Artykuły

Młodości, witaj!

Nie tak dawno, w kameral­nej sali Teatru Polskiego pre­zentowano widowisko "Chorego z urojenia" Moliera, w wyko­naniu młodziutkich aktorów, ab­solwentów szkoły warszaw­skiej. Było to świetne, pełne pomysłowości i dowcipu, poła­szenie tradycji dell'arte oraz zdobyczy "Uciech staropol­skich", szczęśliwie tu zastoso­wanych.

Należy się uznanie i wdzię­czność dyr. Januszowi Warmiń­skiemu za to, że obecnie udo­stępnił salę "Ateneum" na rów­nie piękne, choć odmienne, przedstawienie studentów IV roku warszawskiej szkoły. Gra­ją scenariusz osnuty na tle an­glosaskiego musicalu Thomasa Wellera. Niczego o tym utwo­rze nie wiemy, program nie przynosi żadnych informacji, poza spisem obrazów oraz tekstem niektórych piosenek. To jedno jest pewne, że sce­nariusz polski znakomicie wy­reżyserował Andrzej Strzelecki. Wykonawcy po zakończeniu spektaklu dziękowali mu ze szczerym entuzjazmem.

Mogli też podziękować sobie. Było oczywiste, że grupa mło­dych zaimponowała fachowoś­cią i lekkością, dobrym sma­kiem oraz impetem, muzykal­nością, sprawnością fizyczną, tanecznością, artystyczną eks­presją. Ale i czymś jeszcze, nieuchwytnym, lecz wyczuwal­nym: radością gry, wiarą w wartość swej pracy. A także - wzajemnym zrozumieniem, zespołowością (najlepiej pojętą), koleżeństwem, artystycznym współżyciem.

Możemy się domyślać, że w musicalu anglosaskim chodziło o bunt przeciw przesądom i o przekorę wobec obyczajów, bar­dzo jeszcze w Anglii tradycyj­nych. Mimo wszystkich prze­mian - niemal wiktoriańskich.

U nas "Złe zachowanie" (jak się nazywa spektakl) nie jest bynajmniej pochwałą chuliga­nerii. Jest to spektakl przepo­jony życzliwym uśmiechem. Czerpie po trosze z życia co­dziennego, z "humoru zeszytów szkolnych" (ślicznie wykonana piosenka "Droga mamo, jakoś leci, dziś na obiad był kotlecik"), z młodzieńczej przekory, ale i z dobrych tradycji estra­dy. Zarazem świadczy o mocno bijących źródłach naszego ak­torstwa. Duch tego aktorstwa dużo znaczy.

Niedawno odbyła się podobno w Warszawskiej Szkole Teatralnej dyskusja na temat: "Teatr konwencjonalny - czy awangardowy?" Myślę, że tak postawione pytanie nie ma zna­czenia. Chodzi o to, czy teatr ma czerpać głównie z szans, ja­kie daje słowo, poezja, meta­fora, dialog, czy raczej panto­mima, gest, taniec? Czy ma być "malarski", czy rytmiczno-dźwiękowy? Ambitny czy rechocząco-szmirowaty? Ale i o to może chodzić, jaki ma być stosunek polskiej sceny do po­jawiających się, raz po raz, ze­społów młodej generacji. Ileż takich grup w naszych czasach zmarnowało się, rozproszyło, rozsypało - mimo najlepszych nadziei.

Nie mogę wymieniać nazwisk zdolnych dziewcząt i chłopców, którzy występują w obecnym spektaklu "Ateneum". Program nie daje dostatecznych wskazó­wek, a ponadto jestem przeko­nany, że - za lat kilka - wielu z nich zdobędzie sławę, pozycję, że stanie się "gwiazdami", przedmiotami wywiadów. Jednak myślę, że - razem z widzami - powinniśmy zawo­łać: "Młodości - witaj!".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji