy współobywatelami

Łukasz Chotkowski, dramaturg: - Ten spektakl nie dzieje się tylko na wsi. Nie chcieliśmy tego, bo wiemy, jak łatwo jest powiedzieć "wiadomo, jak jest na wsi". W podobny, lekceważący sposób mówi się, że szmalcownikami byli tylko ludzie z "elementu społecznego". Jest to kłamstwo i temat zastępczy - podkreśla dramaturg.

Przypomina, że kiedy sięgnie się do akt, można w nich wyczytać, że w latach 1940-43 na 240 spraw oskarżenia Polaków o szmalcownictwo tylko 20 osób miało przeszłość kryminalną.

- Mówienie, że w miastach taka sytuacja, jak ta opisana przez Kosińskiego, by się nie zdarzyła, ponieważ w miastach mieszkają ludzie wykształceni, intelektualiści, jest nieprawdą - zwraca uwagę Chotkowski. - Kilka dni temu prof. Jan Grabowski opublikował świetny esej na temat tego, jak elita polska nie pomagała chronić swoich współobywateli żydowskich. Nie chcemy mówić w naszym spektaklu "Polacy" i "Żydzi". Wszyscy byliśmy tutaj współobywatelami. I o tym należy pamiętać. Przywrócenie tego terminu jest dla nas bardzo ważne.

Może nikt im nie powiedział

- Podczas przygotowań do spektaklu Maja pokazała nam materiały archiwalne, oglądaliśmy m.in. film "Shoah" - opowiada Teresa Kwiatkowska, aktorka Teatru Polskiego. - Trudno to oglądać i nie płakać, nie przeżywać. Mówić, że nic mnie to nie obchodzi. Te emocje wciąż są w nas, aktorach i mam nadzieję, że będziemy umieli je przekazać. Po to, żeby nikt nie mógł mówić, że to było kiedyś. Że to nas już dziś nie dotyczy. Mnie się to śni po nocach, choć jestem dzieckiem komuny "Czterech pancernych", "Klossa", przeżywania wojny raczej na wesoło. Ale przecież tam jest dużo więcej pod spodem. I nie udawajmy, że tego nie ma. Że to nie nasza sprawa. Bo nasza.

- Niemcy bardzo zawyżyli kryterium - mówi podczas spektaklu inna z aktorek. - Być może dla niektórych coś poniżej mordowania w komorach gazowych to już nie jest antysemityzm. Być może nie wiedzą, bo nikt im nie powiedział, że komory gazowe to tylko ekstremalny przejaw tego samego uczucia, które wyraża się także przez pogardliwe i poniżające sformułowania, przez obelżywe napisy - zwraca się do widzów.

- Kosiński opisał bardzo ludzkie odruchy i dla mnie ta książka jest przede wszystkim o człowieczeństwie - uważa grająca w spektaklu Joanna Drozda. - To opowieść o ludziach, ich emocjach i lękach. Każdy rok niesie coś innego w tym temacie. Każdy może sobie inaczej to przeczytać. W obecnym kontekście politycznym chyba boimy się tego coraz bardziej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji